MARIUSZ WACH: KOCHAM SIĘ BIĆ, ALE NIE POTRAFIĘ BOKSOWAĆ

Artur Gac, Interia

2019-12-03

- Nie mam do boksu smykałki. Brakuje mi takich atrybutów, jak szybkość, dynamika i siła. Ja nad każdym z tych elementów muszę ciężko pracować - mówi Mariusz Wach (35-5, 19 KO), który w sobotę spotka się z Dillianem Whyte'em (26-1, 18 KO).

Niedawno rozmawialiśmy i byliśmy zgodni, że propozycje dla pana wciąż się pojawiają...
- Pojawiają się i będą się pojawiać.

Tak jest, ale zmierzam do tego, że były tematy walk z Kubratem Pulewem oraz Filipem Hrgoviciem, ale powiedział mi pan, że takich pojedynków już nie będzie brał z niewielkim wyprzedzeniem, bo sporo jest do stracenia. Zatem jak pan wytłumaczy tę decyzję?
- Faktycznie, to były moje słowa. Jednak teraz porozmawiałem z pewnymi osobami i podjąłem inną decyzję. Inaczej mówiąc, ta decyzja nie była w stu procentach jedynie moją, własną, tylko poparta konsultacją.

Ma pan poczucie, że walka jest brana na wariackich papierach?
- Tak... Propozycja, żeby nie skłamać, padła w piątek lub w sobotę (22-23 listopada - przyp. AG). W tym sporcie siedzę już naprawdę długi czas, wiem z czym boks się "je" i znam panujące tu zwyczaje. Dlatego teraz zgodziłem się na zasady, jakie zostały mi przedstawione. Dali mi tyle czasu, ile im odpowiadało, czyli dwa tygodnie. I tyle. Z Whyte'em już kiedyś miałem się bić, wtedy nie doszło do naszej walki, dlatego dobrze, że w końcu wejdziemy razem do ringu.

Tyle tylko, że tak późne złożenie oferty pokazuje, że druga strona traktuje pana mało poważne w założeniu: przyleci, dostanie lanie i wróci do domu.
- Tak samo mógłbym powiedzieć o Whycie, że podobnie wziął walkę dwa tygodnie wcześniej, czyli też leci na lanie.

Sądzi pan, że Brytyjczyk nie otrzymał informacji wcześniej?
- Mnie się wydaje, że nie. Z tego, co wiem, przez to, że był zawieszony, nie był pewniakiem na tę galę.

Dużym argumentem, by wziąć walkę, jest wypłata za to starcie?
- Na pewno. Musiałbym skłamać, żeby zaprzeczyć. Ja robię naprawdę dużo rzeczy za darmo, łącznie z toczeniem walk plus wiele innych "głupot", za które później sam muszę płacić. Dlatego nie ukrywam, że aspekt finansowy był tutaj ważny. Ale przecież tak jest w każdej pracy. Czy pan będzie pracował za darmo? A może są inni chętni, by pojechać w delegację wykonać swoją robotę za darmo? Wiadomo, że wszystko wiąże się z finansami.

Całą rozmowę przeczytasz TUTAJ.