MAŁE PIĘŚCI: PROMOTORZY BOKSU

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2017-12-17

Kiedyś uważałem ''Promotorów'' za jeden z najsłabszych ciosów w dorobku amerykańskiego mistrza. Dziś mam wrażenie, że manichejski obraz świata boksu przedstawiony w tym wierszu jest jednak najbliższy prawdzie - jeżeli to słowo cokolwiek znaczy. Bokserzy bywają skurwysynami, ale promotorzy to zupełnie inny gatunek ludzi. Sam fakt zarabiania na organizowaniu walk jest w swojej istocie przekroczeniem granicy. Zawodowstwo to przeklęta gra.

PROMOTORZY BOKSU

są jak prawnicy i doktorzy.

Chcą tylko robić forsę.

Być może kilku, jeśli w ogóle, jest w tym
z miłości do boksu.

Większość fighterów nie zarobi grosza,
lecz ciągle widzisz jak wracają

mimo, że muszą siorbać wodę
przez zdrutowaną szczękę,

mimo złamanej ręki,
mimo krwi w moczu,

mimo trudności z wyostrzeniem wzroku
przez odklejoną siatkówkę.

Zdaniem promotorów większości z bokserów
nie można ufać

bo nie trenują codziennie,
chcą się żenić,

krwawią za dużo w ringu
i poza ringiem,

widzą nieostro i podwójnie,
nie mogą już zacisnąć pięści.

Na słonecznych emeryturkach promotorzy
wspominają swoje ex-laski

rzadziej swoich ex-bokserów.

TYGODNIK BOKSERSKI: WIZYTÓWKI (cz. 1) >>>