CZERNINA Q AND A #2: FURY, CANELO, NRD, SENTINO

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2020-12-27

Drugi odcinek Q and A, a w nim odpowiedzi na pytania z poniedziałku. Od najlepszych lewych prostych, przez walki Fury'ego z dawnymi mistrzami, do boksu w NRD i Canelo rapu. Towarzyszki i towarzysze - smacznego życzy awangarda związku.

CZERNINA Q AND A #2: FURY, CANELO, NRD, SENTINO

1. Czytelnik o nicku ''puncher48'' pyta, ''który lewy prosty był najlepszy w historii - nie patrząc na osiągnięcia, a jedynie na technikę i skuteczność działania (Holmes, Michalczewski, Pulew, Sturm, Gołota z walk z Bowe'em a może ktoś, kogo zupełnie nie kojarzymy?)''.

Wybranie najlepszego lewego prostego w historii jest niemożliwe, to cios zbyt złożony w swojej prostocie, godny wielotomowej analizy. Każda epoka ma co najmniej kilkunastu zawodników, którzy mistrzowsko biją lewym prostym. Do wymienionych wyżej mogę dołożyć m.in. Joe Gansa, Benny'ego Leonarda, Sugara Raya Robinsona, Jana Szczepańskiego, Sumbu Kalambaya, Ike'a Quarteya, Floyda Mayweathera Juniora i Julio Cesara La Cruza. Filozofia tego uderzenia różni się w zależności od szkoły boksu i stylu danego zawodnika. Lewy prosty spełnia wiele funkcji, ''można nim wygrywać walkę na wszelakie sposoby'', jak mawiał jugosłowiański odpowiednik Feliksa Stamma, Bruno Hrastinski. W europejskiej, a właściwie wschodnioeuropejskiej szkole boksu, która wywodzi się głównie z rosyjskiej myśli szkoleniowej, kluczem jest przemieszczanie masy. Odbicie tylną nogą, skręt tułowia i przeniesienie ciężaru na przednią nogę oraz zakończenie ruchu skrętem nadgarstka i osłonięciem podbródka barkiem. Ciosu nie powinno się sygnalizować, ale najlepsi znajdują swoją drogę zadawania lewego prostego, np. lewy prosty Michalczewskiego był teoretycznie sygnalizowany wysuniętym na bok łokciem. W praktyce ''Tiger'' zadawał cios tak sprawnie i pod takim kątem - znajdując się przy tym niemal zawsze w idealnym dystansie - że wygrywał wojnę lewych prostych nawet z Virgilem Hillem, nie bez powodu uważanym przez Amerykanów za jednego z mistrzów jabu. Wysunięcie łokcia pomagało Polakowi w uzyskaniu odpowiedniej mocy, głowa rywala odskakiwała jak piłeczka na sznurku.

CZERNINA Q AND A #1: SIEKIERA, MOTYKA, BIMBER, ARKAN >>>

Wielu legendarnych polskich bokserów uważało, że najlepszy lewy prosty posiadał wspomniany Jan Szczepański, który wygrał tym ciosem igrzyska w Monachium w 1972 roku (przez cały turniej zmagał się z czyrakiem na prawej dłoni, co znacząco ograniczało jego ofensywne możliwości). Koci doskok, zwody i odchylenia Szczepańskiego, towarzyszące jego szermierczemu sztychowi lewą ręką - to wszystko można zobaczyć w scenie z filmu ''Przepraszam, czy tu biją?'' Marka Piwowskiego. Milicjanci Milde (Jerzy Kulej) i Górny (Szczepański) ubierają rękawice i sparują w palarni komendy, w koszulach i krawatach. Obaj pokazują w tej kultowej minucie klasę światową. 

2. Czytelnik o nicku ''trashtalk'' pyta, ''jakie szanse miałby Tyson Fury na pokonanie Alego, Lewisa i Tysona? Oczywiście piszę o starciach prime vs prime''.

Tyson Fury to unikat, nie było w historii wagi ciężkiej olbrzyma, który poruszał się z taką lekkością i elastycznością, dysponował tak ruchomym tułowiem i tak kozackim instynktem walki. A przecież oprócz elitarnej obrony i ringowej inteligencji ma dużo więcej atutów, m.in. umiejętnie wykorzystywaną w brudnym boksie siłę fizyczną i końską wydolność. ''Król Cyganów'' w prime jest wyzwaniem dla każdego czempiona z poprzednich epok. 

Fury vs Tyson - ilekroć oglądam walkę Tysona z Tonym Tuckerem, zadaję pytanie, jak ''Żelazny Mike'' poradziłby sobie, gdyby walczył tego dnia z ''Królem Cyganów''?  Myślę, że po nerwowym początku Fury zacząłby się wieszać na Tysonie, ostro klinczować i co jakiś czas wyprowadzać ciosy na korpus lub podbródkowe w zwarciu. Mieszałby te motywy ze swoim klasycznym tańcem, krążeniem wokół Tysona, zwodami i zmienianiem pozycji. ''Żelazny'' być może zraniłby Fury'ego lewym na dół lub skontrowałby go jakąś bombą i posłał na deski, ale w ogólnym rozrachunku nieznacznie (60/40) faworyzuję Brytola. Różnica warunków fizycznych, wyczucie dystansu, obrona i brudny boks zrobiłyby swoje, choć widmo nokautu wisiałoby nad Furym do ostatniego gongu. 

Fury vs Lewis - tutaj szanse rozkładają się po równo. Lennox miał kapitalny lewy prosty, ale nie zawsze wygrywał wojnę jabów, zwłaszcza gdy rywal bił w nietypowych płaszczyznach, a właśnie w ten sposób jabuje Fury, który dysponuje również lepszą obroną niż Lennox i sprawniej się porusza. Do pewnego momentu sprawiałby Lewisowi poważne kłopoty, pozostając w nieustannym ruchu. Nie mógłby jednak wywierać takiej presji, jaką wywierał na Wilderze i nie mógłby górować w walce z bliska. W drugiej połowie pojedynku Lewis poszedłby na przełamanie, Fury być może ograłby go balansem na linach, ale na pewno przyjąłby w którejś z narzuconych przez Lennoxa wymian mocne ciosy. Widzę niezwykle wyrównaną konfrontację i kontrowersyjny werdykt.

Fury vs Ali - 60/40 na korzyść Alego. Fury nie miałby przewagi szybkości, a przy tym musiałby zapewne ścigać rywala, bo w walce dystansowej Ali punktowałby seriami z doskoku. Inna sprawa, że Fury to nie Ernie Terrell i nie dałby się Alemu bezkarnie obijać. Pytanie tylko, co robi Tyson, gdy ma Alego zamkniętego w narożniku. Podejrzewam, że Ali nie dałby sobie zrobić zbyt wielkiej krzywdy (''Rope-a-dope you big clumsy Brit!''). A nawet gdyby przyjął coś bardzo mocnego, pomogłaby mu żelazna szczęka. ''Król Cyganów'' rządzi tym światem, ale styl Muhammada jest kryptonitem. 

3. Szymon Piotrowski pyta, ''kto twoim zdaniem jest w stanie pokonać Canelo w najbliższych dwóch latach?''.

Wciąż mam wrażenie, że Billy Joe Saunders i Caleb Plant to naprawdę trudni stylowo rywale dla Canelo. Skracanie ringu chwilami dobrze wyglądało w walce ze Smithem, ale np. Kowaliow i Jacobs radzili sobie pod względem pracy nóg dużo lepiej niż Brytyjczyk (inna sprawa, że skracanie ringu nie jest dla Alvareza priorytetem). W walkach z bardzo szybkimi na nogach Saundersem i Plantem Canelo nie mógłby tak swobodnie regulować tempa jak w trzech ostatnich pojedynkach. ''Sweethands'' lub ''Superb'' w życiowej formie są w stanie wygrać z Canelo, choć Meksykanin jest oczywiście faworytem tych konfrontacji. Prawdopodobnie skoncentrowałby się w pierwszej fazie walki na uderzeniach na korpus i stopniowo przejmowałby kontrolę. Pojedynek z Jermallem Charlo? To również poważne wyzwanie, ale kiedy odbierze się Jermallowi jego potężny jab, dużo traci na jakości. Początkowe rundy pokażą w tym pojedynku wszystko. Jeżeli Canelo będzie w swoim stylu neutralizował lewy prosty, to wygra stosunkowo łatwo. Podobnie jak trzeci publiczny sparing z Bumlovkinem.

CZERNINA: HENNESSY >>>

Nie wiem, czy realne są w najbliższych dwóch latach walki z Davidem Benavidezem i Demetriusem Andrade. Bliżej jest pewnie ta pierwsza, gdyż Benavidez deklaruje chęć pozostania w wadze super średniej. W każdym razie nie widzę jeszcze u Davida wystarczającego wyrafinowania. Jego praca nóg, obrona i styl pasują Canelo. ''El Bandera Roja'' lubi się bić w półdystansie i nie obniża pozycji, z Alvarezem ten numer nie przejdzie. Benavidez - niewątpliwie oryginalny talent - powinien dodać do swojej defensywy nowe elementy, podwójna garda to na Canelo za mało. Czy Benavidezowi starczy dyscypliny, by się rozwijać? Większym zagrożeniem dla rudego wydaje się obecnie Andrade. Długi, śliski, lotny mańkut o wysokich umiejętnościach, odpowiednim doświadczeniu i wyjątkowym swagu. Walka z ''Boo Boo'' musiałaby mieć szczególną stawkę, by Canelo podjął ryzyko. 

Coraz głośniej mówi się o potencjalnym starciu Alvareza z Errolem Spence'em Juniorem, a niektórzy kibice i dziennikarze zaczęli się nawet domagać walk z ''półciężkimi'': Arturem Beterbijewem i Dimitrijem Biwołem. Spence Jr to raczej melodia dalekiej przyszłości, jednak w 2022 roku ta walka stanie się zapewne możliwa. Teoretycznie, bo w praktyce Canelo nie będzie moim zdaniem chętny, by walczyć w wadze średniej, a Spence Jr raczej wykluczy skok do super średniej. Zdaje sobie sprawę, że już w limicie 160 funtów jego atuty mogą wyparować. Beterbijew i Biwoł? Nie widzę sensu i potrzeby tych walk, Alvarez nie musi już niczego udowadniać. Przyznaję natomiast, że Biwoł byłby dla mnie na dziś lekkim faworytem starcia z Canelo. Rosjanin to w dystansowej walce prawdziwa, mocno bijąca maszyna i bardzo trudno byłoby go ujarzmić mniejszemu, wolniejszemu na nogach królowi P4P.  

4. Czytelnik o nicku ''Clevland'': ''bokserzy o największym zasięgu (ręce do kolan) a bokserzy najsilniej bijący. Czy jest jakaś korelacja?''

Zdecydowanie tak. Wymieniam pierwszych z brzegu ludzi, którzy kojarzą mi się z atomowym uderzeniem: Deontay Wilder (211 centymetrów zasięgu), George Foreman (200 cm), Gerald McClellan (196 cm), Bob Foster (201 cm), Thomas Hearns (198 cm), Earnie Shavers (201 cm), Sonny Liston (213 cm), Sam Langford (188 cm przy 170 cm wzrostu). Na listach największych puncherów zdecydowana większość gości ma duży lub bardzo duży zasięg, choć zdarzają się krótkoręcy killerzy w typie Marciano czy Tuy. Nie jestem naukowcem, więc nie będę się na ten temat przesadnie wymądrzał, ale na pewno bokserzy o ogromnym zasięgu stosunkowo często biją mordercze długie ciosy. Prawa fizyki im sprzyjają, trzeba jednak powiedzieć, że łańcuch kinematyczny odpowiedzialny za siłę uderzenia jest cholernie skomplikowany. Gęstość i grubość kości, struktura ścięgien, przewaga danego rodzaju włókien mięśniowych, technika wyprowadzania ciosów - to wszystko ma wpływ na jakość łańcucha kinematycznego. ''Moc w pięści'' można poprawić wzmacniając choćby mięśnie głębokie, ale puncher nie istnieje bez sprzyjającej genetyki. Na przykład król MMA Jon Jones nie jest puncherem mimo 215 centymetrów zasięgu i harmonijnego płaszcza mięśniowego. Czegoś mu brakuje i zawsze będzie brakować.

5. Czytelnik o nicku ''Baron Von Trockhy'' pyta, ''czy byli w przeszłości jacyś mocni pięściarze z NRD i dlaczego świecili w nocy jak żarówki 150W? Zdjęcia owych zakazanych mord z Deutsche Demokratische Republik mile widziane''.

NRD stopniowo zwiększała nakłady na boks, coraz bardziej doceniając jego wagę na arenie międzynarodowej. W latach 80. wschodnioniemieckie pięściarstwo stało się prawdziwą potęgą, zwłaszcza w Europie. Szczytowymi punktami były m.in. mistrzostwa kontynentu w Budapeszcie w 1985 roku (pięć złotych medali, jeden srebrny, zwycięstwo w klasyfikacji medalowej), igrzyska w Seulu (dwa złota, jedno srebro, trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej) i mistrzostwa świata w Moskwie w 1989 roku (jedno złoto, cztery srebra, dwa brązy, trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej). Notabene sekretarz generalny AIBA, Karl-Heinz Wehr był agentem Stasi i ujawnił swoim mocodawcom korupcyjną podszewkę koreańskich igrzysk. Niedługo później, w kolejnej epoce - po upadku muru i zjednoczeniu Niemiec - enerdowska myśl szkoleniowa (m.in. Fritz Sdunek, Michael Timm, Ulli Wegner i Manfred Wolke, mistrz olimpijski z 1968 roku) odgrywała kluczową rolę w niemieckim boksie, zarówno olimpijskim, jak i zawodowym. 

Nie będę się tutaj skupiał na dopingu, choć stanowił on jedną z podstaw całego zjawiska ''Sport im Osten''. Tyle, że postrzeganie NRD jako czarnej owcy mocno zmieniło się w RFN za sprawą raportu naukowców z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta w 2013 roku. Ujawniono wtedy, że skala zachodnioniemieckiego, wspieranego przez najwyższe władze państwowe dopingu była nie mniejsza niż w bloku wschodnim i miała równie tragiczne skutki. Dlatego wolę stwierdzić, że enerdowski boks zbudowała głównie masowa, mająca naukowe podstawy selekcja (obejmująca dzieci już w okresie wczesnoszkolnym), a także pozornie tylko siermiężne koncepcje treningowe. Słynna niemiecka garda, konsekwencja taktyczna i przygotowanie fizyczne były przede wszystkim niezwykle efektywne. Jedynie w NRD mógł zresztą powstać tak ekstremalny wynalazek jak bokserski robot - Robert.

Bardzo szeroki temat enerdowskiego boksu wyczerpująco zgłębił Tim Neumann w książce ''Boxen in der DDR'', którą polecam zainteresowanym. Na koniec nazwiska kilku ciekawych bokserów z NRD (alfabetycznie): mistrz olimpijski z Moskwy Rudi Fink, superciężki Ulli Kaden (dwukrotny mistrz Europy), popularny ''dżentelmen'' Henry Maske (mistrz olimpijski z Seulu, mistrz świata z Moskwy i zawodowy mistrz świata), pochodzący z Polski Richard Nowakowski (wicemistrz olimpijski z Montrealu, brązowy medalista olimpijski z Moskwy, wicemistrz świata i dwukrotny mistrz Europy), Andreas Zulow (mistrz olimpijski z Seulu, wicemistrz świata z Moskwy, podobnie jak Nowakowski podopieczny Sdunka z Traktoru Schwerin, najmocniejszego enerdowskiego klubu). Poniżej niepełny pojedynek Nowakowskiego z Krzysztofem Kosedowskim w finale ME w Tampere w 1981 roku. Kosedowscy mieli do ''polskiego'' enerdowca pecha, bo Leszek Kosedowski przegrał z nim w półfinale igrzysk w 1976 roku, a Dariusz Kosedowski w lidze niemieckiej na początku lat 90. (o ile się nie mylę dwukrotnie).

6. Adam Gajda pyta, ''kto jest lepszym raperem, Sentino czy Taco? Jednym zdaniem''.

Sentino i Taco nie powinni być wymieniani w jednym zdaniu, każesz mi porównywać geniusza z ludzkim śmieciem.