Deontay Wilder (40-0, 39 KO), który jest już o krok od zakontraktowania walki z Tysonem Furym (26-0, 19 KO), stwierdził, że na pojedynku tym najbardziej stratny będzie Anthony Joshua (21-0, 20 KO).
Obóz Joshuy przez miesiące negocjował ze sztabem Wildera, ale ostatecznie Anglik postanowił się zmierzyć we wrześniu z Aleksandrem Powietkinem (34-1, 24 KO), obowiązkowym pretendentem do tytułu WBO. Promotor AJ-a narzekał, że z ludźmi Wildera trudno się dogadać, a tymczasem Fury mówi, że jego potyczka z Amerykaninem "została zaklepana w dwa dni".
Wilder podkreśla, że ucierpi na tym wszystkim wizerunek Joshuy.
- To kompromitacja dla niego i jego ludzi. Nie chcieli walczyć, nie chcieli nawet wpuścić mnie na ring [po walce Joshua-Parker - przyp. red.], nie chcieli konfrontacji, nie chcieli spojrzeć mi w oczy. Pokazujemy więc temu młodemu chłopakowi, co to znaczy być mężczyzną, jakie trzeba spełniać wymagania w tym zawodzie. Mam nadzieję, że Joshua i jego sztab robią sobie notatki na temat tego, jak powinien postępować prawdziwy mistrz. Prawdziwi królowie powinni ze sobą walczyć - powiedział.
Fury poinformował w tym tygodniu, że do potyczki z Wilderem dojdzie w grudniu w Las Vegas. Inne potencjalne terminy to 10 lub 17 listopada. Pojedynek ma transmitować w USA w systemie PPV telewizja Showtime.