TRENER RUIZA JR: NIE ROZMAWIALIŚMY OD CZASU PORAŻKI Z JOSHUĄ

Redakcja, FightersRep

2019-12-27

Andy Ruiz Jr (33-2, 22 KO) wychwalał pod niebiosa Manny'ego Roblesa po zdobyciu pasów IBF/WBA/WBO wagi ciężkiej. Dwadzieścia dni temu stracił je jednak w rewanżu i... od tego czasu nawet raz nie porozmawiał ze swoim szkoleniowcem.

Po porażce w rewanżu z Anthonym Joshuą (23-1, 21 KO), gdy Meksykanin wniósł do ringu blisko 130 kilogramów, były już champion przyznał, że pokpił sprawę podczas przygotowań, przeprosił trenera i obiecywał, że wyciągnął wnioski. Szybko miał wrócić na salę, lecz póki co zapadł się pod ziemię.

Szkoleniowiec "Niszczyciela" wysyłał do niego sms-y, ale jak dotąd nie doczekał się odpowiedzi. A przecież miał nadzieję, że Andy szybko pokaże się na sali i zejdzie docelowo poniżej 115 kilogramów. Ale z podobnymi borykał się wcześniejszy trener Ruiza, Abel Sanchez, który wprost nazwał go leniem. - Nie może być tak, że trenerowi zależy bardziej niż zawodnikowi. Andy to leń, który nie pozwala swoim trenerom pomóc sobie wznieść się na wyższy poziom - mówił dwa tygodnie temu Sanchez.

- Andy stanął w miejscy i chciał wciągnąć Joshuę, ale przecież mieliśmy zupełnie inne założenia. Początkowo ostro wziął się do pracy, lecz potem stracił jakby zainteresowanie treningami i w drugiej części obozu zszedł z tonu. Andy bije mocniej i ma mocniejszą szczękę, ale to Joshua zrobił co do niego należało. Mieliśmy świetny plan taktyczny, jednak jeśli nie jesteś przygotowany na sto procent, nie możesz zrobić nic więcej. Andy był za duży, za ciężki, przez co stracił nogi w tej walce. Idealna waga dla niego to coś pomiędzy 113 a 115 kilogramów. Rozmawialiśmy o tym tuż po zejściu do szatni, ale od tego czasu szczerze mówiąc nie miałem już kontaktu ze swoim zawodnikiem. On siedzi w domu i jak dotąd mi jeszcze nie odpowiedział. Ja jestem na miejscu i pozostaję w gotowości. Chętnie wróciłbym już do pracy i jeśli tylko on będzie także gotowy, zaczynajmy. Andy jest niesamowicie utalentowany i przed pierwszym pojedynkiem wiedziałem, że możemy to wygrać. Niestety sława oraz pieniądze czasem przeszkadzają - przyznaje Robles.

- Mało ludzi znało Andy'ego, ale ja obserwowałem go dzień w dzień na sali i widziałem co robi z innymi dobrymi zawodnikami na sparingach. On dostał dar od Boga. Ma wszystko, siłę, umiejętności, koordynację ruchową, tylko on musi tego wszystkiego chcieć. Musi spojrzeć głęboko w siebie, swoją duszę i wrócić do podstaw. Pieniądze to naprawdę nie wszystko. Owszem, pomagają, ale to nie wszystko. Jeśli więc on nadal chce budować swoją spuściznę, jestem tu i czekam na niego. Czasem porażki dobrze robią w dłuższej perspektywie. Ja byłem na sali dzień w dzień, Andy niekoniecznie. Ale to już dorosły facet i sam odpowiada za siebie. Po pierwszym pojedynku był zapraszany przez różnych ludzi i zrobił sobie wolne od treningów na całe trzy miesiące. Potem wrócił na salę, ciężko pracował i zrzucił w ciągu miesiąca dziewięć kilogramów. Wszystko wyglądało dobrze, aż nagle przestał się pojawiać na treningach i słyszałem od niego "Dziś mnie nie będzie, wpadnę jutro". Gdy już wpadał, próbowałem wycisnąć z niego tyle ile się dało, ale to jak widać nie starczyło. Andy zrobił co mógł w rewanżu, lecz na więcej już nie było go stać. To trochę irytujące, bo wiem, że mógł zrobić więcej - dodał trener dawnego championa.

ADAM KOWNACKI: NIE UNIKAM NIKOGO, CHĘTNIE SPOTKAM SIĘ Z RUIZEM >>>

Przypomnijmy, że 7 grudnia Joshua wypunktował ociężałego Ruiza na kartach sędziów 119:109 i dwukrotnie 118:110.