JERZY KACZMAREK - PIERWSZY POLSKI WICEMISTRZ ŚWIATA JUNIORÓW

Janusz Stabno, Opracowanie własne

2021-04-01

Z okazji zbliżających się Mistrzostw Świata Juniorów w Kielcach (od 10 do 24 kwietnia) prezentujemy Wam drugi historyczny tekst Janusza Stabno, byłego redaktora naczelnego miesięcznika Bokser. Dziś o Jerzym Kaczmarku, pierwszym polskim wicemistrzu świata juniorów.


W dotychczasowej 42-letniej historii mistrzostw świata juniorów, przemianowanych przez władze światowego pięściarstwa w 2008 r. na młodzieżowe mistrzostwa świata polscy pięściarze wywalczyli jak dotąd: 3 srebrne i 5 brązowych medali. Oczywiście rzecz dotyczy championatu męskiego, bo rywalizacja kobiet zasługuje na odrębne omówienie.

Aktualnie – czyli jeszcze przed pierwszym gongiem championatu, jaki niebawem ma zostać rozegrany w Kielcach – obok przygotowań do tego startu szkoleniowcy młodzieżowych kadr narodowych wraz z włodarzami polskiego boksu dokonują prognozy wynikowej na tych zawodach. Nie jest to zadanie łatwe i zawsze przypomina nieco wróżenie z fusów. Szczególne, że dotychczasowe wyniki – co trzeba przyznać – nie przyprawiają o zawrót głowy. Jednakże, czy dorobek medalowy naszych młodych zawodniczek i zawodników zostanie na świętokrzyskim ringu wzbogacony o kolejne miejsca na podium – przekonamy się niebawem.   

W każdym razie organizacja tak wielkiej imprezy to dobra okazja do przypomnienia sylwetki pierwszego Polaka, który w dziejach juniorskiego championatu światowego wywalczył medal. Jest to Jerzy Kaczmarek – wicemistrz świata w wadze półśredniej z pierwszego turnieju, jaki został rozegrany w Jokohamie.

- Boksem w zasadzie interesowałem się od zawsze – wspomina Jerzy Kaczmarek. – Trudno się zresztą temu dziwić, bo wiążą się nim pewne tradycje rodzinne. Mój Ojciec uprawiał pięściarstwo w łódzkiej „Gwardii”. A ja razem z moim bratem Bogdanem, często w swoich zabawach z okresu dzieciństwa naśladowaliśmy polskich mistrzów pięści.

Wreszcie w 1976 r. Jerzy Kaczmarek rozpoczął prawdziwe treningi bokserskie, od początku wiążąc się z „Gwardią” Łódź, w której barwach boksował przez całą karierę. W tym czasie jego trenerami byli kolejno: Wiktor Sochaczewski, Andrzej Horodecki, Stanisław Ambroziewicz i Stanisław Pisarek.

Początkowo nic nie zapowiadało, że młody reprezentant łódzkiej „Gwardii” zanotuje na swoim koncie historyczny sukces. Szczególnie, że w pierwszym roku występów przegrał 10 walk, przy 2 remisach, bez wygranej. W tym momencie jednak przyszły pierwszy polski wicemistrz świata juniorów wykazał wielki hart ducha. Nie rzucił boksu, tylko jeszcze intensywnej trenował. Wreszcie po ustabilizowaniu wagi na poziomie limitu kategorii półśredniej wychowanek Wiktora Sochaczewskiego zaczął odnosić sukcesy. Pierwszym było zdobycie  mistrzostwa Polski juniorów Gwardyjskiego Pionu Sportowego w półśredniej na ringu w Sieradzu w 1978 r. Sukces ten Kaczmarek powtarzał jeszcze w Warszawie w 1979r. i w Wieliczce w 1980 r., za każdym razem startując w tym samym limicie wagowym.

W 1978 r – poza gwardyjskim mistrzostwem krajowym – zdobył jeszcze po brązowy medal mistrzostw Polski juniorów, które odbyły się w Szczecinie oraz wystąpił w oficjalnych spotkaniach naszej reprezentacji  pokonując: Gabora Hogala i Laszlo Bologha (obaj Węgry) i przegrywając po dramatycznej walce z Dumitru Vilcu (Rumunia).

W 1979 r. Jerzy Kaczmarek po wywalczeniu juniorskiego mistrzostwa Łódzkiego OZB, zwyciężył w międzynarodowym turnieju we wołoskiej miejscowości Riccione, nokautując w walce o złoto 2 rundzie Friberga ze Szwecji oraz – w meczach reprezentacyjnych – dwukrotnie wypunktował Laszlo Ori (Węgry).   

Dobra dyspozycja ringowa Jerzego Kaczmarka na przestrzeni niemal całego sezonu, a przede wszystkim powtarzalność zwycięstw w rywalizacji międzynarodowej sprawiły, że łodzianin otrzymał powołanie do reprezentowania Polski w I Mistrzostwach Świata Juniorów, które w dniach 09 – 16.12.1979 r. w Jokohamie (Japonia). Poza Kaczmarkiem – który wystartował w wadze półśredniej – do japońskich mistrzostw desygnowani zostali także: Bogdan Maczuga w papierowej, Krzysztof Kosedowski w piórkowej oraz Marek Ejsmont w lekkośredniej.

- Pobyt w Japonii miał dla nas wymiar nie tylko sportowy, chociaż ten był oczywiście najważniejszy. Było to także ciekawe doświadczenie poznawcze wynikające ze spotkania z zupełnie inną kulturą – wspomina Jerzy Kaczmarek – Dodatkowo jeszcze ze względu na odmienność diet japońskiej i europejskiej nie mieliśmy absolutnie żadnych problemów z wagą. Inna sprawa, że gospodarze naprawdę starali się, aby na stołach niczego nam nie zabrakło. Po prostu z całej gamy azjatyckich potraw nie wszystko nam odpowiadało.

W półśrednim limicie wagowym o zwycięstwa w Jokohamie rywalizowało 12 zawodników. W swoim pierwszym występie na japońskim ringu – w fazie ćwierćfinałowej – Polak w bardzo dobrym stylu wypunktował jednogłośnie Gordona Apoloni (Kanada), awansując tym samym do strefy medalowej. Przez pełen dystans walki J. Kaczmarek dyktował warunki rywalizacji, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo. W półfinale łodzianin otrzymał walkower od kontuzjowanego Vesy Koskeli (Szwecja), przechodząc – jako jedyny z biało-czerwonych – do pojedynków decydujących bezpośrednio o tytułach mistrzowskich.

W finale wagi półśredniej Jerzy Kaczmarek skrzyżował rękawice z Miltonem McCrorym (USA), późniejszym profesjonalnym mistrzem świata w wagach: półśredniej i junior średniej w wersji WBC. W pewnym momencie wydawało się nawet, że Polak wygra walkę. Po jednej z akcji naszego reprezentanta w półdystansie, po silnym trafieniu na dół Amerykanin pozostawał przez pewien czas po wpływem ciosu. Potem jednak opanował kryzys i wypunktował naszego zawodnika, który tym samym został pierwszym polskim wicemistrzem świata juniorów w dziejach.

- Nie wiem dlaczego nie udało mi się zadać kończącego ciosu – zastanawia się Jerzy Kaczmarek. – Zabrakło mi z pewnością rutyny, aby należycie wykorzystać okazję do zwycięstwa. Ostatecznie tytuł wicemistrzowski także był dużym sukcesem. Muszę jednak przyznać, że wcale nie srebro z Jokohamy za soje największe osiągnięcie. Dużo większym sentymentem darzę zwycięstwo w Spartakiadzie Gwardyjskiej w Ustii nad Łabą w 1980 r.

W zawodach tych – zgodnie z tradycją sezonów olimpijskich – startowały reprezentacje młodzieżowe. Polak po dwóch błyskawicznych zwycięstwach nad Schubertem (NRD) przez nokaut w 1 rundzie oraz Simpką (CSRS) przez poddanie w 1 rundzie w walce finałowej zmierzył się z niezwykle groźnym i mocno bijącym Jorge Bueno (Kuba) i wcale nie był uważany za faworyta. Jednakże w ciągu trzech rund finału w wadze półśredniej łodzianin – wykazując doskonałą dyspozycję i żelazną konsekwencję poczynań taktycznych – nie pozwolił sobie odebrać inicjatywy, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo.

Obok udanego występu w Ustii – jeszcze w sezonie 1980 r – Jerzy Kaczmarek w imponującym stylu sięgnął po młodzieżowe mistrzostwo Polski, odprawiając na włocławskim ringu – gdzie rozegrano ten championat – przed czasem wszystkich swoich oponentów: Jana Michalskiego („Czarni” Słupsk) – 1 r. rsc, Ryszarda Włodarskiego („Czarni” Słupsk) – 2r. Ab, Henryka Kudłę („Broń” Radom) – 1 r. rsc i w finale Zygmunta Pytera („Gwardia” Koszalin) – 1 r. rsc. Ponadto zdobył srebrny medal w międzynarodowym turnieju o „Złoty Pas Aleksandra Polusa”, ulegając w finale z Emilio Sole (Hiszpania) i wystartował w Mistrzostwach Europy Juniorów w Rimini (Włochy), przegrywając na punkty w eliminacjach wagi półśredniej z Rudolfem Huberem (RFN).

W następnym sezonie Jerzy Kaczmarek rozpoczął już regularne starty w dorosłej rywalizacji. Chociaż trzeba przyznać, że seniorski ring nie był już dla łodzianina tak szczodry w sukcesy, jak starty w młodszej grupie wiekowej.

Chociaż w 1981 r. Jerzy Kaczmarek wystartował w wadze lekkośredniej na mistrzostwach Europy w Tampere (Finlandia). W fazie eliminacyjnej kontynentalnych zmagań Polak po twardej walce wypunktował zawodnika gospodarzy Peli Mikkolę stosunkiem głosów 4:1. Natomiast w ćwierćfinale skrzyżował rękawice z broniącym tytułu mistrzowskiego Miodragiem Perunoviciem (Jugosławia). W inauguracyjnej rundzie tego pojedynku – po zainkasowaniu kilku trafień rywala – J. Kaczmarek upadł ma matę. Jednakże podniósł się z desek i przyjął postawę w regulaminowym czasie. Po czym natychmiast został odesłany do narożnika przez niemieckiego arbitra Baumgarta, kończąc – mimo protestów – swój udział w kontynentalnych mistrzostwach bez medalu.

Co do innych startów Jerzego Kaczmarka  na dorosłym ringu warto dodać, że w mistrzostwach Polski wychowanek Wiktora Sochaczewskiego wywalczył dwa brązowe medale w Zabrzu (1981) i w Gdańsku (1986). Podobnie było w startach międzynarodowych, w których pierwszy polski wicemistrz świata juniorów zdobył brązowe „krążki” na Memoriale V. Prohazky w Ostrawie (CSRS) w 1983 r., w „Czarnych Diamentach” w Katowicach w 1986 r., czy „Złotym Żubrze” w 1989 r. rozegranym w Białymstoku. Chociaż w 1983 r. łódzki gwardzista pokazał, że wciąż  jest zawodnikiem,  z którym należy się liczyć, zwyciężając w „Złotej Łódce”.

W kolejnych sezonach pierwszy polski wicemistrz świata juniorów skupił się głównie na startach klubowych  w lidze. Zapisał jednak na swoim koncie także kilka zwycięstw w seniorskich mistrzostwach  Łódzkiego OZB, których zgromadził w sumie na swoim koncie sześć (1981, 1982, 1985, 1986, 1988, 1989).

W 1990 r. - po rozwiązaniu drużyny ligowej w „Gwardii” Łódź – Jerzy Kaczmarek postanowił zawiesić rękawice na kołku. Zajął się szkoleniem w swoim macierzystym klubie, gdzie pomagał przez jakiś czas jednemu ze swoich trenerów Stanisławowi Pisarkowi. Obecnie zdobywca historycznego medalu dla Polski na MŚJ – któremu przybyło nieco lat – nie jest związany z pięściarstwem. Skupia się na innych kwestiach, będąc szczęśliwym mężem, ojcem i dziadkiem.

- Dzięki pięściarstwu poznałem wiele krajów. Byłem w USA, Japonii, Korei Płn. Zwiedziłem także sporą część Europy. Natomiast występy w ringu i systematyczny trening pozwoliły mi na wyrobienie dyscypliny, która pomaga w życiu. Co prawda nie wszystko potoczyło się tak, jak tego oczekiwałem. Jednak i tak jestem zdania, że przeżyłem wspaniałą przygodę – stwierdza Jerzy Kaczmarek, podsumowując swoją pięściarską przygodę.