PEŁEN DYSTANS KAMILA ŁASZCZYKA

Redakcja, Informacja własna

2017-10-07

Przez dwadzieścia sześć miesięcy Kamil Łaszczyk (24-0, 8 KO) stoczył zaledwie dwie walki. Dziś wrócił po kontuzji Achillesa i długiej rehabilitacji, wygrywając na ringu w Białymstoku. Widać jednak było rdzę w jego boksie.

Rywalem "Szczurka" był Andriej Nurczyński (9-22-5, 7 KO). Białorusin od początku nastawił się z góry na defensywę i rzadko odsłaniał się zza podwójnej gardy. Kamil wyraźnie górował, choć brakowało tego błysku, jaki prezentował dawniej. Ale po takiej przerwie to chyba naturalne...

Wrocławianin od końcówki drugiej rundy coraz częściej bił na korpus, dzięki czemu w piątej odsłonie kilka razy trafił w końcu również na górę. W ostatnim, szóstym starciu, Łaszczyk podkręcił tempo, jednak do wygranej przed czasem zabrakło mu kilku minut więcej. Po ostatnim gongu sędziowie nie mogli mieć wątpliwości i zgodnie punktowali 60:54.

To było dobre przetarcie przed listopadowym wypadem na Węgry, gdzie Kamil ma boksować o wakujący pas Unii Europejskiej w wadze piórkowej. Dziś na samym finiszu po przypadkowym zderzeniu głowami Polakowi pękł lewy łuk brwiowy, jednak rozcięcie nie jest głębokie i na 11 listopada "Szczurek" powinien być gotowy.

- Byłem spięty w ringu i na pewno nie jestem zadowolony z tego, co dziś pokazałem. Nie biłem ciosów z luzu, trzeba więc wrócić na salę i dalej ostro trenować - powiedział po zejściu z ringu Kamil.