Wasyl Łomaczenko (13-1, 10 KO) udowodnił po raz kolejny, że jest geniuszem boksu, efektownie rozprawiając się z Anthonym Crollą (34-7-3, 13 KO). Tym samym obronił tytuł mistrza świata wagi lekkiej federacji WBO i WBA.
Sporo niższy champion od początku podchodził do pretendenta blisko nogami i kąsał go prawą ręką, czy to hakiem na korpus, czy krótkim sierpem. A jeśli przeciwnik podejmował sporadyczne próby kontry, błyskawicznie odskakiwał, przepuszczając jego ciosy w powietrze. W końcówce drugiej rundy Ukrainiec zaczął bić również lewą ręką po dole.
KONTUZJOWANY ŁOMACZENKO WRÓCI NAJWCZEŚNIEJ WE WRZEŚNIU >>>
Na początku trzeciego starcia Łomaczenko trafił kombinacją lewy-prawy-lewy i od tego momentu demolował przeciwnika. W końcówce złapał go mocnym sierpem, a gdy Anglik dotknął rękawicą maty, sędzia liczył go do ośmiu. A po nokdaunie zabrzmiał zbawienny gong. Było to jednak tylko odroczenie wyroku. Zaraz po starcie czwartej rundy Łomaczenko huknął błyskawicznym prawym sierpowym w okolice skroni, ciężko nokautując Crollę.
To były łatwo zarobione pieniądze. A nie było ich mało. Ukrainiec za tę jednostronną demolkę miał zagwarantowane aż 3,2 miliona dolarów.
- Mam już dwa pasy wagi lekkiej, ale chcę kolejne dwa - powiedział po efektownej wygranej Łomaczenko.