HANEY: SPEŁNIŁEM SWOJE MARZENIA, TERAZ TO JA JESTEM NAJLEPSZY

Redakcja, Bad Left Hook

2022-06-05

Devin Haney (28-0, 15 KO) ma wiele powodów do świętowania - uciszył krytyków, pewnie wypunktowując George'a Kambososa (20-1, 10 KO) i zdobywając jego pasy WBA Super, WBO i IBF. Teraz to Amerykanin jest królem kategorii lekkiej.

"The Dream" naprawdę docenia swoje zwycięstwo, choć przekonuje, że nie było ono aż tak trudne. Jest otwarty na rewanż, będąc jednak świadom, że to on ma teraz prawo egzekwować pewne rzeczy - jest jednak pewien, że drugi pojedynek z Kambososem nic nie zmieni, bo będzie gotowy na wszystkie jego poprawki.

- Dziękuję ci George za tę szansę. Wielu z tych facetów na szczycie nie dałoby mi jej. Już od dawna błagałem o swoją szansę i w końcu ją dostałem, a o to jej owoce.

- Utrzymanie go na dystans nie było wielce trudne. Szczerze mówiąc, byłem po prostu zrelaksowany. Mogłem przycisnąć, ale wiedziałem, że jestem na jego terenie, więc wolałem zachować rozsądek i walczyć po swojemu. Robiłem to w swoim rytmie, odbierając jego najlepsze atrybuty. Nie powiedziałbym, że miał coś, co powodowałoby, że skutecznie mnie naciskał.

- Co Kambosos może zrobić lepiej w rewanżu? Co to za pytanie? Co ja bym powiedział? "O, jeśli zrobi to, to może wygrać w drugiej walce"? Dajcie spokój. On nic nie może zrobić. Może w rewanżu osiągnie nieco więcej, ale żeby wygrać? Nie ma takiej możliwości. Musi wrócić na salę i wprowadzić zmiany. Nie mogę powiedzieć, co dokładnie musi poprawić, bo na wszystko, co zrobi, będę przygotowany. Tak jak mówiłem przed walką, on dużo mówił, ale powiedziałem, że zabiorę jego najlepsze atuty, tak też zrobiłem. On tak naprawdę nie trafił niczym czystym, solidnym.

- Rewanż zależy od mojego zespołu. Chcemy wymyślić coś, by miało to sens. Od Boba Aruma i mojego taty zależy, jak to będzie wyglądało. Wszystko musi mieć sens. Ale jeśli oni się na to zgodzą, to ja też. To jest biznes, a przed walką Kambosos powiedział mi: "to musi mieć sens". Upewniłem się, że ja i mój team zrobimy wszystko, by to miało sens. Nieważne, że musiałem zgodzić się na mniejsze pieniądze, podróżować, przyjechać bez taty - wiele poświęciliśmy, by walka doszła do skutku. Wszystko się opłaciło.

- Mogę walczyć z Łomaczenką. Będę walczył z każdym, jestem prawdziwym wojownikiem. Niezależnie od tego, kto to będzie, oni wszyscy są na mojej liście. Skoro jestem topowym pięściarzem, wciąż dążę do największych możliwych pojedynków. Ktokolwiek będzie następny, porozmawiamy z Bobem i zobaczymy.

- To poczucie, że wszyscy, którzy we mnie wątpili, którzy wymyślili mi ten tytuł "e-mailowego mistrza" (mówi się, że o zdobyciu pasa WBC Haney dowiedział się poprzez wiadomość mailową - dop.red.) - teraz to e-mailowy mistrz jest najlepszy. Nie ma co do tego wątpliwości. To wszystko jest wynikiem tego, co zrobiłem tutaj. To spełnienie marzeń. Pierdolę ich wszystkich. Jebać ich, teraz jestem najlepszy.

- Szczerze mówiąc, nadal jeszcze nie czuję tego bycia niekwestionowanym, to jest jak sen. Jeszcze to do mnie nie dotarło. Marzyłem o tej chwili przez wiele lat i zawsze myślałem, "cholera, będę płakał". Ale to jeszcze do mnie nie dotarło. Cieszę się, że mój tata był tu ze mną, by tego dokonać. Jego obecność była ważniejsza niż cokolwiek, niż zdobycie pasów. Chciałem iść na wojnę razem z nim. Czy byłby to jeden pas, czy dwa, czy ile, ważniejsze było, by tata był ze mną. To, że mógł przyjechać dzień przed walką, było błogosławieństwem. To było niesamowite przeżycie i cieszę się, że osiągnęliśmy to razem. Rozmawialiśmy o tym, odkąd miałem osiem, dziewięć lat. To spełnienie marzeń dla nas obu.