FURY: WILDER PRZEGRA TYLKO ZE MNĄ I BYĆ MOŻE USYKIEM, RESZTĘ POKONA

Redakcja, iFL

2020-06-25

- Jeśli Wilder zwolni trenera Brelanda, ja natychmiast zatrudnię go do swojego zespołu. Deontay wciąż jest bardzo groźny, dla mnie najgroźniejszy, i tylko dwóch zawodników może go pokonać, ja oraz Usyk - mówi w ciekawym wywiadzie Tyson Fury (30-0-1, 21 KO).

Władze federacji WBC nakażą Fury'emu stoczenie obowiązkowej obrony tytułu wagi ciężkiej z Dillianem Whyte'em (27-1, 18 KO). Oczywiście najpierw czeka go jeszcze trzecia przeprawa z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO).

Mauricio Sulaiman - prezydent World Boxing Council, rozważa przyznanie Tysonowi statusu "Franchise champion", ale dopiero po odbębnieniu walk z Wilderem i Whyte'em. Tego mu nikt nie zamierza odpuścić, tym bardziej, że Whyte straszy WBC pozwami sądowymi.

- Whyte dostanie na pewno swoją szansę, choć nie wiem kiedy. Nikt tego nie wie. Skoro wszystko zostało na jakiś czas zamrożone, to i jego status challengera powinien też chyba być na jakiś czas zamrożony. Straciłem prawie rok przez pandemię, bo przecież pierwotnie plan był taki, że w połowie lipca biję się po raz trzeci z Wilderem, a na przełomie listopada i grudnia z Joshuą. Straciliśmy wiele miesięcy z powodu koronawirusa, więc o tyle samo miesięcy moje obowiązki wobec Whyte'a też powinny zostać przesunięte. Straciłem mnóstwo pieniędzy, ale nie narzekam. Przecież wielu ludzi straciło życie, więc nie marudzę, że straciłem trochę pieniędzy - mówi "Król Cyganów", który cały czas trenował. Teraz jednak wznowił zajęcia typowo bokserskie.

- Codziennie się ruszałem, sześć dni w tygodniu. Od czasu walki z Wilderem zrobiłem jednak dopiero czwarty trening bokserski, co nie oznacza, że nie robiłem nic innego. Cały czas pozostawałem w ruchu, w tej czy innej formie. I wyszło mi to na dobre, bo łokcie i pięści mogły odpocząć. W sumie jednak złapałem się na tym, że potrafiłem zrobić po cztery treningi dziennie, czyli więcej niż na normalnym obozie przygotowawczym. Ważę niewiele więcej niż podczas lutowego rewanżu z Wilderem i jeśli dziś dostałbym telefon, to za sześć tygodni byłbym gotowy do walki - przekonuje champion WBC. Jeszcze w tym roku znów skrzyżuje rękawice z Wilderem.

Amerykanin po lutowym starciu miał spore pretensje do swojego trenera Marka Brelanda za to, że ten rzucił ręcznik na znak poddania. Ale przecież przegrywał do wiwatu i być może powinien swojemu szkoleniowcowi wręcz podziękować. W każdym razie Fury "zagroził" Wilderowi, że jeśli ten rozejdzie się z tym fachowcem, to on ściągnie go do swojego sztabu.

- Jeżeli z jakiegokolwiek powodu Wilder pozbędzie się Marka Brelanda, ja go od razu zatrudnię. Ten facet zna się na rzeczy, a mój szacunek zyskał tym, że kierował się przede wszystkim najlepszym interesem swojego podopiecznego. Naprawdę wierzę, że Breland uratował Wildera przed znacznie poważniejszymi obrażeniami. W moim zespole nie będzie żadnych zmian, a jedyną osobą, która może zostać dokooptowana do naszej ekipy, jest właśnie Breland, jeśli zwolni go Wilder. Zaznaczam przy tym, że w mojej opinii Wilder to wciąż najgroźniejszy zawodnik w wadze ciężkiej i pokona każdego poza mną i może jeszcze Aleksandrem Usykiem. Usyk jest mniejszy, ale bardzo śliski, leworęczny i jest mistrzem rozgrywania takich potyczek. W żadnym wypadku nie można skreślać Wildera, bo jego zawsze dzieli tylko jeden cios od zwycięstwa. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że pokonałby dziś Joshuę, Whyte'a czy Millera. Tego jestem pewien na milion procent. Zresztą wiem z dobrych źródeł, że w przeszłości Joshua odrzucił ofertę dwóch walk z Wilderem, za które miał dostać w sumie 80 milionów dolarów - kontynuował Fury. Wciąż niepokonany Anglik ma przed sobą starcia z Wilderem oraz Whyte'em, lecz na horyzoncie są już dwie walki z Anthonym Joshuą (23-1, 21 KO) o wszystkie pasy królewskiej kategorii.

- Wiem tak naprawdę tyle samo, co przeczytacie w prasie. Doszliśmy do porozumienia w sprawie dzielenia pieniędzy z zysków i to tyle na ten moment. Reszta to już będą jakieś drobiazgi. Nie lubię natomiast rozmawiać o walkach, do których jeszcze bardzo daleko. Jestem przekonany, że znów pobiję Wildera, ale przecież nie mogę tego być pewnym na milion procent. Przed Joshuą przecież starcia z Pulewem i Usykiem. Jemu też może powinąć się noga. Nigdy nie lekceważyłem rywali, dlatego też wolę robić plany z walki na walkę. Kiedyś byłem dogadany na pojedynek z Davidem Price'em. Ja miałem pokonać Steve'a Cunninghama, a on Tony'ego Thompsona. Price został jednak wtedy rozbity. Zresztą Andy Ruiz Jr też sprawił wielką niespodziankę i pokrzyżował niektóre wcześniejsze plany ekipy Joshuy. W boksie, a już szczególnie w wadze ciężkiej, niczego nie można być pewnym - zakończył Fury.