BERLANGA PRZEWRÓCIŁ QUIGLEYA AŻ 4 RAZY, ALE WYGRAŁ NA PUNKTY

Redakcja, Informacja własna

2023-06-25

Edgar Berlanga (21-0, 16 KO) na pewno bije bardzo mocno, ale na Canelo nie jest w żadnym wypadku gotowy. Pokazał mu to niewygodny Jason Quigley (20-3, 14 KO).

"Wybraniec" rozpoczął spokojnie, ustawiając sobie ruchliwego rywala lewym prostym. A pod koniec trzeciej rundy kombinacją lewy podbródkowy-prawy sierp za ucho posłał go na deski. Kiedy sędzia doliczył do ośmiu, zabrzmiał gong na przerwę. Po niej Amerykanin z portorykańskimi korzeniami rozbijał Irlandczyka lewym prostym. - Czemu jesteś taki leniwy? - pośpieszał swojego zawodnika trener Berlangi, który przecież prowadził do tego momentu.

W piątej rundzie Quigley znów był liczony, tym razem po lewym haku w okolice żeber. Inna sprawa, że źle stał na nogach, co wytrąciło go z równowagi. Jednostronny spektakl równo z gongiem kończącym szóste starcie przerwał świetny prawy sierp Quigleya na szczękę faworyta. - Obudź się w końcu! - znów usłyszał "Wybraniec" w przerwie.

Irlandczyk wyczuł szansę, siódmą odsłonę rozpoczął znów prawym sierpem, a minutę później zachwiał nawet rywalem lewym sierpowym w wymianie w półdystansie. Berlanga dał się uśpić przeciwnikowi, boksował statycznie i choć niby atakował, to wyprowadzał mało ciosów. Rundy zaczął kraść Quigley, a w narożniku Berlangi słychać było głos irytacji jego szkoleniowca. Nie potrafił jednak zmienić podejścia zawodnika do tej walki. Gdy wydawało się, że widzieliśmy już wszystko, Edgar nagle "odpalił" w ostatniej, dwunastej rundzie, ruszył jak czołg na przeciwnika i rzucił go na deski prawym krzyżowym. Za moment Irlandczyk znów był liczony, jednak na dokończenie dzieła zniszczenia zabrakło już czasu. Widać wcześniej Amerykanin obawiał się o swoją kondycję...

Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 116:108, 116:108 i 118:106 - wszyscy oczywiście na korzyść Berlangi.