Fabio Wardley (19-0-1, 18 KO) sięgnął po pas WBA wagi ciężkiej w wersji tymczasowej niespodziewanym nokautem na początku czerwca nad Justisem Hunim (12-1, 7 KO), choć pierwsze dziewięć rund przegrał do wiwatu.
Jutro rywalem brytyjskiego siłacza będzie jeszcze bardziej utytułowany Joseph Parker (36-3, 24 KO). Huni nie ma wątpliwości, że Nowozelandczyk pomści jego porażkę, bo po prostu jest lepszym bokserem niż Anglik.
Podczas ceremonii ważenia były mistrz świata federacji WBO z lat 2016-18 zanotował dokładnie 119 kilogramów. Wardley wniósł na skalę dokładnie 110 kilogramów.
- To powinna być stosunkowo łatwa walka dla Parkera. Owszem, przegrałem z Wardleyem, owszem, on bije mocno, ale poza siłą ciosu nie ma tak naprawdę nic więcej do zaoferowania. Jeśli Joseph będzie robił co do niego należy, pojedynek będzie dla niego bułką z masłem. Zepchnie Wardleya i sprawi, że ten "usiądzie" na nodze zakrocznej. W naszej walce momentami miałem wrażenie, że nie biorę udziału w poważnej potyczce, ponieważ boksersko Wardley naprawdę niewiele może zaoferować. Szło mi z nim łatwo, jak widać za łatwo, bo rozluźniłem się, a on złapał mnie bardzo dobrym ciosem. Ale nie szukam żadnych wymówek, tak wygląda boks w wadze ciężkiej. W teorii Parker też może nadziać się na taką bombę, ale według mnie umie za dużo i to on wygra. Wierzę, że Joseph wygra to przez nokaut i szczerze mówiąc liczę na to - powiedział Huni, który po pierwszej porażce w karierze powróci 6 grudnia w swojej ojczyźnie, Australii. Naprzeciw niego stanie Kiki Toa Leutele (12-2-2, 8 KO).
Kto nie widział, niech nadrabia zaległości. Poniżej walka Huni vs Wardley.