ZAPOMNIANE BITWY: NONITO DONAIRE vs FERNANDO MONTIEL

2021-12-04, Wojciech Czuba, Opracowanie własne

Nonito Donaire (41-6, 27 KO) to jeden z tych, którzy bez wątpienia będą pamiętani przez wiele lat. Jeden z jego wspaniałych spektaklów postanowił przybliżyć Wojtek Czuba w swoim cyklu "Zapomniane bitwy".

ZAPOMNIANE BITWY: NONITO DONAIRE vs FERNANDO MONTIEL

Są na świecie sportowcy, którzy zawsze wzbudzają podziw i sympatię. Tacy, których bez względu na preferowaną dyscyplinę i upodobania lubi się po prostu oglądać i wspominać. Ali, Jordan, Bolt, Messi, czy też nasz rodzimy Adaś Małysz i jego wąsik już na zawsze będą pozytywnie kojarzeni przez miliony. Dla wielu pięściarskich fanów (w tym mnie), kimś takim jest Nonito Donaire (41-6, 27 KO). Ten niesamowity czempion czterech kategorii wagowych swoim sposobem bycia, kulturą, uśmiechem i oczywiście ringowymi osiągnięciami sprawia, że zawsze trzyma się za niego kciuki. Już niedługo, bo 11 grudnia będziemy mieli okazję ponownie oglądać go w akcji, kiedy to na ringu w Carson skrzyżuje rękawice z niebezpiecznym Reymartem "Zabójcą" Gaballo (24-0, 20 KO), broniąc swojego pasa WBC dywizji koguciej. Tymczasem dzisiaj przypomnijmy sobie, jak 10 lat temu "Filipiński Błysk" w ekspresowy i spektakularny sposób zdobył dwa mistrzowskie pasy i po raz pierwszy zasiadł na tronie tej kategorii.  

Pojedynek, o którym mowa, miał miejsce 19 lutego 2011 roku na ringu w kasynie Mandalay Bay w Las Vegas. Wówczas pretendujący do tytułów Nonito miał 28 lat i rekord 25-1, 17 KO. Mierzący 170 cm wzrostu Filipińczyk był w gazie, o czym może świadczyć fakt, że z sześciu jego ostatnich walk, tylko jedna potrwała pełen zaplanowany dystans. Ten obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi i naturalnym talentem do walki zawodnik po raz pierwszy zasłynął w bokserskim świecie w lipcu 2007 roku. Wtedy to w widowiskowy sposób zdemolował i straszliwie znokautował niepokonanego wcześniej mistrza wagi muszej Vica Darchinyana (28-0, 22 KO). 

Po trzech udanych obronach "Filipiński Błysk" poszukał wyzwań w wyższym limicie i w kwietniu 2009 roku po zwycięstwie nad Rafaelem Concepcionem (13-3-1, 8 KO) jego łupem padł pas WBA Interim wagi super muszej. Po dwóch kolejnych triumfach (w tym nad przyszłym mistrzem świata, niezwykle bojowym Meksykaninem Hernanem Marquezem (27-1, 20)), w grudniu 2010 Nonito znowu poszedł w górę, tym razem do dywizji koguciej. Na przystawkę filipiński killer „schrupał” wówczas z łatwością Wołodymyra Sydorenkę (22-2-2, 7 KO), zdobywając regionalny pas WBC Continental Americas. Po czterorundowym brutalnym i krwawym laniu ukraiński były mistrz świata federacji WBA zakończył karierę i nigdy więcej już nie wszedł do "klatki".

Po tej "rozgrzewce" Donaire odpoczął dwa miesiące i spragniony kolejnych tytułów rzucił wyzwanie twardemu i walecznemu czempionowi z Meksyku Fernando Montielowi (44-2-2, 34 KO). Ten pochodzący z miasta Los Mochis wojownik podobnie jak Filipińczyk zaczął od zbierania mistrzowskich pasów w niższych dywizjach. Najpierw zapanował więc w muszej, następnie super muszej, aż w 2010 po znokautowaniu najpierw w lutym rodaka Nonito Ciso Moralesa (14-1, 8 KO), a pięć miesięcy później wspomnianego już wcześniej Panamczyka Rafaela Concepciona (14-4-1, 8 KO) stał się posiadaczem prestiżowych pasów WBO i WBC w limicie do 53,5 kilograma.

Podczas oficjalnego ważenia obydwaj główni bohaterowie zanotowali idealnie po 118 funtów, jednak gdy już znaleźli się w ringu, od razu widać było przewagę warunków fizycznych po stronie Filipińczyka. Mierzący 163 cm wzrostu Meksykanin był sporo niższy i mniejszy i łatwo było zgadnąć, że wywodzi się z lżejszej dywizji, natomiast dla Nonito waga kogucia była wręcz skrojona na miarę. Pretendent szybko udowodnił, że czuje się w niej jak ryba w wodzie.

Mimo iż Montiel był niższy i miał mniejszy zasięg ramion wszyscy eksperci oraz sam Donaire zgodnie przyznawali, że będzie najtrudniejszym testem w jego dotychczasowej karierze. Meksykanin w czterech ostatnich pojedynkach nokautował rywali, a ostatnią porażkę (niejednogłośnie na punkty z Johnym Gonzalezem (32-4, 28 KO)), poniósł pięć lat temu. Zarówno "Filipiński Błysk" jak i "Cochulito" preferowali efektowny i pełen fajerwerków styl oraz byli sklasyfikowani na czołowych miejscach listy P4P (Nonito miejsce 5, Fernando miejsce 7), więc kibice i dziennikarze ostrzyli sobie zęby na ich konfrontację.

Walka wieczoru transmitowana przez HBO na cały świat rozpoczęła się bardzo spokojnie. Zarówno mistrz, jak i challenger darzyli się dużym szacunkiem i cierpliwie badali swoje możliwości. Do czasu. Mniej więcej w połowie tego starcia wzorujący się na swoim idolu z dzieciństwa legendarnym czempionie Alexisie Arguello Donaire zaczął śmielej atakować i "strzelać" swoimi charakterystycznymi ciosami. Kilka z nich, a zwłaszcza ulubiony lewy sierpowy z hukiem wylądował na głowie Meksykanina. To było pierwsze ostrzeżenie. I ostatnie. Trzy pierwsze minuty na korzyść pretendenta.

W przerwie trenerzy zawodników, czyli ceniony Roberto Garcia i Manuel Montiel Senior udzielili swoim podopiecznym kilku wskazówek, po czym rozpoczęła się druga odsłona. W niej Nonito poczynał sobie coraz śmielej i widać było, że łapie swój szalenie niewygodny dla rywali luźny styl. Fernando koncentrował się na obronie i odpowiadał pojedynczymi ciosami. 
Nagle, na niespełna minutę przed końcem "Filipiński Błysk" eksplodował! Wszystko rozegrało się w ułamkach sekund, oto Montiel wyprowadza i trafia Donaire’a prawym, na który Nonito momentalnie odpowiada swoim piekielnym lewym sierpem. BAM!!! Meksykanin pada jak nieżywy na deski ringu. Leżący mistrz doznaje jeszcze niekontrolowanych drgawek rąk i nóg, widok jest wstrząsający. Po chwili jednak kibice i komentatorzy przecierają oczy ze zdumienia, bo jakimś cudem meksykański wojownik staje na nogi i dalej chce walczyć. Arbiter Russell Mora musiał mieć chyba nerwy ze stali, bo zezwolił mu na dalszą rywalizację. Na szczęście po dwóch kolejnych celnych ciosach rozpędzonego Filipińczyka wskakuje między walczących i przerywa tę  straszliwą egzekucję.

W taki oto sposób Nonito Donaire wszedł z hukiem, razem z drzwiami i futryną do czołówki dywizji koguciej. Kończąca akcja świeżo upieczonego króla WBC i WBO wywarła wielkie wrażenie nie tylko na kibicach, ale również ekspertach prestiżowego magazynu The Ring, którzy uznali ją za najlepszy nokaut 2011 roku. Niech żyje "Filipino Flash"!   

WOJCIECH CZUBA         

 

<< Powrót na stronę główną <<