ROCZNICA WALKI TRINIDADA Z REIDEM - PODBÓJ 'TITO' DRUGIEJ KATEGORII

Od dziś pamiętna walka Felixa Trinidada (36-0, 30) z Davidem Reidem (14-0, 7 KO) jest już "pełnoletnia". Dokładnie osiemnaście lat temu - 3 marca 2000 roku na ringu w Caesars Palace w Las Vegas, naprzeciw siebie stanęło dwóch wielkich i niepokonanych mistrzów szermierki na pięści. Wspaniały "Tito" po podboju wagi półśredniej awansował do junior średniej i zaatakował mistrza świata federacji WBA.

Portorykańczyk, jeden z najwspanialszych pięściarzy przełomu tysiąclecia, aż piętnaście razy obronił mistrzostwo świata w limicie 66,7 kg, odprawiając po drodze takie gwiazdy jak Luis Ramon "Yory Boy" Campas (TKO 4), Pernell Whitaker (PKT 12) czy Oscar De La Hoya (PKT 12). Z tym ostatnim wygrał po bardzo kontrowersyjnym werdykcie, co wziął na barki zbijania już zbyt dużej ilości kilogramów. Był otwarty na rewanż ze "Złotym Chłopcem", ale już w wyższym limicie. Felix trzy lata wcześniej stoczył już jedną walkę w dywizji junior średniej, nokautując w pierwszej rundzie Troya Watersa. Reid na tronie World Boxing Association zasiadał dokładnie od roku. Swój pas zdążył dwukrotnie obronić. Ale nie za to pokochali go kibice... Jego życie było gotowym scenariuszem na film. Handlował narkotykami, sam nie unikał problemów. Został nawet skazany na trzy lata więzienia za rozprowadzanie kokainy. Sędzia jednak dał mu jeszcze jedną szansę. "Jeśli zobaczę cię tu raz jeszcze, osobiście dopilnuję, byś trafił do więzienia. Dostajesz ostatnią szansę" - miał usłyszeć ten utalentowany sportowo młodzian z Filadelfii. - To była moja życiowa szansa. Nie spodziewałem się jej, ale ją wykorzystałem. Rozprowadzałem narkotyki, żeby mieć pieniądze na jedzenie i ubrania, ale nigdy ich sam nie zażywałem. Widziałem, co te gówno robi z ludźmi, więc o zażywaniu nie było mowy. Dzięki temu pojechałem na igrzyska i zdobyłem złoto - mówił dziennikarzom na dwa dni przed starciem z Trinidadem podczas ostatniej konferencji prasowej. A przecież w wieku dziewiętnastu lat stał jedną nogą nad przepaścią...

Reid nie tylko sięgnął po złoto olimpijskie, ale dokonał tego podczas igrzysk w Atlancie. W dodatku pokonując reprezentanta Kuby, co dodawało blasku jego sukcesowi. Co prawda przez dwie rundy świetny Alfredo Duvergel kontrolował potyczkę (15:5), jednak na początku trzeciej odsłony krótki prawy sierp na brodę z kontry dał reprezentantowi gospodarzy upragnione zwycięstwo i złoto olimpijskie. Kibice oszaleli na punkcie Reida, który za debiut zawodowy otrzymał 200 tysięcy dolarów. Trzy lata później, wychodząc do walki z "Tito", miał już gwarantowane 3 miliony dolarów. Portorykańczyk, choć występował w roli challengera, zarobił 4 miliony dolarów. Transmisję prowadziła stacja Showtime w systemie pay-per-view. Bukmacherzy obstawiali wygraną Trinidada w stosunku pięć do dwóch, wszyscy jednak podkreślali, że ambitny i twardy mistrz może odwrócić losy potyczki w każdym momencie i lubiący się pobić pretendent do końca będzie musiał uważać. Ring zresztą to potwierdził...

Amerykanin w trzeciej rundzie rzucił sławnego Portorykańczyka na deski, a po pięciu starciach prowadził na kartach wszystkich sędziów. Bardziej doświadczony w takich wojnach Trinidad od półmetka zaczął jednak przejmować kontrolę nad pojedynkiem, systematycznie powiększając przewagę. "Tito" przewrócił rywala w siódmej rundzie i trzykrotnie w jedenastej, choć nie zdołał dokończyć dzieła zniszczenia. Pomimo odjęcia punktu za cios poniżej pasa Felix wygrał wyraźnie u całej trójki arbitrów - 114:106 i dwukrotnie 114:107.

- Nokdaun w trzecim starciu nie zrobił na mnie większego wrażenia. Jeśli masz szansę, a mnie nie skończysz na początku, wtedy nadchodzi twój koniec. Zapowiadałem, że przyjechałem tu po wygraną i dotrzymałem słowa - stwierdził po wykonanej robocie "Tito".

- Trafił mnie kilkoma naprawdę mocnymi ciosami. Muszę przyjąć porażkę z klasą, jak facet. Dużą rolę odegrało tu jego doświadczenie, szczególnie w późniejszych rundach. Wyprowadzałem za mało ciosów, ale Trinidadowi należą się słowa uznania. Dziś był po prostu lepszy - mówił poskromiony Amerykanin.

W kuluarach mówiło się o możliwym rewanżu Trinidada z Oscarem De La Hoyą, za jaki Portorykańczyk mógłby zarobić - po podliczeniu wszystkich wpływów, nawet 40 milionów dolarów. On jednak wiedział, że długo limitu 154 funtów nie utrzyma, mimo iż dopiero co awansował z granicy 147 funtów. Zbijał coraz więcej, a w wieku dwudziestu siedmiu lat przychodziło to mu z coraz większym trudem.

- Mogę znów boksować z Oscarem, ale niech on najpierw upora się z Shane'em Mosleyem za trzy miesiące. Planuję wkrótce przenieść się do wagi średniej na spotkanie z Williamem Joppym, a potem do super średniej na walkę z Royem Jonesem Juniorem - dodał "Tito". I częściowo słowa dotrzymał. Po odprawieniu jeszcze dwóch rywali - Mamadou Thiama (TKO 3) oraz Fernando Vargasa (TKO 12), przeniósł się do wagi średniej i zdemolował Joppy'ego w niecałe pięć rund. Zdobył pas WBA w trzecim limicie, lecz poległ w unifikacji trzech pasów z Bernardem Hopkinsem. Więcej o tamtej walce przeczytacie TUTAJ.

A jeśli ktoś z Was jeszcze nie widział konfrontacji Trinidada z Reidem, niech koniecznie nadrobi zaległości. Poniżej nagranie tej "pełnoletniej" już walki.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.