DYREKTOR TVP SPORT O SPRAWACH BOKSERSKICH - SZPILKA, NAJMAN...

Redakcja, Kanał Sportowy

2020-05-07

Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport, był gościem Kanału Sportowego. Odpowiadał na różne pytania, między innymi o boks. Nie mogło zabraknąć oczywiście wątku Artura Szpilki (24-4, 16 KO).

- Czy zobaczymy Artura Szpilkę jeszcze w Telewizji Polskiej? Raczej nie, choć nigdy nie mów nigdy. Zobaczymy jednak najpierw, w którą stronę potoczy się jego kariera. Wyciągnęliśmy do niego rękę w trudnym dla niego momencie po porażce, dostał walki wieczoru w telewizji państwowej, a co za tym idzie dużą promocję, a on po walce atakuje naszych komentatorów. Tak się nie robi. Tak naprawdę Artur Szpilka nie jest dla mnie partnerem do rozmowy, tylko Andrzej Wasilewski, bo zawsze rozmawiamy z promotorem i organizatorem, natomiast nie pozwolę obrażać moich dziennikarzy. To po pierwsze, a po drugie uczciwość nakazuje, żeby mówić tak jak jest. Może nie był to największy skandal w boksie, ale Szpilka przegrał ten pojedynek. Na pewno do boksu samego w sobie się nie zrażamy. Przez te trzy laty odbudowaliśmy ten polski boks, który trochę dogorywał i była to poniekąd reanimacja trupa. Jestem po wielu rozmowach z panem Wasilewskim, nie wszystkie były przyjemnie i miłe, lecz wciąż pozostajemy partnerami i chciałbym nadal ten boks budować. Wracając do Szpilki, jego wypowiedzi były po prostu niefajne. Nie może być tak, że człowiek, który dostał dużą szansę od Telewizji Polskiej, potem obraża się nie wiadomo na co. Na pewno zawsze będziemy mówić prawdę o polskim sporcie i nie będziemy "ściemniać". Skoro przegrał, powinien wyjść, przeprosić kibiców za to, że zawiódł, być może źle zrobił wagę albo po prostu miał zły dzień. Taki jest sport i nikt nie będzie miał nigdy pretensji do Artura za to, że przegrał. Chodzi tylko o te niepotrzebne słowa, które padły potem z jego ust - powiedział Szkolnikowski.

- Raz w roku chcielibyśmy dużej walki w polskim boksie, tak jak to było w przypadku starcia Wach kontra Szpilka. Niestety bez systemu PPV, przy pieniądzach jakie płacimy, nie jesteśmy w stanie zorganizować wielkich imprez, na jakie może sobie pozwolić na przykład Polsat galą w PPV. Wydaje mi się jednak, że przez te trzy lata i tak zrobiliśmy dla tego boksu dużo i idzie to dobrą stronę. Mówi się o Głowackim, Sulęckim, Szeremecie, Czerkaszynie i kolejnych młodych zawodnikach. I będziemy to dalej budować - kontynuował szef sportu w TVP, a zapytany o największą zawodową porażkę wskazał na... Marcina Najmana i jego "galę" sprzed dwóch lat na Stadionie Narodowym.

- Moją największą porażką, którą do dzisiaj wspominam, była gala Marcina Najmana na Stadionie Narodowym. Dałem się wtedy trochę wpuścić w maliny. Zabrakło mi czujności, pan Marcin zapewniał, że sprzedał 30-40 tysięcy biletów, że będzie cały stadion, a ja niepotrzebnie oddałem tą całą część organizacyjną. To była duża wtopa organizacyjna. Do tego doszła dyspozycja Freda Kassiego, któremu odechciało się walczyć, była kwestia niskiego poziomu sportowego walki samego Najmana, która była kompromitująca w TVP 1. Chodzi mi jednak przede wszystkim o samą organizację. To była taka największa wtopa.