KOSTYRA: PRZEGRAŁEM ZAKŁAD Z SALETĄ, MIAŁEM MU CZYŚCIĆ BUTY

Redakcja, Informacja prasowa

2017-11-27

Ali kontra Liston? Gołota kontra Bowe? A może Tyson kontra Spinks? Andrzej Kostyra w książce "Walki stulecia. Bohaterowie wielkiego boksu" nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, który z pojedynków był najlepszych w historii. Słynny komentator w swoim charakterystycznym stylu opisuje za to najsłynniejsze, najbardziej spektakularne lub najdroższe walki w dziejach boksu. Pozycję obowiązkową dla wszystkich fanów pięściarstwa znajdziecie już w księgarniach w całej Polsce!

"Walki stulecia” dostępne są na www.idz.do/bokserorg-walkistulecia. Książki szukaj także na www.empik.com oraz w salonach Empik w całej Polsce.

Fragment książki:

21 maja 2005 roku w hali United Center w Chicago odbywało się wielkie święto amerykańskiej Polonii. Po raz pierwszy w dzie­jach o mistrzostwo świata miało walczyć dwóch Polaków: Tomasz Adamek i Andrzej Gołota. Na trybunach zasiadło 20 126 widzów, w tym większość Polonusów.

Najpierw w ringu pojawił się Adamek. Jego rywalem był dawny mistrz świata w kick-boxingu Australijczyk Paul Briggs, a stawką – pas czempiona WBC w półciężkiej. Briggs chwalił się, że skoro łamał nogi dilerom narkotyków, to złamie i Adam­ka. (…)

W ósmej rundzie po prawym Briggsa Adamek zatoczył się i poleciał na liny. Widać było, że przeżywa kryzys. „Ale ani razu nie byłem zamroczony, wszystko miałem pod kontrolą – zapewniał. – Chyba dostałem na tę walkę krzyżyk z nieba”. Niewierzący w to nie uwierzą, ale mogło tak być. Adamek wytrzymał do ostatniego gongu i wygrał (115:113, 117:113 i 114:114)! Kiedy dziennikarze pytali go, jakim cudem ze złamanym nosem wytrzymał 11 rund straszliwej wojny, odpowiedział: „Tacy są polscy górale”.

Chyba rozumiecie, że po takiej wspaniałej walce i sukcesie Polaka byłem podekscytowany. „Proszę państwa. Mamy polskiego mistrza świata w boksie w wadze półciężkiej. A możemy mieć drugiego, bo zaraz do ringu wejdzie Andrzej Gołota, aby walczyć o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej z Lamonem Brewsterem. Andrzej jest tak silny, że mógłby przenosić góry do Mahometa!”, entuzjazmowałem się, komentując ten pojedynek w telewizji wraz z Agnieszką Rylik.

No i wyszedł Gołota. Brewster rzucił się na niego jak dzik, trzy razy posłał na deski, sponiewierał jak wielką szmacianą lalkę i w 50. sekundzie było po walce. „Byłem myśliwcem F-16, a Gołota – ociężałym bombowcem B-52. I go zestrzeliłem. Musiałem to zrobić, bo oddzielał mnie od krainy mlekiem i miodem płynącej”, obrazowo przedstawił swój triumf Brewster.

Dla mnie ta walka mogła mieć fatalny skutek, mogłem się bowiem zbłaźnić. Przegrałem zakład z Przemkiem Saletą, bo obstawiłem zwycięstwo Gołoty. Przegrany miał wyczyścić buty zwycięzcy. „Jestem gotowy – powiedziałem Salecie po powrocie do Warszawy. – Podglądałem nawet pracę pucybutów na lotnisku O’Hare. Jest pasta kiwi, szmaty, mam też szczoteczkę do zębów, żeby ci wyczyścić szwy przy podeszwach…” Były mistrz Europy odparł wielkodusznie: „Rezygnuję z egzekucji zakładu. Nie będę dobijał leżącego”. Ja na to: „Ale, Przemek, to Gołota leżał nie ja…”. „Ale ty, tak jak miliony kibiców, znów dałeś mu się nabrać. To dostateczna kara, nie chcę, żebyś czyścił mi buty. Ja już swoją satysfakcję mam. Chciałem ci tylko wyjaśnić, że obstawiłem przegraną Gołoty nie dlatego, że go nie lubię, ale dlatego, że tak mi mówiło moje doświadczenie. Gołota jest wypalony, w zasadzie nie ma już lewej ręki. Przewidziałem, że sparaliżuje go stres. Balon pękł”, podsumował Przemek. Tak oto uniknąłem czyszczenia butów Przemysławowi Salecie.

Przyjdź na spotkanie z Andrzejem Kostyrą!

28.11 (wtorek), godz. 18.00, Empik Arkadia (Aleja Jana Pawła II 82) w Warszawie

Prowadzenie: Edward Durda

Gość specjalny: Andrzej Gmitruk