MAŁE PIĘŚCI: BRAMINI NOWEGO ŚWIATA

2018-05-27, Jakub Biłuński, Opracowanie własne

Piękna jest średniowieczna baśń o dwóch zbuntowanych braminach, którzy przez cały dzień zbierali z ziemi resztki po weselnym przyjęciu bogatej pary, by ugotować z nich ogromne, niekończące się curry dla głodnych pariasów z okolicznych wiosek. Ale to tylko baśń, ja chcę opowiedzieć o żywych, osobistych świadectwach świętości, o bliźniaczym obcowaniu z braminami nowego świata, samorodkami stającymi ponad podziałem na duchowe i materialne.

Pierwsze świadectwo pochodzi z sierpnia 1995 roku. Kilka dni po walce Tyson vs McNeeley, oglądanej przed dyskoteką ''Piekiełko'' w towarzystwie ś.p. ''Nikosia'' i jego świty, Krzysia Materny z przyjaciółkami, załogi jakiegoś statku i moich rodziców, znalazłem się wraz z siostrą na śniadaniu w międzyzdrojskim hotelu ''Amber Baltic''. Kiedy siostra nakładała sobie na talerz pierogi ze szwedzkiego stołu, kilka z nich wylądowało na dywanie. Zobaczyłem wówczas, jak czarnoskóry mężczyzna własnymi rękami podnosi upadłe jedzenie. Był to ś.p. Franky Gee, lider Kapitana Jacka, eurodensowej supergrupy.

Drugie świadectwo pochodzi z sierpnia 2011 roku. Kilkanaście godzin po walce Sęk vs Omang Boya, oglądanej spod ringu w towarzystwie Kuby Dobka, Czarka Kolasy, Maćka Sulęckiego i Jarka Soroko, celebrowanej wejściem oknem do pokoju ciężko znokautowanego przez Sęka Francuza i chlaniem z nim ku pokrzepieniu serc, znalazłem się na śniadaniu w jakimś częstochowskim hotelu. Kiedy nakładałem sobie na talerz parówki ze szwedzkiego stołu, kilka z nich wylądowało na dywanie. Zobaczyłem wówczas, jak biały, opalony mężczyzna własnymi rękami podnosi upadłe jedzenie. Był to Marcin Najman, ''Personal Jesus'' polskiego boksu, boski hormon w pełnej krasie.

<< Powrót na stronę główną <<