Tony Bellew podziela zdanie Timothy Bradleya. - Gołowkin zostanie brutalnie pobity przez Canelo w trzeciej walce! - przekonuje wojownik z Liverpoolu.
Giennadij Gołowkin (42-1-1, 37 KO) pokonał przed czasem Ryotę Muratę i do pasa IBF wagi średniej dorzucił tytuł WBA. Teraz robotę musi zrobić jeszcze Saul Alvarez (57-1-2, 39 KO), który 7 maja zaatakuje mistrza WBA wagi półciężkiej, Dmitrija Biwoła (19-0, 11 KO). Jeśli i on wygra, trzecia wojna kazachsko-meksykańska dopełni się 17 września.
Pierwsze dwie walki odbyły się w wadze średniej, trzecia zostanie już rozegrana w limicie kategorii super średniej. Na granicy 76,2 kilograma wszystkie cztery pasy należą właśnie do Alvareza. W pierwszej potyczce sędziowie orzekli remis. W rewanżu wskazali nieznacznie na Meksykanina. Do dziś jednak wielu uważa, że obie potyczki powinien wygrać "GGG", a już szczególnie ten pierwszy pojedynek.
Kazach co prawda rozprawił się z Muratą przed czasem (TKO 9), jednak po drodze zainkasował sporo ciosów. Już wcześniej, po konfrontacji z Siergiejem Derewianczenką, pojawiły się głosy zwątpienia w wielkość "GGG". - Gołowkin wyglądał fatalnie w pierwszej fazie walki z Muratą. Canelo nim pozamiata i wygra przed czasem w końcówce - mówił tuż po walce Kazacha z Muratą ostry w swoich tezach Bradley. Teraz w podobnym tonie wypowiada się Bellew.
- Widać było w tej walce, że wiek go już dopada i momentami wyglądał na bezbronnego. Dał się zepchnąć do odwrotu facetowi, który raczej nie jest znany z mocnego uderzenia. Będąc na miejscu Gołowkina trzymałbym się z daleka od Canelo - nie ukrywa były mistrz świata kategorii cruiser i czołowy "ciężki".
- Wiek dopada każdego i widać to było w ostatniej walce Gołowkina. To się może dla niego źle skończyć. To już nie jest ten sam zawodnik co kiedyś. Nie chciałbym go widzieć ciężko i brutalnie pobitego przez Alvareza, a tak to się skończy, jeśli rzeczywiście dojdzie do ich trzeciej walki - dodał Bellew.