JOYCE I STIVERNE ZGODNI: NA TEN MOMENT TO IDEALNA WALKA

Redakcja, Informacja prasowa

2019-02-20

Bermane Stiverne (25-3-1, 21 KO) nie wytrzymał utarczek z Samem Jonesem, menadżerem Josepha Joyce'a (7-0, 7 KO) i gdyby nie ochrona, prawdopodobnie rozstrzygnąłby wszystko trochę inaczej. Sobotnia walka na zapleczu czołówki wagi ciężkiej zapowiada się bardzo ciekawie.

- Za mną bardzo udany obóz w ośrodku Big Bear i jestem gotów zaprezentować to wszystko w walce. Mam dla rywala sporo szacunku, bo to przecież były mistrz świata, ale na tym etapie mojej kariery to idealna potyczka. Robię spory przeskok, ale jestem już w czołowej piątce rankingu WBA i moja kariera rozwija się bardzo szybko. Każde kolejne zwycięstwo przybliża mnie do najlepszych. Kiedyś sparowaliśmy po cztery rundy na jego obozie. On twierdzi, że zabrał mnie do szkoły, lecz to był dla mnie uniwersytet. Zresztą może sobie mówić co zechce, zobaczymy co przyniesie sobotni pojedynek. Chcę wykonać swoją robotę i pokazać wszystkim, na co naprawdę mnie stać. Chciałbym go zastopować do końca ósmej rundy i szczerze mówiąc zdziwiłem się, gdy on przyjął naszą ofertę. Wierzy zapewne, że pokona kogoś tak mało doświadczonego jak ja i wróci do obiegu, lecz nie dopuszczę do tego. Spodziewam się, że wyjdzie agresywnie nastawiony i spróbuje zaskoczyć mnie już na samym początku. Będę na to przygotowany - zapowiada Joyce, wicemistrz olimpijski w wadze super ciężkiej.

- Dobrze wrócić. Czuję się w formie i odpowiednio przygotowany. Nie lekceważę go, naprawdę mocno trenowałem. Nie przyjąłem tej oferty przez wzgląd na nasz dawny sparing, to raczej oni zaproponowali mi walkę po mojej szybkiej porażce w rewanżu z Wilderem. To chyba oni bardziej lekceważą mnie, niż ja ich. Kiedy dostałem od nich ofertę, byłem już w treningu, a miałem jeszcze trochę czasu. Wilder trafił mnie idealnie swoją prawą ręką. To się nie powtórzy w sobotę. Źle mnie ocenili, popełnili błąd i zapłacą za to - ripostował były champion federacji WBC, który stracił pas w pierwszej obronie na rzecz Deontaya Wildera.