- To nie jest żaden powrót, bo nigdy nie przeszedłem na sportową emeryturę. Poszukałem tylko dla siebie dobrego psychologa sportowego - mówi Deontay Wilder (43-4-1, 42 KO).
W sobotnią noc rywalem "Brązowego Bombardiera" będzie Tyrrell Anthony Herndon (24-5, 15 KO). Były mistrz świata wagi ciężkiej pojawi się po raz pierwszy pomiędzy linami od blisko czternastu miesięcy.
- Nie powiedziałem o niczym mojej drużynie, bo wierzyłem, że jestem wystarczająco silny, żeby się samemu pozbierać. Niestety tak nie było, a ja potrzebowałem pomocy z zewnątrz. Po ostatniej walce zrozumiałem, że coś jest ze mną nie tak. Dziś czuję się już dużo lepiej, zarówno psychicznie, fizycznie i emocjonalnie. Wracam w formie nie tylko fizycznej, ale i mentalnej. Wcześniej przechodziłem najtrudniejsze dni w życiu, a przekonywałem sam siebie, że wszystko ze mną OK. Do niektórych walk nie powinienem w ogóle wychodzić. Zdradziło mnie wiele osób z najbliższego otoczenia. Pomagałem, a dostałem sztylet w serce. Na szczęście pozbyłem się już tych ciężarów i stałem się o wiele "lżejszy". Jestem gotowy na powrót i spełnienie moich celów oraz marzeń. To był trudny okres w moim życiu, lecz dziś jestem o wiele lepszy. Ukończyłem pewien proces, przez który musiałem po prostu przejść. To dla mnie początek nowej drogi. Będę silniejszy i potężniejszy niż kiedykolwiek - zapewnia Wilder.