ROCZNICA WIELKIEJ WOJNY - JAMES TONEY vs WASILIJ ŻIROW

Łukasz Furman, Opracowanie własne

2020-04-26

Dokładnie siedemnaście lat temu - 26 kwietnia 2003 roku, Wasilij Żirow (31-0, 27 KO) przystąpił do siódmej obrony tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji IBF. W rolę pretendenta wcielił się James Toney (65-4-2, 42 KO). Była to jedna z najlepszych walk w historii kategorii cruiser, uznana zresztą za najlepszą potyczkę roku 2003.

Kazach był doskonałym amatorem. Przygodę z boksem olimpijskim kończył z rekordem 207-10 oraz złotym medalem olimpijskim z Atlanty na szyi w wadze półciężkiej. Dostał również Puchar Barkera dla najlepszego technika tamtych igrzysk. Rok wcześniej podczas Mistrzostw Świata przegrał w półfinale z Antonio Tarverem, lecz na ringu olimpijskim, również w półfinale turnieju, Wasilij zrewanżował się Tarverowi, wygrywając z nim pewnie 15:9. Zresztą złoty medalista odprawił w Atlancie całą plejadę gwiazd - kolejno Julio Cesara Gonzaleza (RSC 2), późniejszego mistrza świata, który zadał pierwszą porażkę Darkowi Michalczewskiemu, potem odprawił dwóch późniejszych pretendentów do mistrzostwa świata w gronie zawodowców - Pietro Aurino (18:13) i Troya Rossa (14:8), w półfinale Tarvera, a w wielkim finale Seung-Bae Lee (17:4), brązowego medalistę olimpijskiego sprzed czterech lat. Mocno bijący mańkut był też jednym z pierwszych klientów Ala Haymona. Wtedy jeszcze prawie nikt w boksie o Haymonie nie słyszał, ale Żirow był podobno z tej współpracy zadowolony. Toney z kolei uchodził za ogromny talent, który... przejadł swoją karierę. Bo oprócz talentu trzeba jeszcze ciężko pracować, a u Jamesa były z tym w ostatnich latach problemy. Oczywiście był kiedyś mistrzem świata wagi średniej i super średniej, lecz w półciężkiej przegrał dwukrotnie z Montellem Griffinem, a gdy wypunktował go również Drake Thadzi, "Lights Out" postanowił zmienić kategorię na cruiser. Pożegnano go wtedy również w grupie Top Rank, gdy przytył do blisko 125 kilogramów. Wygrał co prawda potem jedenaście walk z rzędu, w tym nad mocnymi Adolpho Washingtonem, Saulem Montaną, Jasonem Robinsonem i przede wszystkim Ramonem Garbeyem, lecz bukmacherzy stawiali w roli faworyta Żirowa. Pojedynek miał odbyć się już w styczniu, jednak champion nabawił się kontuzji żeber i walkę przeniesiono o trzy miesiące. Wasilij wracał na ring po ponad rocznej przerwie. Właśnie wtedy wymienił Iwajło Gocewa na Ala Haymona. A Haymon - poprzez wygraną nad Toneyem, miał mu pomóc w zorganizowaniu walki z Royem Jonesem Juniorem.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej Amerykanin wyczyniał cuda. Przewracał stoły i krzesła, obrażał wszystkich, przeklinał, aż w końcu wyprowadziła go ochrona. Mistrz patrzył tylko na niego i z niedowierzaniem oraz uśmiechem na twarzy kręcił głową. - To jego gierki, nie wchodzę w to. Moja gra jest prosta, zamierzam wyjść do ringu i skopać mu tyłek - komentował "Tygrys". Toney podczas spotkania oko w oko krzyczał do niego "Nie musimy wcale czekać do soboty, możemy zrobić to tu i teraz". Ale Żirow nie dał się sprowokować. - Mogę tylko się z niego pośmiać. On dużo gada, mieli tymi ustami bez sensu, ja natomiast przemawiam swoimi pięściami - stwierdził. To jemu zależało na tym pojedynku. Był uważany za najlepszego zawodnika w tym limicie i pokonując Toneya liczył potem na starcie ze sławnym Jonesem Jr.

Amerykanin oprócz wygadywania głupot, bardzo dobrze przepracował obóz przygotowawczy. - Brak motywacji sprawił, że momentami zaniedbywałem treningi. Przez osiem lat w ogóle nie biegałem. Tak naprawdę od czasu walki z Iranem Barkleyem dziesięć lat temu nie przygotowywałem się na sto procent. Zbijanie wagi do Jonesa Juniora to była katorga. Ja byłem przegrany wychodząc już do ringu, a on i tak nie zdołał mnie znokautować. Teraz jestem już dużo bardziej zdyscyplinowany. Sparowałem z małymi zawodnikami dla szybkości i refleksu, ale również z tymi z wagi ciężkiej. Skopię mu dupę - zapowiadał. I nie rzucał słów na wiatr. Głównym sparingpartnerem Jamesa był dawny rywal, Terry Porter. - Boksował z odwrotnej pozycji, a kiedy walczył ze mną, przyjmował dziesiątki ciosów i nadal był twardy. Wiedziałem od tego momentu, że jeśli kiedyś zakontraktujemy mocną walkę z jakimś mańkutem, na pewno sprowadzę Terry'ego na sparingi - tłumaczył Toney.

W tamtych czasach górny limit kategorii cruiser wynosił jeszcze 190 a nie 200 funtów, czyli tylko 86,15 kilograma. I właśnie tyle wniósł na skalę pretendent. Obrońca tytułu zanotował 85,2 kg.

Pojedynek był znakomity. Żirow bił dużo częściej, znakomity w defensywie Toney był za to skuteczniejszy. Kazach został ukarany w ósmej rundzie ostrzeżeniem, ale dla wielu wciąż wygrywał przed ostatnią rundą. W końcowych sekundach wyczerpany mistrz po świetnej kontrze Toneya poleciał na deski. Gdy sędzia doliczył go do ośmiu, zabrzmiał ostatni gong. Punktujący na potrzeby stacji HBO Harold Lederman miał u siebie remis. Bo walka pomimo dwóch ujemnych punktów dla Żirowa rzeczywiście była ciasna. Sędziowie tymczasem zaskakująco wysoko wskazali na Toneya - 116:110 i dwukrotnie 117:109. - Jaką oni oglądali walkę? - dziwił się po ogłoszeniu werdyktu Vernon Forrest. Podobnego zdania był Lou Duva, który również widział przewagę Żirowa.

- To co on wniósł do ringu po prostu nie wystarczyło na mnie. Widziałem i czułem, że opada z sił i zacząłem wyprowadzać mocne bomby. Ten cios z prawej ręki, który posłał go na deski, był po prostu przerażający - mówił zadowolony z siebie nowy champion. I zaraz potem zapowiedział wycieczkę do wagi ciężkiej. - Dajcie mi Lennoxa Lewisa. Chciałem Chrisa Byrda, który ma pas IBF w ciężkiej, ale on nie chce mieć ze mną w ogóle do czynienia. Moglibyśmy walczyć nawet teraz - mówił Toney.

- Długo czekałem, aż James się w końcu ocknie i weźmie do ciężkiej pracy. Tym razem był jednak zmotywowany i przyniosło to efekty - zacierał ręce trener nowego mistrza, równie sławny Freddie Roach. Panowie kiedyś ostro się starli, co spodobało się Toneyowi. - Ja nie lubię leszczy, którzy się obrażają o byle co. Kiedy Roach mi się postawił, od razu mi się spodobał - wspominał potem Toney, który kiedyś pobił się na sali z Johnem McClainem (późniejszym mężem Laili Ali, który znokautował Przemka Saletę dop. Redakcja). Po szarpaninie wybiegł do samochodu po pistolet. Tak więc z Jamesem nie było żartów. Ale również z Roachem. Gdy emocje opadły i obaj zaczęli rozmawiać na spokojnie, postanowili potem razem potrenować. I zaiskrzyło, a potem przyniosło to jeszcze wielkie sukcesy sportowe.

Toney przeszedł potem rzeczywiście do wagi ciężkiej, ale nie dla Lewisa czy Byrda, tylko na starcie z inną legendą, Evanderem Holyfieldem.

Statystyki ciosów:
Żirow 243/1032 (24%) - Toney 380/811 (47%)

- To był mój pierwszy występ od czternastu miesięcy. Muszę wrócić jak najszybciej na salę, a potem na ring, żeby ściągnąć z siebie do reszty rdzę. Wydaje mi się jednak, że i tak powinienem zwyciężyć. Ja to wygrałem. Byłem od niego aktywniejszy praktycznie w każdej rundzie poza ostatnią - mówił po walce Żirow. Kilka lat później rzucił nawet oskarżenia o doping w stronę Toneya. - Był dużo większy ode mnie i zaraz potem przeszedł do wagi ciężkiej. Trafiałem go naprawdę mocnymi ciosami, które innych nokautowały, a na nim nie robiły nawet wrażenia. To niemożliwe i wydaje mi się, że mogło mieć to związek z jakimś niedozwolonym wspomaganiem. Chciałem rewanżu, lecz nigdy nie udało się do niego doprowadzić - twierdził Kazach. Docenił za to Toneya w ankiecie magazynu The Ring z cyklu "Best I Faced", którą prezentowaliśmy Wam TUTAJ.

Jeśli jeszcze drogi Czytelniku BOKSER.ORG nie oglądałeś tej walki, koniecznie nadrób teraz zaległości. Przypominamy ją Wam poniżej.