BABILOŃSKI OSKARŻA: NIEŻYCZLIWI LUDZIE PRZESZKODZILI JEŻEWSKIEMU

Redakcja, Interia

2020-12-12

W mocnej rozmowie z Arturem Gacem - dziennikarzem zaprzyjaźnionego z nami portalu Interia - współpromotor Michała Cieślaka (20-1, 13 KO), Tomasz Babiloński stwierdził, że nieżyczliwi ludzie przeszkodzili w tym, by Nikodem Jeżewski (19-0-1, 9 KO) - pięściarz, który zastąpił chorego Krzysztofa Głowackiego - mógł dziś walczyć z Lawrence'em Okoliem (14-0, 11 KO) o pełnoprawne mistrzostwo świata WBO wagi cruiser.

BEZ SZANS? STS BARDZO DOBRZE PŁACI ZA WYGRANĄ JEŻEWSKIEGO >>>

Artur Gac: Gdyby Michał jednak wziął tę walkę z Okoliem, właśnie w ostatnim momencie, to dawałby mu pan jakieś szanse?

Tomasz Babiloński: Oczywiście bym go nie przekreślał, ale chyba musiałby zdarzyć się cud, czyli musiałby złapać Anglika jakiś doskonałym ciosem i wtedy mógłby wygrał. Okolie to zawodnik, który wie, jak boksować z niższymi od siebie. Teraz mam tylko nadzieję, że Nikodem Jeżewski, który wziął tę walkę, pokaże się z dobrej strony i oczywiście trzymam kciuki za jego wygraną. Natomiast wielka szkoda, że ta walka nie jest o tytuł. A dlaczego, to już pytanie do ludzi, którzy w tym przeszkodzili. Wielka szkoda, bo jakby nie było, Nikodem też mógł boksować o MŚ zamiast o pas International. To tak zwana polska życzliwość. Z tego miejsca gratuluję tym, którzy za tym stali.

To była polska robota?

W dużej mierze tak. Złośliwość, zazdrość i ego kierują niektórymi osobami z naszego środowiska. Na szczęście ja już tak bardzo nie biorę w tym udziału, bo szkoda zdrowia. Tak czy inaczej bardzo mocno trzymam kciuki za Nikodema, żeby spełnił swoje marzenia i pokazał się z jak najlepszej strony.

To smutne, co pan mówi, bo wydawać by się mogło, że jeśli walka wykracza poza polski rynek, to górę powinien brać wspólne dobro, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi.

A skąd, to nie to środowisko. Po prostu to nie był ten Polak, który miał wejść do ringu. Szkoda, bo koniec końców powinniśmy się razem cieszyć, że pod nieobecność jednego rodaka, drugi wskakuje na walkę o najwyższą stawkę. A tak mamy złośliwość od początku do końca. Z jednej strony można zrozumieć, że pilnują swoich interesów, ale z drugiej strony powinni patrzeć przez pryzmat dobra pięściarzy. Zawodnicy mają jedne kariery, a nie paręnaście, jak promotorzy, czy organizatorzy gal. Tymczasem były telefony i maile, że przecież Nikodem nie jest w rankingu WBO, więc nie może być pretendentem do pasa. Pewnym ludziom chodziło o wyeliminowanie jakiegokolwiek ryzyka, bo jakby Nikodem został tym mistrzem, to wtedy pojawiłby się problemy kto następny, na jakich zasadach i na jakich warunkach. Ogromna szkoda.

Cały wywiad TUTAJ >>>