Bektemir Melikuzijew (16-1, 10 KO) pokonał po trudnej walce niezwyciężonego dotąd Dariusa Fulghuma (14-1, 12 KO) i nabył status obowiązkowego challengera do pasa WBA wagi super średniej.
Pierwsza odsłona jeszcze spokojna, rozpoznawcza, ale od drugiej panowie zaczęli wymieniać ciężkie ciosy. W trzeciej Uzbek przejął kontrolę nad walką i wydawało się, że zaczyna ją kontrolować. Rywal z kolei zranił go w piątej dwoma prawymi podbródkami na przestrzeni kilkunastu sekund. Wicemistrz olimpijski z Rio (2016) mocno krwawił z nosa, ale oczywiście stawka była zbyt duża, by zrezygnować.
Melikuzijew momentami atakował, bił się w bliskim półdystansie, a czasem zaczynał boksować z daleka, na doskoku, bazując na świetnej pracy nóg. Bił na zmianę na górę i na dół, ale i sporo wyższy Amerykanin miał swoje dobre momenty. Kiedy Melikuzijew w siódmym starciu dostał ostrzeżenie za trzymanie, zrozumiał, że musi jeszcze bardziej podkręcić tempo. Na początku ostatniej, dwunastej rundy, wyprowadził kombinację lewy hak na dół, po którym poszedł prawy-lewy sierp. Ten ostatni cios doszedł do celu i powalił Fulghuma na deski.
Ta runda okazała się decydująca. Dwoma punktami wygrał ją Uzbek i dwoma punktami wygrał całą walkę. Trójka sędziów zgodnie punktowała na jego korzyść 114:112. Tym samym - w teorii - Bektemir zapewnił sobie w niedalekiej przyszłości walkę z samym Saulem Alvarezem (63-2-2, 39 KO), który posiada wszystkie cztery tytułu w limicie 76,2 kilograma.