PULEW ZWYCIĘŻA ELIMINATOR IBF W SOFII

Rafał Olszewski, Informacja własna

2018-10-27

Przed momentem zakończyła się walka wieczoru gali w stolicy Bułgarii. Kubrat Pulew (26-1, 13 KO) dopiął swego i pokonując Hughie Fury'ego (21-2, 11 KO) zapewnił sobie walkę z Anthonym Joshuą.

Pulew wygrał, ale nie była to walka piękna niczym potyczki Canelo z Gołowkinem. Brudny boks i nieustanny klincz oto co w głównej mierze mogliśmy oglądać na antenie TVP Sport.

Walka zaczęła się od bardzo aktywnej pracy Fury'ego, w pierwszej rundzie "Kobra" praktycznie non stop pozostawał w defensywie, w drugiej rundzie role się odwróciły, a po 3 minutach do narożnika młody Anglik zszedł z kontuzją łuku brwiowego, i ta kontuzja zdała się być kluczowa dla obrazu całej walki.

Fury widząc co dzieje się z jego okiem, od pierwszego gongu mocno zaszarżował na rywala co pozwoliło mu zdobyć przewagę w tej rundzie.

Dalej to niestety już rundy spod znaku brudnego boksu. Fury od 4. rundy jakby kompletnie stracił pomysł na walkę. Wielokrotnie stawał w bezruchu w narożniku czekając na akcje Bułgara. Pulew też finezją się nie popisywał, bicie w plecy, ściąganie głowy czy bicie w jej tył pozostały stałym punktem programu w tej walce.

Na tle wyczerpanego Fury'ego bez taktycznego pomysłu prezentował się jednak lepiej, do 8. rundy. W 8. rundzie właśnie dał się złapać bardzo mocnym prawym prostym, po którym widać było zamroczenie, zauważył to i Hughie który rzucił się do ataku, wykończyć jednak nie zdołał.

Od 9. rundy do samego końca to Pulew (który bardzo szybko doszedł do siebie) wywierał pressing, można się było pokusić nawet o wrażenie, że to on skończy walkę przed czasem, walka skończyła się jednak werdyktem sędziów, jednogłośnym na korzyść Kubrata Pulewa.