ROBERT PARZĘCZEWSKI POKAZAŁ DOBRY BOKS PRZED SWOIMI KIBICAMI

Redakcja, Informacja własna

2017-11-18

Robert Parzęczewski (18-1, 11 KO) łatwo uporał się na swoim podwórku w Częstochowie ze słabszym fizycznie Saidem Mbelwą (43-25-5, 28 KO).

Ulubieniec miejscowej publiczności szybko trafił Tanzańczyka mocnym prawym krzyżowym. Ten od razu wycofał się na liny i schował za podwójną gardą, więc "Arab" w pierwszej rundzie koncentrował się przede wszystkim na ciosach na korpus. W drugiej obraz potyczki się nie zmieniał, więc podopieczny Grzegorza Krawczyka pozwolił momentami zaatakować również przeciwnikowi, polując na kontrę z prawej ręki po odchyleniu. Na trzy próby jedna taka akcja się powiodła, lecz Mbelwa wyszedł i z tej opresji.

ROBERT PARZĘCZEWSKI: SERWIS SPECJALNY >>>

Parzęczewski zrozumiał jednak, że właśnie to jest klucz do sukcesu. Po minucie trzeciej rundy znów tego spróbował, trafił na punkt na brodę i złamał w końcu rywala. Ten powstał na osiem, lecz za moment po krótkim prawym sierpowym zapoznał się z matą ringu po raz drugi. Sędzia Molenda puścił jeszcze walkę, jednak po kolejnej bombie - tym razem lewym sierpie bitym przez gardę, wkroczył do akcji i zastopował dalszą rywalizację w obawie przed ciężkim nokautem. I słusznie, bo choć Mbelwa protestował, to ewidentnie chwiał się na nogach i mógł skończyć w dużo gorszym stanie.

- Miałem okazję przećwiczyć sobie parę wariantów, pokombinować nieco w tym ringu i jestem zadowolony z roboty, jaką dziś wykonałem - powiedział po wszystkim Parzęczewski.