KOBIETY vs MĘŻCZYŹNI: REFLEKSJA NA TEMAT SUKCESÓW POLSKIEGO BOKSU

Kacper Bogdanowicz, Opracowanie własne

2021-02-10

Zapraszamy do lektury drugiego tekstu Kacpra Bogdanowicza na naszym portalu. Tym razem trener Bogdanowicz wskazuje istotne różnice między kobiecym i męskim boksem olimpijskim w Polsce.

KOBIETY vs MĘŻCZYŹNI 

Z pełną świadomością można stwierdzić, że 2020 rok mimo zawirowań związanych z koronawirusem był całkiem udany dla polskiego boksu olimpijskiego. Wszystko za sprawą zawodników z niższych kategorii wiekowych. Najpierw pod koniec listopada w czarnogórskiej Budwie zorganizowano Mistrzostwa Europy Juniorów, następnie w pierwszych dniach grudnia Mistrzostwa Europy Kadetów w stolicy Bułgarii. Łącznie na tych dwóch imprezach reprezentacja Polski zdobyła 12 medali: 3 złote, 3 srebrne oraz 6 brązowych. Złote krążki wywalczyły: Alexas Kubicki, Daria Parada i Oliwia Czerwińska, srebro: Izabela Rozkoszek, Julianna Rutkowska i Weronika Bochen. Na najniższym stopniu podium stanęły: Natalia Kuczewska, Julia Szeremeta, Barbara Marcinkowska, Aleksandra Kożak i Kinga Rewińska. Brąz zdobył również Nikolas Pawlik.

Nie trzeba być wybitnym znawcą boksu, żeby tymi prostymi przykładami potwierdzić fakt dominacji kobiet w tym z pozoru męskim sporcie. W świadomości nie tylko kibiców przeważa stereotyp, w którym boks jest demonstracją siły, polegającą na okładaniu się pięściami po głowie. Wbrew pozorom, siła i ogólnie rozumiana agresja to tylko cząstkowe składowe tego wszystkiego, co przekłada się na rezultat pojedynku. Nie bez powodu potocznie mówi się o szachach w kontekście boksu, dyscypliny, która wymusza racjonalne myślenie, cierpliwość oraz opanowanie. Wchodząc do ringu trzeba być świadomym zasad i reguł. Walcząc trzeba być ciągle skupionym, aby wcześniej zaplanowane ruchy móc zrealizować w ferworze walki. Finalnie nie można pozwolić przeciwnikowi na wyrządzenie krzywdy, należy wyeliminować mocne strony rywala, dzięki czemu sami możemy zadać jak największą ilość ciosów.

Obserwując wiele imprez pięściarskim w naszym kraju, począwszy od „pierwszego kroku” kończąc na randze mistrzowskiej, bez względu na to, na jakim poziomie są rozgrywane pojedynki, mogę stwierdzić, że różnica w walkach kobiet i mężczyzn jest wyraźna. Różnice, o których chcę wspomnieć polegają na odmiennym prowadzeniu walki. Chłopcy i mężczyźni w głównej mierze swoją taktykę opierają na sile i dominacji. Tym samym zapominają o podstawowych elementach boksu, bez których pięściarstwo nie byłoby nazywane szlachetną sztuką. Ktoś, kto wychodzi do ringu, żeby ślepo atakować przy maksymalnym zużyciu energii, nie ma czego szukać w tym sporcie. Owszem, takie rozwiązania są idealne dla widza, bo dzięki nim mamy widowiskowe nokauty. Tylko że te nokauty nie są zbyt częste, a w zamian po kilku minutach mamy najczęściej beznadziejne widowisko dwóch zmęczonych sportowców walczących o przetrwanie. Zmęczenie wywołane bezmyślnością całkowicie przyćmiewa racjonalne myślenie. Zawodnik na sali treningowej może być wybitnym technikiem, może wykonywać wszystkie zadania książkowo, ale gdy w grę wchodzą dodatkowe emocje i pierwotne instynkty, na nic zdają się setki przepracowanych godzin na treningach.

W sporcie - tak jak w życiu - wszystko zaczyna się w głowie. Statystycznie kobiety podejmują mniej ryzykowne decyzje, są bardziej rozsądne niż mężczyźni. Kobiety w boksie mogą to przełożyć na mniej ryzykowne prowadzenie walki, dzięki czemu jesteśmy świadkami bardziej technicznych starć, kosztem bezmyślnych wojen. Druga rzecz to fakt, że kobiety potrafią dłużej utrzymywać skurcz izometryczny, dzięki czemu mniej się meczą, a jeżeli mniej się męczą, to dłużej będą walczyć. Jednocześnie pozostanie świeżość umysłu potrzebna do kluczowego elementu, czyli taktyki. Zawodnicy, którzy nie rozumieją, że walka musi być przemyślana, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a każdy nawet najmniejszy ruch będzie miał swoje konsekwencje, że zwycięstwa nie odnosi się tylko za pomocą mocnych ciosów w głowę, nie będą potrafili wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.

Sukces zawsze ma dwóch ojców, zawodnika i trenera. To w gestii tego drugiego leży poziom wyszkolenia pięściarza, to właśnie trener powinien kierować podopiecznego na odpowiednie tory. Jeżeli sam nie zrozumie, na czym polega nasza cudowna dyscyplina, nic z tego nie będzie. Nic nie pomogą ładnie wyglądające urywki na tarczy i kopiowanie treningów wzorując się jedynie na highlights czołowych zawodników. Nie można przecież uczyć gry w szachy samemu nie znając zasad. Dążenie do wygranej za wszelką cenę, skupianie  się tylko na jednym aspekcie do niczego nas nie doprowadzi. Należy usuwać stare nawyki „urywania głowy”, tłumaczyć, że do wygranej prowadzi coś więcej niż „wiatraki w rękach”. Niwelowanie takich praktyk chociażby kosztem przegranej walki na bezwartościowym turnieju powinno doprowadzić rodzimy boks do takiego poziomu, jakiego byśmy sobie życzyli. Możemy też wciąż iść modelem szkoleniowym polegającym na zdobywaniu medali Mistrzostw Polski, bo wszyscy tak robią, ale co się stanie, jeżeli wyjedziemy gdzieś poza granice naszego kraju? Pytanie oczywiście retoryczne.

Paniom się udaje, właśnie dzięki wrodzonym zdolnościom psychofizycznym i umiejętnościom samodzielnego podejmowania decyzji, do których nie potrzebują wielu zewnętrznych bodźców. Wystarcza im mentalność i ambicja. Skupienie większej uwagi na technicznym prowadzeniu walki i uzyskiwaniu wszechstronności może pomóc w przeskoczeniu pewnego poziomu, który prześladuje krajowy boks olimpijski od dłuższego czasu. Myślenie - słowo klucz.

KACPER BOGDANOWICZ