JOSHUA vs FURY - HEARN I WARREN ZRZUCAJĄ NA SIEBIE WINY

Redakcja, talkSPORT, IFL TV

2021-06-04

Cały świat bokserski czekał na pojedynek Anthony'ego Joshuy (24-1, 22 KO) i Tysona Fury'ego (30-0-1, 21 KO), w stawce miały być wszystkie cztery pasy kategorii ciężkiej. Jak już wiemy, do walki - przynajmniej na razie - nie dojdzie, a obie strony poszły swoimi ścieżkami.

Nie przeszkadza to jednak we wzajemnych oskarżeniach. Przypomnijmy - o pojedynku wewnątrz brytyjskim słyszeliśmy już od dobrych kilku miesięcy, lecz w tle krążyły obowiązki kontraktowe "Króla Cyganów" wobec Deontaya Wildera (42-1-1, 41 KO). W połowie maja gruchnęła informacja - zgodnie z wyrokiem sądowym Fury musi spotkać się po raz trzeci z "Brązowym Bombardierem". I właśnie o to żal ma Eddie Hearn, promotor "AJ'a".

- Byliśmy konsekwentnie informowani przez tamtą stronę - arbitraż nie będzie miał absolutnie żadnego wpływu na walkę Anthony'ego z Furym. Wszyscy podpisali kontrakt, by ruszyć z tym pojedynkiem do przodu. Następnie odmówili nam pomocy w związku z miejscem imprezy, przekonując "Eddie Hearn nie załatwi tej walki, nie dostarczy umowy, kto za to zapłaci w środku pandemii?" Spakowałem więc torbę podróżną i zacząłem jeździć po świecie, w końcu załatwiłem świetną okazję - szansę dla Joshuy na walkę z Tysonem Furym w Arabii Saudyjskiej.

- Obaj pięściarze absolutnie zachwyceni umową, byli wręcz w siódmym niebie, wszystkie cyferki znane, mamy to, wszystko załatwione. Fury wychodzi i mówi, "temat załatwiony, Arabia Saudyjska 14 sierpnia". A potem wszystko rozpadło się na kawałki. Czy czuję, że zawiodłem kibiców? Pewnie, można to zwalić na mnie. Ale na koniec dnia mogę spojrzeć na siebie przed lustrem i powiedzieć, "nie mogłem zrobić nic więcej".

- (...) Mieli możliwość wypowiedzenia umowy w grudniu i Bob Arum wybrał inaczej, kontynuował rozmowy. W końcu sędzia spojrzał na to i uznał, "trzymaliście ich zbyt długo bez konkretów". Cała praca, którą wykonaliśmy przez te wszystkie miesiące, została zmarnowana. Ani razu nie usłyszeliśmy od Boba Aruma czy Franka Warrena żadnych pozytywnych słów dotyczących organizacji tego pojedynku. A i tak wierzę, że wszystko to sprowadza się do starej szkoły chciwości, gdzie fakt, że Bob Arum zaczął tracić nad tą walką kontrolę, umowa była już gotowa, aż w końcu pomyślał sobie, "zatrzymam Fury'ego w Ameryce, sam zrobię mu walkę z Wilderem na ESPN.

- Po arbitrażu zadzwoniłem do Boba Aruma z zapytaniem, co się stało. Odpowiedział, "nie uwierzysz, nie mogę w to uwierzyć, to po prostu niedorzeczne, ale zrobimy tę walkę". Moja odpowiedź była następująca, "o czym ty mówisz? Pracowałem przez cztery miesiące, aby doprowadzić do tego pojedynku, finansowo to niewiarygodna okazja dla obu bokserów, to niekwestionowane mistrzostwo świata kategorii ciężkiej, zrób coś z tym". Odpowiedział, "co mogę zrobić? Nic". Wtedy powiedziałem, "zawsze można się dogadać, porozmawiajcie z Wilderem, aby zgodził się poczekać", ale usłyszałem tylko, "och, on nie ustąpi". Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem - przekonuje szef grupy Matchroom Boxing.

Jeden z promotorów "Króla Cyganów" Frank Warren zdecydował się odpowiedzieć na te zarzuty. - Nie biorę na siebie żadnej winy. Przestańcie zatem mi coś zarzucać. Wszyscy są sfrustrowani, ale ja mam już dość ciągłego gadania o tych samych pierdołach. Na przyszłość sugeruję po prostu trzymać gębę na kłódkę, dopoki wszystko nie będzie podpisane. Przy wydarzeniu takiej rangi, nie ma sensu wydawać jakichkolwiek oświadczeń, dopóki wszystko nie będzie podpisane i nie będzie już żadnej przeszkody na drodze - stwierdził 69-letni promotor z Queensberry Promotions.