To miała być nowa, cięższa i lepsza wersja Ryana Garcii (24-2, 20 KO). Nic z tego, plany jemu, ale i promotorom, pokrzyżował Rolando Romero (17-2, 13 KO).
"KingRy" miał dopełnić formalności i znów dopaść Haneya, tymczasem nadział się już na pierwszej przeszkodzie. Zaczęło się niby dobrze, lecz już w drugiej rundzie "Rolly" huknął lewym sierpowym z doskoku i ten cios ustawił cały pojedynek.
Garcia co prawda powstał z desek i kontynuował potyczkę, od tego momentu był jednak ostrożny, zbyt ostrożny, oddał inicjatywę i jedyną rzeczą w jego arsenale do pochwały był lewy prosty. Ale samym lewym prostym, bez prawej ręki, walk się nie wygrywa. Agresywniejszy Romero kradł rundy swoją aktywnością i po ostatnim gongu wygrał na kartach wszystkich sędziów - 118:109 oraz dwukrotnie 115:112.