OCZY NA OLIMP #10: NOWOROCZNE ŻYCZENIA

Łukasz Famulski, Informacja własna

2020-12-31

Koniec roku to czas podsumowań, życzeń, marzeń, oczekiwań czy postanowień. I nie da się ukryć, że o podsumowania w seniorskim męskim boksie olimpijskim nie będzie łatwo. Poza przerwanymi kwalifikacjami olimpijskimi i mistrzostwami Polski, które jednak dużych zmian nie przyniosły to nie ma do czego wracać. Nie będę zatem podsumowywał, ponieważ trzeba patrzeć w przyszłość.

Plusy są: niewątpliwie kobiety we wszystkich grupach wiekowych. Zdolna (mimo bardzo małej konkurencji w kraju) młodzież. Durkacz o krok od kwalifikacji olimpijskiej. Minusów jest sporo, ale o tym może przy innej okazji. Choć na jeden (mało oczywisty) zwrócę uwagę: to wyjątkowo skromna liczba nowych/ciekawych pięściarzy, którzy „wyskoczyli” na MP seniorów. Tak przy okazji pamiętam jak po zakończonym turnieju krążyły gratulacje z dobrej oglądalności finałów. Wczoraj wypłynęły statystyki, pokazujące, że pojedynek 1/8 MŚ w darcie w wykonaniu Krzysztofa Ratajskiego obejrzało 2 razy tyle widzów. To tak jakby reprezentacja Polski w piłce nożnej cieszyła się, że jej mecze z mistrzostw ogląda „aż” połowa widowni skoków Małysza. To jednak tylko dygresja i już to zostawiam…

Życzenia wymagałyby tego, aby skierować je do konkretnych osób. A to nie jest łatwym zadaniem, ponieważ niektóre decyzyjne osoby same chcą wybierać zagadnienia, o których można rozmawiać. Inna sprawa jest taka, że ja wychodzę z założenia, iż nawiązywanie w dyskusji o sporcie do spraw związków i tego co się dzieje przy stolikach jest czymś podobnym do wykorzystywania w kabarecie czy stand-upie wyłącznie polityki. Tak naprawdę o polityce nie trzeba żartować, bo ona sama w sobie jest żartem i tam żart robi się sam. Dlatego tak jak mówię, pewnie wiele osób bardziej ciekawią różne słowne szarpaniny, ale ja traktuje to lakonicznie. Na liście życzeń jest to, żeby młodzieżowe mistrzostwa świata, które odbędą się w kwietniu tego roku w Kielcach (co trzeba uznać jako sukces obecnego prezesa), były nie tylko sukcesem organizacyjnym (bo co do tego, ze przedstawiciele AIBA wyjadą zadowoleni nie mam wątpliwości), ale również sportowym dla naszych reprezentantów.

Marzenia? No tutaj jest cała ogromna lista. Głównym wielkim marzeniem jest medal olimpijski, który choć na chwilę zwróciłby oczy wielu na boks olimpijski. Jego szlachetność, piękno, ale i problemy, z jakimi borykał się pewnie zawsze i takie problemy, z którymi mierzy się od kilkunastu lat. Natomiast takim długofalowym marzeniem jest powstanie wreszcie konkretnego jednolitego systemu szkolenia, żebyśmy nie traktowali największych imprez, czyli IO i MŚ, jak śnieg na święta, czyli: jak nie w tym roku, to może w następnym. Żeby skończyło się wieczne patrzenie w przyszłość jako forma pewnego usprawiedliwienia i w przeszłość jako forma westchnienia. Żeby być uczciwym trzeba przyznać, że w boksie zawodowym nie jest lepiej (bo są to naczynia połączone, czy to się komuś podoba czy nie), a zwycięstwo Głowackiego z Huckiem sprzed 6 lat też już zyskało status „bramki na Wembley ’73”. Tak naprawdę tych marzeń jest tak dużo, że ciężko o przelanie ich na papier…

Oczekiwania? Tutaj pozwolę sobie na taki lapidarny pragmatyzm. Otóż oczekiwałbym tego, czego tak naprawdę oczekują wszystkie strony, czyli dobra boksu i otwartości na to, aby promować boks olimpijski. Dla przykładu powiem, że nierzadko mają miejsce zgrupowania kadry narodowej. Może wypadałoby raz na jakiś czas pomyśleć o tym, by zrobić coś w stylu dnia medialnego i otwierać się na więcej podmiotów niż samą telewizję. Trener Zbigniew Raubo za czasów prowadzenia reprezentacji seniorów zwykł mawiać „Kadra to nie jest przytułek dla obłąkanych (…) to są tacy sami reprezentanci Polski jak Robert Lewandowski”. Może jak nie idzie sportowo, warto dać tym zawodnikom takiego pozytywnego kopa, żeby rzeczywiście poczuli się reprezentantami kraju w ważnej, globalnej dyscyplinie sportu. Byłem kiedyś zdumiony jak usłyszałem Rafała Kaczora opowiadającego o igrzyskach w Pekinie, kiedy mówił o tym, że jadł obiad z ludźmi, których znał z telewizji (dodajmy: takimi samymi reprezentantami kraju jak on). I jeszcze jeden mały szczegół: warto byłoby odejść już od zielonego płótna przy stolikach wokół ringu na krajowych czempionatach. To nigdy nie wyglądało dobrze, a jestem pewien, że w trzeciej dekadzie XXI wieku nie zacznie nagle wyglądać lepiej.

Zostały już tylko postanowienia. Nie będę wymuszał na nikim postanowień, bo zakładam, że każdy wie co ma robić, żeby było lepiej. Mogę tylko postanowić, że konsekwentnie i obiektywnie oraz na tyle, na ile się da zawsze, będę kierował swoje OCZY NA OLIMP…

ŁUKASZ FAMULSKI