HAGLER: LEONARD UCIEKAŁ JAK DZIEWCZYNKA, MAM WIĘCEJ SZACUNKU DO INNYCH

Redakcja, On The Ropes Boxing Radio

2020-03-27

Marvin Hagler (62-3-2, 52 KO) po kontrowersyjnym dla wielu werdykcie sędziów i niejednogłośnej porażce z "Sugar" Rayem Leonardem postanowił zawiesić rękawice na kołku. I jak widać do dziś trzyma urazę do byłego rywala.

- To była świetna era boksu. Zawodnicy mieli po czterdzieści walk na koncie. Przecież ja dostałem mistrzowską szansę dopiero w pięćdziesiątym występie. A dzisiejsi mistrzowie? Walczą dwa razy do roku, niektórzy nawet raz w roku. Kiedyś, gdy mistrz odchodził na emeryturę, wiadomo było, że mierzył się z najlepszymi dostępnymi rywalami w swojej erze. Ja zanim dostałem swoją szansę przeszedłem trudną drogę, ale to była dobra lekcja - wspomina legendarny "Marvelous" i zabiera się za Leonarda.

- Poszedłem na każde ustępstwo, żeby tylko doszło do tej walki, począwszy od tego, że zgodziłem się na dwanaście rund zamiast piętnastu. Zażądał ode mnie dużego ringu, dużych rękawic, aż w końcu powiedziałem "stary, chcesz tej walki czy nie"? Czekałem na niego dobre cztery lata, aż w końcu zgodziłem się na wszystko co chciał. To była bliska walka, ale do dziś twierdzę, że wygrałem wtedy z Leonardem - kontynuował były mistrz świata wagi średniej.

- To co się wtedy wydarzyło, moim zdaniem dobitnie pokazało, że Leonard nie był prawdziwym mistrzem. Bo prawdziwy mistrz dałby mi od razu rewanż. Gdybym to ja wygrał w podobny sposób, powiedziałbym "OK, zróbmy to więc jeszcze raz". Bo tak postępują prawdziwi mistrzowie. Zresztą w obecnych czasach brakuje takich mistrzów. Kiedy oglądałem potem nasz pojedynek, za każdym razem rozwalałem telewizor. Do dziś jestem przekonany w głębi serca, że zrobiłem wystarczająco dużo, aby wtedy zwyciężyć i obronić tytuł mistrzowski. Moim zdaniem nigdy nie straciłem pasa. Potem czekałem jeszcze przez rok, aż on da mi rewanż, ale nie doczekałem się. Zrozumiałem wtedy, że on czeka, aż się zestarzeję i dopiero wtedy da mi drugą walkę. On jest ode mnie młodszy o dwa lata i chciał mnie przetrzymać, bym najpierw stoczył jedną lub dwie walki z kimś innym. Tym bardziej, że w rewanżach zawsze biłem swoich rywali. Miał całą masę wymówek. Zrozumiałem to, zacząłem sobie układać trochę inaczej życie i postanowiłem nie czekać więcej na Leonarda. Tacy zawodnicy jak John "Bestia" Mugabi, Roberto Duran czy Thomas Hearns zasługują na słowa uznania i szacunek. Oni wyszli do ringu i chcieli mi wyszarpać tytuł mistrza świata. Mugabi robił wszystko żeby mnie znokautować. A Leonard? Uciekał przede mną całą walkę niczym panienka. Tamci zawodnicy nie myśleli o tym, żeby przetrwać, jak to zrobił Leonard, tylko oni szli ze mną na wojnę, dlatego mam do nich dużo więcej szacunku niż do Leonarda - dodał Hagler.