DEONTAY WILDER DO ORTIZA: TYLKO TEGO NIE SP...L!

2017-09-21, Redakcja, Informacja prasowa

- Nie sp...l tego Luis i nie wpadnij na jakiejś kontroli antydopingowej - prowokuje swojego rywala Deontay Wilder (38-0, 37 KO), mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBC, który w szóstej obronie pasa spotka się 4 listopada na Brooklynie z groźnym Luisem Ortizem (27-0, 23 KO).

Unikany przez innych Kubańczyk po demolce na Lateefie Kayode trzy lata temu, gdy zdobył pas WBA w wersji tymczasowej, wpadł na pomeczowym badaniu i tytuł został mu odebrany. Amerykanin ma już doświadczenie w podobnej sytuacji, bo przecież odwołano w przeszłości jego walkę z Aleksandrem Powietkinem, który również wpadł na wyrywkowej kontroli. Była też afera z Andrzejem Wawrzykiem w tle.

- Pozostań czysty, zrób to dla mnie, bo chcę udowodnić, że jestem najlepszy na świecie - kontynuował champion World Boxing Council.

Kiedy tuż przed lutową walką na kontroli organizacji VADA wpadł również nasz Andrzej Wawrzyk, wówczas "King Kong" zgłosił się na ochotnika, by zastąpić Polaka. Obóz Wildera wybrał jednak Geralda Washingtona, który poległ w połowie piątej rundy.

- Nie chcieliśmy wtedy ryzykować, było już bardzo blisko terminu walki - tłumaczy Lou DiBella, promotor Wildera.

- Podobają mi się wyrywkowe badania VADA, bo za każdym razem cię czymś zaskoczą. Potrafią wpaść o piątej nad ranem. Od razu przypominają mi się czasy kadry olimpijskiej. Ortiz twierdzi, że powiedziałem o nim za dużo rzeczy, ale ja przecież mówiłem prawdę i tylko prawdę. Na jego szczęście wybaczamy dawne błędy i dlatego dostanie teraz swoją szansę. A wszystko dlatego, że chcę zdobyć należyty mi szacunek. Jestem najsilniejszy fizycznie i psychicznie, a wciąż jeszcze nie dostałem należytego respektu oraz uznania. Kiedy już znokautuję Ortiza, spłyną na mnie słowa uznania. Najpierw powalę Ortiza, a potem zabiorę się za pozostałych mistrzów i zunifikuję wszystkie pasy. Mojego rywala nazywają King Kongiem, ale znacie przecież historię i wiecie, co stało się z King Kongiem w Nowym Jorku. Teraz będzie to samo. Luis potrafi boksować, podoba mi się również jego agresywny styl, ale ja również mam swoje zalety i chcę z nich korzystać. Wybrałem Ortiza, bo pokonując go udowodnię coś niektórym niedowiarkom. I nie ukrywam, że nastawiam się na nokaut. Wygrana na punkty nie będzie mnie tak cieszyła jak nokaut. Chciałbym to skończyć jak najszybciej, najlepiej w pierwszych trzech rundach - dodał Wilder.

DEONTAY WILDER: SERWIS SPECJALNY "BRĄZOWEGO BOMBARDIERA" >>>

- Deontay zawsze szukał największych wyzwań. Pas odebrał Stiverne'owi na jego terenie w Las Vegas, a potem był gotów lecieć do Rosji na starcie z Powietkinem. Okazało się, że jest dwóch bokserów w wadze ciężkiej, z którymi nikt nie chce się mierzyć, czyli mój zawodnik i właśnie Ortiz. Postanowiliśmy więc, żeby spotkać się między sobą. Przed pojedynkiem ze Stiverne'em nieustannie słyszeliśmy głosy "A co będzie, jeśli przyjdzie siódma, ósma runda"? Okazało się, że nic się nie stało, a to, że Deontay nie walczył wcześniej na pełnym dystansie, nie oznaczało wcale, że nie może tego zrobić. Kiedy więc pokonał Stiverne'a po dwunastu rundach, nigdy potem nie było już pytań o jego kondycję. Teraz również coś udowodni i po starciu z Ortizem uciszy kolejnych sceptyków - dodał Jay Deas, trener i współmenadżer Wildera.

<< Powrót na stronę główną <<