Tyson Fury (29-0-1, 20 KO) oznajmił, że może już nigdy nie zaboksować w Wielkiej Brytanii. Fury od pewnego czasu stawia zdecydowanie na budowanie swojej pozycji na rynku amerykańskim.
Były mistrz wagi ciężkiej w lutym ma stoczyć rewanżowy pojedynek z Deontayem Wilderem. Oczywiście warunkiem jest zwycięstwo Amerykanina 23 listopada, kiedy zmierzy się on z Luisem Ortizem.
W pierwszej walce Fury dwa razy lądował na deskach, ale w opinii fanów i tak zasłużył na coś więcej niż remis. Po tamtej potyczce "Olbrzym z Wilmslow" pokonał Toma Schwarza i Otto Wallina, a także zadebiutował w WWE. Ostatnio Fury zaczął również mówić o chęci spróbowania swoich sił w UFC.
W rozmowie z "The Sunday Times" Fury oznajmił, że nie myśli o powrocie na brytyjski ring, gdyż czuje się tam niedoceniany.
- Mieli szansę. Nie traktowali mnie dobrze. Tutaj [w Stanach Zjednoczonych - red.] jestem traktowany jak gwiazda. Ale tu nawet nie chodzi o sławę - krótko skomentował sytuację "Król Cyganów".
W tej chwili rzeczywiście nic nie wskazuje na to, by Fury miał pojawić się na ringu w Wielkiej Brytanii. Wszelkie sportowe plany Tysona powiązane są teraz z Ameryką.