ZAPOMNIANE BITWY: EVANDER HOLYFIELD vs JAMES 'BUSTER' DOUGLAS

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2021-09-11

Dziś w cyklu "Zapomniane bitwy" Wojciecha Czuby nawiązanie do dzisiejszego powrotu legendy, czyli pojedynek z 1990 roku - Evander Holyfield vs James "Buster" Douglas.

ZAPOMNIANE BITWY: EVANDER HOLYFIELD vs JAMES 'BUSTER' DOUGLAS

W sobotnią noc ponownie zobaczymy w ringu wspaniałego czempiona wszechwag Evandera Holyfielda (44-10-2, 29 KO). 58-letnia legenda boksu zawodowego podczas gali w Hollywood zmierzy się z młodszym o 14 lat byłym mistrzem UFC Vitorem Belfortem (1-0, 1 KO). Ciekawe, jaką formę zaprezentuje sławny „The Real Deal”… Tymczasem cofnijmy się aż o 31 lat, aby przypomnieć sobie jak ten jedyny w historii czterokrotny król dywizji ciężkiej po raz pierwszy niezwykle szybko i efektownie zawładnął krainą olbrzymów.

ZAPOMNIANE BITWY: SHANE MOSLEY vs ANTONIO MARGARITO >>>

25 października 1990 roku w kasynie Mirage w Las Vegas 28-letni Evander Holyfield (24-0, 20) stanął przed wielką szansą, aby zawiesić na swoich biodrach mistrzowskie pasy federacji WBC, WBA i IBF kategorii ciężkiej. Te prestiżowe trofea należały wówczas do sensacyjnego pogromcy Mike’a Tysona (37-1, 33 KO) - Jamesa „Bustera” Douglasa (29-4-1, 19 KO). Mający 30 lat czempion zaledwie osiem miesięcy wcześniej dokonał w Tokio rzeczy wydawałoby się niemożliwej i w dziesiątej odsłonie znokautował niezwyciężoną „Bestię”. 

Skazywany przez wszystkich na porażkę „Buster” tym jednym świetnym występem zapisał się na zawsze w historii sportu, zyskał sławę i pieniądze. Być może zaskakujący triumf nad Tysonem stał się też jego przekleństwem? Douglas momentalnie ze zwykłego, ciężko trenującego zawodnika stał się gwiazdą, która uwierzyła, że potrafi już wszystko i nikt nie jest w stanie jej zagrozić. W efekcie tak niezbędne w boksie głód zwycięstw i treningowe poświęcenie gdzieś zniknęły. W zamian pojawiły się nadwaga i słaba forma. 

W dniu walki z Holyfieldem Douglas ważył 111,5 kilogramów, o 6,5 kilograma więcej niż podczas wojny z Mike’em. Natomiast pretendent urodzony w Atmore w Alabamie jak zwykle zaprezentował wspaniałą sylwetkę, notując 94 kilogramy samych mięśni. Na korzyść Holyfielda, który wcześniej dzielił i rządził w wadze do 90,7 kg, przemawiał fakt, że równie łatwo zaadaptował się w najcięższej dywizji. Zanim „The Real Deal” stanął oko w oko z „Busterem”, zdał na piątkę z plusem kilka poważnych testów. Na liście skalpów efektownie i bezkompromisowo walczącego Evandera znaleźli się pokonani przed czasem m.in. byli mistrzowie świata Pinklon Thomas (29-2-1, 24 KO) i Michael Dokes (37-1-2, 23 KO), wymagający James Tillis (38-13-1, 29 KO), z którym Tyson przewalczył wcześniej pełne 10 rund, czy mistrz Ameryki Południowej Adilson Rodrigues (35-2, 26 KO). Szczególnie zacięta i widowiskowa była potyczka z Dokesem, którą magazyn The Ring uznał nawet za najlepszą walkę wagi ciężkiej lat 80. 

Wszystkie te przekonujące czasówki sprawiły, że Holyfield był notowany na pierwszych miejscach rankingów najważniejszych federacji. Kibice i eksperci na całym świecie ostrzyli więc sobie zęby na świetnie się zapowiadające starcie będącego w gazie Evandera z ówczesną gwiazdą i postrachem ringów Mike’em Tysonem. Niespodziewana klęska „Żelaznego” Mike’a na japońskiej ziemi sprawiła, że w jego miejsce wskoczył Douglas, który mimo kłopotów z Donem Kingiem, zamiast rewanżu z Tysonem wybrał właśnie walkę z „Holym”.

Pojedynek świeżo upieczonego mistrza wagi ciężkiej z byłym królem dywizji cruiser wzbudził ogromne zainteresowanie. Na trybunach odkrytego stadionu kasyna Mirage zasiadło ponad 10 tysięcy fanów, a przyłącza pay-per-view wykupiło prawie milion chętnych. Obrońca tytułu otrzymał królewską wypłatę wynoszącą aż 24 miliony dolarów, a pretendent musiał się zadowolić „zaledwie” ośmioma milionami zielonych. Tej nocy oprócz dwóch głównych bohaterów w ringu znalazła się jeszcze jedna wielka bokserska postać, a mianowicie w niecodziennej roli konferansjera zaprezentował się zebranym tłumom popularny i jak zawsze uśmiechnięty Sugar Ray Leonard (36-3-1, 25 KO). „Słodki” czempion pięciu kategorii wagowych zapowiedział „Holy’ego” i „Bustera”, a chwilę potem zabrzmiał gong i obaj ruszyli do boju.

Wszystko trwało niecałe trzy rundy. Było konkretnie i brutalnie, tak jak zawsze, gdy w „klatce” był „The Real Deal”. Od pierwszego gongu to brązowy medalista igrzysk w Los Angeles z 1984 roku dyktował warunki gry. Doskonale przygotowany challenger zasypywał człapiącego ociężale Douglasa świetnymi lewymi prostymi, dokładając regularnie ciosy z prawej. Bliźniaczo wyglądała kolejna odsłona – „Holy” tańczył wokół „Bustera”, kłując go precyzyjnymi, dynamicznymi sztychami z obu rąk. James próbował odpowiadać i klinczować, ale widać było, że Evander jest jak niszczycielska maszyna, której nic nie jest w stanie wybić z zaprogramowanego rytmu.

Egzekucja została wykonana w starciu numer trzy. Po minucie zbierania kolejnych uderzeń Douglas spróbował nagle tyleż szaleńczego, co rozpaczliwego obszernego prawego podbródkowego. Oczywiście Holyfield nie dał się trafić, tylko lekko odchylił do tyłu przepuszczając to niezdarne uderzenie. Ułamek sekundy później huknął prawym krzyżowym prosto w odsłoniętą szczękę mistrza wszechwag. 

Siła tego zadanego w idealnym momencie ciosu była straszliwa. Potężny, mierzący ponad 190 cm wzrostu Douglas momentalnie padł na ziemię jak kłoda. Leżąc oszołomiony i półprzytomny próbował jeszcze rękawicami ocierać krew z nosa, a w tym czasie sędzia Mills Lane wyliczył go do „10”.  Tak wyglądał smutny i bolesny koniec jego krótkiego panowania. Od teraz na tronie zasiadł król z Atlanty!

Po sromotnej klęsce z rąk Holyfielda Douglas pauzował aż pięć i pół roku. W międzyczasie przytył do ponad 160 kilogramów i zaczął zmagać się z cukrzycą. Na szczęście w końcu wziął się za siebie, zrzucił 50 kilogramów i powrócił udanie w czerwcu 1996 roku. Do końca kariery wystąpił w ringu jeszcze dziewięciokrotnie notując 8 zwycięstw i 1 porażkę, ale większych sukcesów nie odniósł. Ostatecznie w lutym 1999 roku po zastopowaniu niejakiego Andre Crowdera (8-49-4, 2 KO) zawiesił rękawice na kołku.

Tymczasem „Holy” tak jak w wadze cruiser (legendarne starcia ze wspaniałym Dwightem Muhammadem Qawim), również i w ciężkiej nie unikał i nie bał się żadnych wyzwań. Dzięki temu w jego bokserskim CV aż roi się od takich „perełek” jak chociażby konfrontacje z George’em Foremanem, Larrym Holmesem, Riddickiem Bowe’em, Michaelem Moorerem, Lennoxem Lewisem czy Mike'em Tysonem. Po raz ostatni ten niesamowicie waleczny i twardy jak stal czempion wystąpił w maju 2011 roku i wydawało się, że jego piękna sportowa przygoda dobiegła wówczas końca. Jednak jak widać „The Real Deal” nie składa broni i zamierza pisać jej kolejne rozdziały… Powodzenia Mistrzu!   

WOJCIECH CZUBA