ĆWIERĆ WIEKU TEMU BRUNO POKONAŁ McCALLA I ODEBRAŁ MU PAS WBC (WIDEO)

Redakcja, Informacja własna

2020-09-02

Ćwierć wieku minęło. Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu - 2 września 1995 roku, ulubieniec angielskich kibiców - Frank Bruno (39-4, 38 KO), przy czwartym podejściu do mistrzostwa dopiął w końcu swego i zrzucił Olivera McCalla (26-5, 18 KO) z tronu WBC wagi ciężkiej.

Potężnie zbudowany i mocno bijący Bruno przegrywał mistrzowskie walki z Timem Witherspoonem (TKO 11) w 1986 roku, Mike'em Tysonem (TKO 5) w 1989 i Lennoxem Lewisem (TKO 7) w 1993. To była jego ostatnia szansa. Na stadionie Wembley zebrało się ponad 23 tysiące kibiców. Dla McCalla była to druga obrona pasa zdobytego właśnie na Lewisie, którego znokautował w drugiej rundzie niemal dokładnie rok wcześniej.

To była dobrowolna obrona. Obaj wiedzieli, że zwycięzca będzie musiał spotkać się w kolejnej walce z Tysonem, który po wyjściu z więzienia i stoczeniu jednej walki został uznany przez federację za obowiązkowego challengera.

Panowie dobrze się znali. Osiem lat wcześniej, gdy Anglik odbudowywał swoją pozycję po porażce z Witherspoonem, miał okazję posparować z McCallem w Canning Town w Londynie. - Zrobiliśmy wtedy dwanaście rund. Z tego sparingu zapamiętałem, że dostałem kciukiem w oko, a on nie lubił ciosów na korpus. Miał bardzo mocny i trochę niedoceniany lewy prosty. To był naprawdę mocny i fajny sparing - wspominał przed pojedynkiem angielski pretendent.

- To jego najlepszy okres. Wciąż jest bardzo umięśniony, ale już bardziej gibki i elastyczny. Po każdej porażce wracał na salę i korygował błędy, stając się dojrzalszym i lepszym zawodnikiem. Dlatego też to najlepsza okazja, by w końcu zdobyć ten tytuł - podkręcał atmosferę trener George Francis, z którym Fran współpracował od 1986 roku.

Bruno wniósł na skalę 112,4 kilograma. Obrońca tytułu 106,5 kilograma, czyli nieco więcej niż w dwóch poprzednich walkach mistrzowskich. Anglik szukał tu swojej szansy i narzucił ostre tempo od początku. Reszta to już historia. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 115:113 i dwukrotnie 117:111 - wszyscy na korzyść Franka.

- Bardzo się cieszę. Po tylu latach poświęceń w końcu dopiąłem swego i spełniłem swoje marzenia. Nie było łatwo, ale udało się i dziękuję wszystkim, którzy przez te wszystkie lata mnie wspierali. Bruno wyszedł z nastawieniem, żeby mnie znokautować. Szczególnie ostatnia runda była ciężka, lecz udało się, wygrałem i przechodzę do historii jako mistrz świata - mówił po ogłoszeniu werdyktu uradowany Bruno.

Jeśli ktoś z młodszych kibiców nie widział jeszcze tej walki, niech teraz nadrobi zaległości.