MAŁE PIĘŚCI: MANIFEST BELGRADZKI (CZTERY PROSTE)

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2018-01-07

Tajemny zwiastun kwietniowej krucjaty, zapis czterech ciosów, które stanowią o smaku tego manifestu. Kosztujcie w spokoju i czekajcie na kolejne odsłony. Będą dozowane jak słodka trucizna, haki na wątrobę z piekła rodem.

''I oto pozbawieni chwały swojej, w poniżeniu wielkim jesteśmy prowadzeni siłą, dokąd iść nie chcemy''

''Spuszczam szyby, rozglądam się wokół i - słucham. Wierzcie mi, Słoweńcy całkiem dobrze gadają po naszemu, niczym się nie różnią. W ten sposób przesiaduję w samochodzie może pół godziny, godzinę albo i dwie. Potem ruszam powoli. Wracając, gdzieś na stacji benzynowej napełniam bak. Przejeżdżam austriacką granicę, zatrzymuję się, odkręcam bak, nabieram pełne dłonie benzyny. Rozcieram ją, wącham - pachnie Jugosławią. Smaruję twarz, włosy, piersi...''

''Wtedy, w finałach - jakoś do nich doszedłem - spotkałem się z Maticem, późniejszym reprezentantem kraju; był o rok ode mnie starszy i miał większą rutynę. Nie reprezentował wielkiej klasy, a przynajmniej takie robił wrażenie. Był mańkutem, walczył z odwrotnej pozycji, co zawsze, niemal do końca kariery, stanowiło dla mnie problem. Poza tym wychylał się w przód, przytrzymywał, nie wahał się też uderzać głową. Powtarzam, nie robił specjalnego wrażenia, naprawdę nie był wielkim bokserem i nikt już o nim nie pamięta, był natomiast jednym z tych, którzy potrafią pomieszać szyki lepszym od siebie. Tylko asom udawało się go przechytrzyć i obejść jego sztuczki; tylko oni w gruncie rzeczy nie musieli się z nim liczyć. Mnie wtedy było daleko do tego''

''Zgarbiony, w tym czarnym kapeluszu, w ciemnej marynarce, kiwając głową, zniknął mi z oczu. Zostałem na peronie, trzymając przed sobą ten zawinięty börek, z którego spływał tłuszcz''

D.M.