30 LAT MINĘŁO - EVANDER HOLYFIELD vs JAMES 'BUSTER' DOUGLAS

2020-10-25, Łukasz Furman, Opracowanie własne

To już trzydzieści lat! 25 października 1990 roku opromieniony być może największą niespodzianką w historii boksu James "Buster" Douglas (30-4-1, 20 KO) - sensacyjny pogromca Mike'a Tysona, w pierwszej obronie pasów WBC/WBA/IBF królewskiej kategorii spotkał się z numerem jeden rankingów każdej tej federacji, byłym bezdyskusyjnym mistrzem wagi junior ciężkiej, Evanderem Holyfieldem (24-0, 20 KO).

Tuż po sensacji w Tokio było spore ciśnienie na rewanż "Bestii" z nowym mistrzem, ten jednak wybrał starcie brązowym medalistą olimpijskim z Los Angeles. Nie musiał dawać rewanżu, gdyż Holyfield ponad rok był oficjalnym pretendentem z ramienia każdej z trzech federacji. Pieniądze na stole leżały ogromne. Steve Wynn - prezydent Mirage Hotel w Las Vegas, wyłożył grubo ponad trzydzieści milionów dolarów ($32.1) za organizację tego pojedynku. Niewiele mniej w przetargu oferowała grupa Main Events reprezentująca interesy challengera, oferując $29,101,000. To dało obu pięściarzom największe dotąd gaże. Douglas miał gwarantowane aż $24,075,000, natomiast Holyfield $8,025,000. Ale Evander i jego ludzie zdążyli się zabezpieczyć i mieli podpisany kontrakt na pierwszą obronę pasów w razie zwycięstwa z Georgem Foremanem. Evander miał zarobić 19 milionów dolarów, Foreman 13 milionów, lecz żeby doszło do takiej potyczki, pretendent musiał najpierw uporać się z Douglasem. Don King przekonywał, że jeśli "Buster" znów zaskoczy, w drugiej obronie da rewanż Tysonowi za olbrzymie pieniądze. Nie precyzował jednak swoich planów. - To dla mnie swego rodzaju kolejne zwycięstwo. Don King oferował mi dziesięć milionów za rewanż z Tysonem zaraz po mojej wygranej. Teraz dostanę ponad dwadzieścia cztery - zacierał ręce "Buster" Douglas.

Po zostaniu bezdyskusyjnym mistrzem "Buster" nabrał wiele kilogramów. Potem szybko próbował je zrzucić. Wynn zaoferował nawet mistrzowi prywatną saunę w hotelu, do której dostęp miał tylko on. Wściekł się jednak pewnego dnia, gdy James zamówił jedzenie do pokoju za blisko sto dolarów i wycofał swoją ofertę. Podczas ceremonii ważenia champion zanotował 111,5 kilograma, czyli 6,6 kilograma więcej niż wtedy, gdy pokonał Mike'a Tysona. Pretendent wniósł na skalę zaledwie 94,3 kg. Po tej ceremonii do bukmacherów wpływały nowe zakłady. W ponad dziewięćdziesięciu procentach gracze - po tym co pokazał mistrz na ważeniu, stawiano na pretendenta. Kurs początkowo wahał się w stosunku 7:5 na wygraną challengera, lecz po wadze ustabilizował się na końcu na zwycięstwo Holyfielda w stosunku 12:5.

- Jestem gotowy na ten pojedynek, tak samo jak byłbym na Tysona. Wokół mnie robi się spore zamieszanie, ale potrafię sobie z tym radzić. To część tego biznesu. Bez różnicy mi, czy walczę z Douglasem czy Tysonem. Moim celem jest mistrzostwo wagi ciężkiej i po prostu dążę do realizacji tego celu. Na ten moment najlepszy jest James i to z nim się zmierzę. Okazał się wystarczająco dobry, by pokonać Tysona. Jeśli jednak będę w najlepszej formie, nie ma mowy, bym mógł to przegrać - mówił pretendent.

- Bardzo ciężko pracowałem na ten sukces i nie zamierzam tak łatwo oddać mojej zdobyczy. Prawie zawsze byłem skazywany na porażkę, więc nie przeszkadza mi to, że niektórzy we mnie nie wierzą. Nie obawiam się ani Evandera, ani nikogo innego. Pokonam go jeszcze szybciej niż pokonałem Tysona - uspokajał swoich kibiców niespodziewany champion.

- Evander trenuje z różnymi specjalistami. Staramy się też mieszać style sparingpartnerów podczas przygotowań, tak by od każdego coś czerpał. Evander dąży do celu jaki sobie wyznaczył. On tu nie będzie walczył z Douglasem, on po prostu będzie się bił o tytuł. Evander tak do tego właśnie podchodzi - wtrącił Lou Duva, charyzmatyczny szkoleniowiec pretendenta.

- Kiedy tylko ogłoszono ten pojedynek, stawiałem na "Bustera" Douglasa na punkty po równej walce. Dalej uważam, iż będzie to zaciekły bój, lecz teraz stawiam już na Holyfielda. Mój typ to Evander na punkty albo przez techniczny nokaut w samej końcówce. Początkowo James będzie chyba przeważał siłą ciosu, ale od około piątej rundy Holyfield powinien zacząć dochodzić do głosu - analizował znany dziennikarz Al Bernstein.

Organizatorzy nie stracili wcale pieniędzy, pomimo najwyższego przetargu w historii. Same wpływy z biletów dały ponad sześć i pół miliona zysku ($6,546,441). Ponad milion sprzedanych przyłączy PPV w cenie $34.95 zwróciło potężną inwestycję. Dodatkowo stacja Showtime zapłaciła 2,1 miliona dolarów za możliwość retransmitowania pojedynku.

Holyfield - w przeciwieństwie do swojego rywala, zrobił wszystko co mógł, by przygotować się jak najlepiej. Pomagał mu cały sztab ludzi. Nie tylko trzej główni trenerzy, czyli George Benton, Ronnie Shields i Lou Duva, ale również: Tim Hallmark - specjalista od przygotowania fizycznego, Lee Haney - jeden z najwspanialszych kulturystów w historii, inny specjalista od masy mięśniowej Chase Jordan oraz Marya Kennett, z którą Evander trenował... balet i taniec. Wszystko po to, by rozwijać się wszechstronnie i na każdej płaszczyźnie. Sparingpartnerzy Holyfielda - między innymi Philipp Brown i Eddie Richardson, po nokautach na sali treningowej zostali odesłani do domów. Pretendent był w życiowej formie.

Walka zawiodła, a w zasadzie nie walka sama w sobie, a postawa dotychczasowego mistrza. Oddał dwie pierwsze rundy. W trzeciej chciał uderzyć prawym podbródkowym, ale przeciwnik po odchyleniu skontrował krótkim prawym, posyłając go na deski. Douglas został wyliczony. Po wszystkim spadła na niego fala krytyki. Z różnych stron.

- Nie wiem, czy on dałby radę się podnieść, wiem natomiast, że nawet nie próbował. Popatrzyłem mu w oczy i nie wyglądał na ciężko znokautowanego - mówił Mills Lane, sędzia główny tego pojedynku, który wyliczył Jamesa do dziesięciu.

- Mówiłem wam, że na koniec nie chodzi o rozmiar mięśni, tylko o rozmiar serca do walki. I dlatego wygrałem. W porównaniu z nimi jestem małym zawodnikiem, ale za to z wielkim sercem. A do tego bardzo ciężko pracuję na treningach. Boksowałem zgodnie z obraną wcześniej przez nas taktyką. Rozpoczynałem akcje lewym prostym i wiedziałem, że prędzej czy później coś z tego wyjdzie. Skupiałem się tylko na sobie. Podczas przygotowań szykowaliśmy zresztą kontrę na jego prawy podbródkowy. Skontrowałem prawym, nie trafiłem jeszcze lewym, ale pierwszy cios wystarczył - mówił po wykonanej robocie nowy mistrz z Atlanty. Pokonany Douglas szybko udał się do szatni, nie rozmawiając z dziennikarzami. Jego kariera w tym momencie się zakończyła. Niektórzy czekali na rewanż "Bustera" z Tysonem, ale Don King, z którym Douglas wojował w sądzie, wykluczył taką możliwość.

- Nie ma mowy. Gdyby James przegrał po dobrej walce, od razu wziąłbym się za organizowanie takiego rewanżu. On jednak pokazał się z fatalnej strony. Kto przecież teraz zapłaciłby pieniądze, by znów oglądać go w akcji? Tyson wiedział, że Douglas nie ma serca do walki i po prostu się nie przygotował na niego. Zlekceważył go. Dał najgorszą walkę w życiu. Teraz Holyfield ma spotkać się z Foremanem i powiem wam, że widzę spore szanse na zwycięstwo Foremana. On bije naprawdę bardzo mocno i jeśli trafi czymś mocnym na szczękę, odeśle Holyfielda w krainę snów - mówił King.

Douglas tył w zastraszającym tempie i gdy zbliżał się do 190 kilogramów, wylądował w szpitalu. Jego życie było poważnie zagrożone. Wtedy wziął się w garść, powrócił do treningów i po blisko sześciu latach powrócił również na ring. Nie był już jednak tym samym zawodnikiem, który w lutym 1990 roku znokautował "Żelaznego" Mike'a. Zanotował sześć zwycięstw z rzędu, ale w czerwcu 1998 roku już w pierwszej rundzie odprawił go Lou Savarese. "Buster" wygrał jeszcze szybko dwie walki ze słabymi przeciwnikami i na dobre zawiesił rękawice na kołku w 1999 roku. Holyfield zaś tracił i zdobywał pasy mistrzowskie, zostając jedynym w historii czterokrotnym mistrzem świata wszechwag. W pierwszej obronie, tak jak było ustalone wcześniej, spotkał się właśnie z Foremanem. O tej walce szerzej pisaliśmy TUTAJ.

<< Powrót na stronę główną <<