KABAYEL POKONAŁ OSPAŁEGO CHISORĘ I OBRONIŁ PAS EBU

Leszek Dudek, Informacja własna

2017-11-04

Przez blisko 10 rund to była prawdziwa męka dla widzów. Pół godziny bez jakiejkolwiek istotnej akcji zawodnicy zrekompensowali kibicom dopiero w ostatnich dwóch rundach. Szczególnie ta ostatnia była naprawdę porywająca. Ostatecznie na gali w Monako Agit Kabayel (17-0, 12 KO) zaliczył pierwszy poważny test w karierze, pokonując nieznacznie na punkty niezainteresowanego walką i niezmotywowanego Derecka Chisorę (27-8, 19 KO), który w głupi sposób zamknął sobie drogę do wielkich potyczek, na jakie ciągle liczył.

W pierwszych dwóch starciach Kabayel wykorzystywał przewagę szybkości i lepszą pracę nóg, by utrzymać przeciwnika w bezpiecznym dystansie. Wolno człapiący Chisora nie potrafił się do niego zbliżyć i pruł powietrze lub zwyczajnie nie nadążał na tyle, by móc zaatakować... Od trzeciej rundy Brytyjczyk zaczął nieco się przystosowywać - a może to znudzony Niemiec jeszcze zwolnił, nie czując zagrożenia. Dereck zaczął częściej trafiać i dyktować tempo, ale uderzenia Kabayela były bardziej wyraźne, a jego kontry robiły wrażenie na widzach.

W ringu działo się naprawdę niewiele. Do tego stopnia, że lżejszy na nogach mistrz Europy przestał skakać i zaczął przechadzać się wokół wolnego jak wóz z węglem Chisory. "Del Boy" trafiał od czasu do czasu, ale jego ciosy miały tak mało dynamiki, że nie robiły większego wrażenia na dość przeciętnej szczęce rywala. Dopiero w końcówce doszło do kilku interesujących spięć. Chisora zaczął odrabiać straty, ale było już za późno. Mimo dobrego finiszu i kilku ciekawych wymian w ostatnich minutach, na punkty dwa do remisu (114:114, 115:113, 115:114) wygrał Kabayel, a Dereck mógł mieć pretensje tylko do siebie.

Zwycięski Kabayel obronił po raz pierwszy pas mistrza Europy w wadze ciężkiej, nie można go jednak traktować jako poważnego gracza w królewskiej kategorii, ponieważ - bądźmy szczerzy - przygotowany Chisora powinien z nim sobie bez większych problemów poradzić. Dziś jednak "Del Boy" zawiódł na całej linii i walczył tak, jakby chciał, a nie mógł. Jego rywal bił się natomiast, jakby mógł, ale za bardzo nie chciał.

W efekcie otrzymaliśny nudny pojedynek, po którym nadal nie wiemy zbyt wiele o Kabayelu, potwierdziły się natomiast przypuszczenia, że jeśli Chisora przynajmniej nie rzuca w rywala stołem podczas konferencji prasowej, to niespecjalnie chce mu się bić i nie zamierza przemęczać się na sali. Rzecz w tym, że to mogła być jego ostatnia szansa na zrobienie czegoś poważnego i zarobienie dużych pieniędzy. Z drugiej strony - Dereck sam lub mówić o sobie, że jest jak opryszczka i znienacka wraca, gdy myślisz, że już się jej pozbyłeś...