- Teraz albo nigdy - mówi Andy Ruiz (35-2-1, 22 KO), który wrócił pod skrzydła Manny'ego Roblesa. Panowie wspólnie sięgnęli po mistrzostwo świata wagi ciężkiej, potem jednak rozeszli się w niezgodzie.
Kiedy "Niszczyciel" zbił sensacyjnie Anthony'ego Joshuę (TKO 7), po prostu mu odbiło. Do rewanżu wyszedł cięższy o ponad siedem kilogramów, nie słuchał się Roblesa, przegrał z kretesem, a potem posypało się również jego życie rodzinne. Była końcówka roku 2019...
Od tego czasu Meksykanin zanotował tylko dwa zwycięstwa i jeden remis - trzynaście miesięcy temu z Jarrellem Millerem. Czas jednak leczy rany i obaj panowie raz jeszcze spróbują wspiąć się na szczyt wagi ciężkiej.
- On nie chce więcej tracić czasu, podobnie jak ja. Muszę więc zmusić go do ciężkiej pracy i powrotu na ring tak szybko, jak to tylko możliwe. Rzucamy wszystko na jedną kartę, teraz albo nigdy - mówi w podobnym tonie szkoleniowiec.
Powrót Ruiza wstępnie planowany jest na przełom grudnia i stycznia. Nie pada jednak żadne nazwisko potencjalnego rywala.