BYŁY TRENER: KOWALIOW SAM SOBIE JEST WINNY, TO ZŁY CZŁOWIEK

Redakcja, Ring Magazine

2018-08-10

John David Jackson nasłuchał się sporo nieprzyjemnych rzeczy na swój temat z ust Siergieja Kowaliowa (32-3-1, 28 KO). Nic więc dziwnego, że gdy ten przegrał przed czasem z Eleiderem Alvarezem (24-0, 12 KO), dawny trener wykorzystał okazję i również powiedział kilka "uprzejmości" o byłym podopiecznym.

- Kowaliow mówi, że nie trenowałem go do drugiej walki z Wardem. I to prawda, ale tylko dlatego, że on nie chciał być trenowany. Trenował sam siebie. I nie byłem ani trochę zaskoczony, gdy przegrał ostatnio przed czasem. Nie chciałem tracić na niego czasu, bo on nie chciał się uczyć ani ze mną trenować. Wyjątkowo ciężko się z nim pracowało. Do pierwszej walki z Wardem trenowaliśmy jeszcze wspólnie, jednak do rewanżu? Praktycznie w ogóle. Codziennie przyprowadzał jakiś nowych ludzi na trening. Kiedy wygrywaliśmy, wszystko znakomicie się układało, ale kiedy tylko przegrał, zrzucił wszystko na moje konto. To ja byłem wszystkiemu winien. Ale od początku to była trudna współpraca. Pokazałem mu pewne ruchy, na co on stwierdził, że nie da rady tego zrobić i nie będzie tego robił. Tak naprawdę trenowałem go tylko dlatego, że obiecałem to wcześniej Donowi Turnerowi oraz Kathy Duvie. Miałem z nim jednak od startu pod górkę, ponieważ twierdził, że wszystko już wie, bo uczył się boksu w Rosji. Po wygranej nad Cleverlym i obronie pasa z Sillachem, powiedział mi "John, nie możesz trenować mnie tak ciężko". Odpowiedziałem mu, że takie mam właśnie zadanie. Nigdy wcześniej ani później nie usłyszałem czegoś takiego od boksera. Po tej rozmowie wszystko się zmieniło, a porażka z Alvarezem udowodniła tylko, że to, o czym mówiłem wam od dawna, jest prawdą. Facet bywa ohydny. Tym razem zapewne również trenował sam siebie. Po czwartej rundzie widziałem już, że jest zmęczony. Jak na zawodnika światowej klasy zmęczył się więc dosyć szybko. On nie ma żadnych założeń taktycznych ani obrony. Jego pomysł na walkę to wyjść i znokautować przeciwnika. I kiedy tamten dzieciak pokazał, że może przyjąć jego ciosy, Siergiej był skończony. Oglądałem kilka razy nasz pierwszy pojedynek z Andre Wardem. Wtedy też spuchł w drugiej połowie walki. Ale choć on jest strasznym dupkiem, to do dziś uważam, że wygrał pierwsze starcie z Wardem. Podczas tamtego pojedynku po jednej z rund usłyszałem od niego, że za dużo gadam. Gdzieś po ósmej rundzie pozwoliłem więc mówić innym, skoro on i tak nie chciał mnie słuchać. Gdy dowiedziałem się o jego porażce, na pewno było mi trochę przykro, ale ten facet dostał to, na co tak naprawdę sobie zasłużył. Nie potrafił okazać wdzięczności. To promotorka Kathy Duva, matchmakerka Jolene Mizzone i menadżer Egis Klimas stworzyli jego sukces. Wszyscy na to zapracowali. Tymczasem on twierdzi, że sam do wszystkiego doszedł. Broniłem go wiele razy przy różnych okazjach, ale to człowiek na pograniczu bycia rasistą. Kiedy jest sam, bywa surowym, niemiłym gościem. Nawet jego znajomi nie mogą z nim wytrzymać. Zapomniał w pewnym momencie, w jaki sposób doszedł do tych wszystkich sukcesów, a doszedł do nich ciężką pracą. Niestety im większe odnosił sukcesy, tym stawał się bardziej miękki i coraz mniej ambitny. Im więcej zarobił, tym mniej trenował. Biegał niczym moja babcia. Kiedyś, na samym początku jego trzydziestki, zdublowałem go jako trener podczas jednego biegu czterokrotnie. To przecież on mając dwadzieścia lat mniej powinien dublować mnie, a nie na odwrót. Jego etyka pracy była fatalna. Kiedy sparował, prosiłem chłopaków, by nie stali na wprost niego. Po pierwsze dlatego, że on bije bardzo mocno i ranił sparingpartnerów, a po drugie, by zrozumiał, że nie jest tak dobry jak myśli i trochę poboksował. On jednak zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak i wini wszystkich wokół za swoje niepowodzenia - stwierdził Jackson.

- Jeszcze będę mistrzem świata - zapewnia jednak sam Kowaliow.