FURY ZDRADZA, KTÓRA WALKA BYŁA NAJCIĘŻSZA W JEGO KARIERZE

Rafał Olszewski, talksport

2018-10-26

Tyson Fury (27-0, 19 KO) - były mistrz świata trzech federacji w wadze ciężkiej i pogromca Władimira Kliczki, w podcasie Joe Rogana opowiedział o najcięższej walce w swojej karierze, i nie była to walka ze wcześniej wspomnianym ukraińskim "Stalowym młotem".

"Król Cyganów" zdradził, że najcięższym bojem był dla niego debiut na amerykańskiej ziemi przeciwko Steve'owi Cunnighamowi. Został położony na deski już w drugiej rundzie, aby zakończyć starcie zwycięstwem przez nokaut w rundzie numer siedem.

- Miałem takie walki, gdzie wojna trwała od początku do końca, jak ze Steve'em Cunninghamem w 2013. Wyszedłem pewny siebie i nadziałem się prosto na prawy overhand - i deski. Patrzyłem na dach nowojorskiej hali i pomyślałem "O kur** robi się komedia, wstawaj chłopaku".

- Wierzcie lub nie, zabrzmi to dziwnie, ale to była najcięższa walka, jaką kiedykolwiek stoczyłem, w amatorce czy zawodowstwie. On był strasznie śliski, nie mogłem go niczym przyszpilić, był lekki na nogach, ważył jakieś 104 kg, to cruiser, który przeszedł do ciężkiej. Był śliskim utalentowanym bokserem, chciałem go obchodzić i użyć zasięgu i siły, ale on mnie wyboksowywał. Nie mogłem robić tego, w czym jestem dobry, bo on był szybszy, był lepszym przekrojowo zawodnikiem i posadził mnie na deski mimo dużo mniejszej wagi.

- Pomyślałem "I co? Debiut w USA i zostanę znokautowany? Tyson wstawaj i skop mu dupę" więc wstałem i poszedłem na niego. Możesz prowadzić na punkty, ale prędzej czy później cię dopadnę. No i tak się też stało. Poczułem, że się już męczy, więc trafiłem na korpus, nie zregenerował się, więc odchyliłem jego głowę i złapałem czysto prawą ręką. Ale nie będę od tego uciekał, był wtedy lepszym zawodnikiem niż ja - zakończył Fury.