MAŁE PIĘŚCI: NAGOŚĆ DZIKICH PLAŻ (cz. 1)

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2018-03-18

Mroźny marcowy ranek po Wilder vs Ortiz, jadę taksówką z Knurowa do Gliwic. Najpierw autostrada, potem baraki z końca Peerelu, wille gestapowców, gierkowe blokowiska. Wreszcie kamienice i gotycki kościół Wszystkich Świętych na starówce. Złotówa puszcza radio Silesia, leci ''Wielki Błękit'' Kasi Lesing. Oryginał. Widzę tańczących żebraków na placu Piastów i zaczynam rozumieć, o co w tej walce chodziło. Jestem tu, w nagości dzikich plaż.

Narracja, według której Ortiz kontrolował pierwsze cztery rundy, jest fałszywa. To Wilder realizował swój plan taktyczny, polegający w początkowej fazie na utrzymaniu walki z dala od lin i minimalizacji ryzyka tworzonego przez kubańską technikę. Ortiz nie potrafił zdominować wojny jabów, skracać ringu, wystarczająco regularnie obrabiać korpusu i trafiać mocnymi ciosami na górę. Zachowywał wprawdzie odpowiednią pozycję podczas ataków Amerykanina, jednak nie pozwalało mu to na przejęcie kontroli. Można powiedzieć, że żaden z zawodników nie zdołał jej przejąć. Taki stan rzeczy był na rękę Wilderowi. Kiedy wydłuża się ringowy pat, bombowiec z Alabamy szykuje nalot. 

Jakie narzędzia stosował Wilder, by narzucić swoje warunki gry? Zacznijmy od pracy nóg. ''King Kong'' jedynie w pierwszej rundzie utrzymywał wykroczną nogę na zewnątrz wykrocznej nogi rywala i kreował korzystne dla siebie kąty ataku, ograniczając zarazem prawą rękę ''Bronze Bombera''. W kolejnych rundach Wilder bardzo konsekwentnie poruszał się w lewo, zwłaszcza w kluczowych sytuacjach, które teoretycznie powinny zmusić go do ruchu w prawo. Koronnymi przykładami tego typu sytuacji są akcje w narożnikach w drugiej i trzeciej rundzie, gdy Ortiz tracił balans, a Wilder błyskawicznie wychodził z opresji.

Obok mądrego poruszania się, imponowała cierpliwość czarnego chuligana, powściąganie agresji, koncentracja na pracy lewą ręką, na zbijaniu jabu Ortiza i otwieraniu jego gardy - zarówno za pomocą wspomnianych zbić, jak i za pomocą lewego sierpowego. Kubańczyk był zaskoczony przemyślanymi detalami w boksie Wildera, sugestywnymi zwodami, różnicowaniem szybkości uderzeń i zmianami rytmu. Taniec ''King Konga'' w piątej rundzie, który tak podobał się kibicom, był w dużej mierze wyrazem frustracji, niemożności rozwiązania dziwnego i skomplikowanego równania. Rozstrojony weteran stał się w końcu stosunkowo łatwym celem dla najgroźniejszej prawej ręki w dzisiejszym boksie zawodowym. 

Wyrównana walka stopniowo układała się coraz bardziej po myśli mistrza świata. W siódmej rundzie Wilder popełnił jednak największy błąd w całym pojedynku. Trafił prawą ręką i chciał ustawić Ortiza leniwym jabem, by ściąć mu głowę, po czym został perfekcyjnie skontrowany prawym sierpowym. Na nic zdał się zwierzęcy refleks, Ortiz poszedł za ciosem i zepchnął przeciwnika na skraj przepaści. Trzeba przyznać, że szczęka Wildera, choć daleko jej do granitu w rodzaju McCalla czy Wacha, zdała egzamin, podobnie jak serce czempiona. Szkoda, że wokół przedłużenia przerwy między siódmą i ósmą rundą powstała kontrowersja. Z jednej strony słuszna, z drugiej warto podkreślić, że nowojorska komisja (ustęp 211. pkt. 2. aktualnego regulaminu) zezwala sędziom na przedłużenie przerwy o maksymalnie 30 sekund, jeżeli lekarz zażąda zbadania zawodnika. Ta reguła weszła w życie po tragedii, jaka spotkała Magomeda Abdusalamowa w 2013 roku. Przedłużanie przerwy zdarzało się od tego czasu wiele razy, choćby w walce Davis vs Pedraza, gdy lekarz zażądał zbadania Pedrazy. Note bene Portorykańczyk nie był w tym starciu tzw. A-side, czyli bokserem faworyzowanym z biznesowego punktu widzenia. 

Wracając do głównego tematu - w ósmej rundzie Wilder wrócił do walki, a mocno zmęczony Ortiz znów zaczął wpadać w sidła. Taktyka autorstwa trenerów Amerykanina nadal święciła tryumfy, tym razem w decydującym fragmencie pojedynku. Szczególne wrażenie zrobił w narożniku Breland, który ani razu nie stracił zimnej krwi i zachował precyzję swoich instrukcji. Kierowany przez niego ''Bronze Bomber'' przełamał opór wytrawnego, niebezpiecznego przez całą walkę kozaka w przekonującym stylu. Zwróćmy uwagę na akcję, która stała się początkiem upadku ''King Konga''. Czempion przeniósł ciężar ciała na przednią nogę, by sprowokować jab, a następnie odchylił się, odskoczył i brutalnie skontrował, by natychmiast dokończyć sprawę zgodnie z instynktem prawdziwego killera. Tak walczy się z mańkutami światowej klasy, tak pisze się nieśmiertelne piosenki.