Oscar De La Hoya przekonuje, że Conor McGregor (0-1) nie wytrzymałby w ringu zbyt długo, gdyby zmierzył się z Saulem Alvarezem (49-1-1, 34 KO).
W swoim bokserskim debiucie mistrz UFC przegrał w niedzielę z Floydem Mayweatherem Jr (50-0, 27 KO). Zaskoczył jednak wielu obserwatorów swoją postawą i tym, że wytrwał aż do dziesiątej rundy.
De La Hoya wielokrotnie krytycznie wypowiadał się nt. tej konfrontacji, określając ją mianem "cyrku". Jak twierdzi, Alvarez, którego jest promotorem, nie bawiłby się z McGregorem tak jak Mayweather, tylko znokautował go już w pierwszej rundzie.
- Nie wiem, dlaczego trwało to tyle rund, chociaż Mayweather nie zalicza się oczywiście do największych puncherów. Gdyby to "Canelo" był w ringu z McGregorem, pojedynek zakończyłby się w pierwszej rundzie - oznajmił, dodając, że prawdziwy boks kibice zobaczą 16 września, kiedy jego zawodnik zmierzy się z Giennadijem Gołowkinem (37-0, 33 KO).
"Złoty Chłopiec" przyznał jednocześnie, że walki Mayweather-McGregor nawet nie oglądał, bo był zajęty promocją pojedynku Cotto-Kamegai, który tego samego dnia odbył się w Kalifornii.