W następną niedzielę, w swojej ojczyźnie, Jai Opetaia (27-0, 21 KO) podejdzie do obrony pasa IBF wagi junior ciężkiej. W rolę pretendenta wcieli się Claudio Squeo (17-0, 9 KO), ale niepokonany Włoch ma być tylko przystawką do dużo większych walk w kolejnych miesiącach.
Australijczyk poważnie rozważa starty w wadze ciężkiej, najpierw jednak zamierza zunifikować trzy pozostałe pasy. Tytuły WBA i WBO należą do Gilberto Ramireza (47-1, 30 KO), zaś WBC do Badou Jacka (29-3-3, 17 KO).
- Mam po prostu robotę do wykonania. Jeśli ma dojść do walk unifikujących, najpierw muszę załatwić swoje sprawy 8 czerwca. Od dawna piastuję pas federacji IBF oraz magazynu The Ring, z wszystkich sił staram się doprowadzić do potyczek z innymi mistrzami, ale z tego zrobił się jakiś crk. Za każdym razem, gdy spotykam Oscara De La Hoyę, promotora Ramireza, mówię "Zróbmy to". On odpowiada "Musimy to zrobić", a potem nagle następuje cisza. Zero odzewu po drugiej stronie. Mam szacunek do Ramireza, w żadnym wypadku nie powiem, iż byłaby to dla mnie łatwa walka, ale on nie może nazywać siebie najlepszym na świecie dopóki nie pokona mnie. Długo gonię za tym gościem i nie mam wątpliwości, że prędzej czy później spotkamy się w ringu. A wtedy wyłonimy tego naprawdę najlepszego - powiedział Opetaia.