Od końcówki 2018 roku Mike Perez (24-3-1, 15 KO) pozostawał nieaktywny. Głównie przez kontuzje. Naprawił jednak co miał naprawić, wrócił do treningów i jeszcze w lecie wróci na ring.
Mocno bijący Kubańczyk należał do czołówki wagi ciężkiej, a potem spróbował swych sił w turnieju WBSS, w którym przegrał po brzydkiej, ale równej walce z Mairisem Briedisem. Odprawił dwóch kolejnych rywali w limicie 90,7 kilograma i zapadł się pod ziemię. Na szczęście znów będziemy mogli zobaczyć go w akcji, bo przecież jest, a przynajmniej było, co oglądać.
Mańkut mieszkający od lat w Irlandii wystąpi 13 sierpnia podczas gali w Dubaju, gdzie pokażą się również Fabian Andres Maidana czy Austin Trout. Jego przeciwnikiem będzie inny mańkut, Nigeryjczyk Tony Salam (14-2, 9 KO). Pojedynek w limicie kategorii cruiser zakontraktowano na dziesięć rund.
Niedawno Perez sparował z naszym "półciężkim", Karolem Długoszem (2-0). Wcześniej był przymierzany do Ilungi Makabu, ten jednak zerwał negocjacje i poszedł w stronę wakującego pasa federacji WBC, który zresztą zdobył kosztem Michała Cieślaka.