MAŁE PIĘŚCI: ABECADŁO #MAYWEATHERVSMCGREGOR (PREMIERA)

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2017-08-26

Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest bowiem kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę.

Zgodnie z zapowiedzią dałem z siebie na tych bitach wszystko. Prawie wszystko. Świadomie pominąłem analizę społeczno-kulturową, pokrywa się ona w zbyt dużym stopniu z analizą, która pojawiła się w ''Małych pięściach'' przed walką Mayweather vs Pacquiao. Dziś przeczytacie zatem głównie o aspektach sportowych, oddzielimy ziarno od plew raz na zawsze. 

Mainstream boxing writers are dead. #abc #mayweathervsmcgregor #writerschallenge

A jak Adolphe, Louis, jeden z trzech głównych sparingpartnerów McGregora. Mistrz Anglii w wadze lekkopółśredniej z 2012 roku (w finale kontrowersyjnie pokonał niedawnego rywala Michała Syrowatki, Robbiego Daviesa). Reprezentował kilka razy Wielką Brytanię, ale nie wywalczył stałego miejsca w kadrze. Ma na koncie amatorskie zwycięstwa nad Joshem Taylorem i Martinem Steadem. Kariera zawodowa jest jednak na razie sporym rozczarowaniem. Adolphe stoczył od 2014 roku sześć walk z journeymanami, odniósł pięć zwycięstw na punkty i jedno przez nokaut. Wciąż prezentuje mało zawodową technikę, jego uderzenia nie mają odpowiedniego wyrazu. Przypomina Floyda wzrostem i zasięgiem, w pewnym sensie także stylem, ale jest raczej słabą kopią.

Dashon Johnson, drugi sparingpartner, wnosi do ringu zupełnie inny styl. Ten weteran sportów walki (22-21-3, 7 KO w boksie i 9-2, 5 KO w MMA, dwie walki w UFC) wywiera nieustającą presję, dysponując poprawnym wyszkoleniem i bardzo twardą szczęką. Był sparingpartnerem wielu gwiazd zawodowego boksu, pomagał m.in. Manny'emu Pacquiao przed walką z Mayweatherem. Cieszy się reputacją ciężko pracującego i pożytecznego zawodnika, choć jego potencjał jest mocno ograniczony.

Trzeci ważny bokser, który pomaga McGregorowi, to Tiernan Bradley, dwudziestoletni Irlandczyk. W swojej krótkiej karierze amatorskiej stoczył już grubo ponad sto walk. Jego atutami są przede wszystkim szybkość i refleks, bazuje na pracy nóg i efektownej technice. 

Jak można ocenić wyżej wymienionych zawodników w kontekście walki Conora z Floydem? Moim zdaniem są to umiejętnie dobrani bokserzy - nie zachwieją pewnością siebie McGregora, oferując zarazem odpowiednią mieszankę stylową. Brakuje mi jednak tutaj pięściarza zawodowego z wyższej półki, naprawdę ciekawego prospekta lub byłego czempiona. Kogoś, kto stoczy z McGregorem kilka bardziej wymagających sparingów. Kimś takim mógł być Paulie Malignaggi, ale nie jest on czynnym zawodnikiem i nie znajduje się w wystarczająco dobrej formie. Został chyba potraktowany jako kolejny element budowania wiary, że Conor może stoczyć dwunastorundową walkę z mistrzem boksu i brutalnie go zdominować. Czy tego rodzaju pomysł na sparing sprawdzi się 26 sierpnia?

B jak buty, drobny z pozoru detal, który posiada duże znaczenie. Walka w butach bokserskich różni się od walki na bosaka. Buty znacznie ułatwiają błyskawiczne manewry typowe dla boksu - zejścia z linii ciosu, pivoty, side stepy. Zapewniają również większą stabilność, bokserzy mogą dzięki nim silniej uderzać. Każdy, kto najpierw trenował wschodnie sztuki walki lub MMA, by później spróbować boksu, zna uczucie odmiennego sposobu poruszania, jaki wymagany jest w pięściarstwie. By w pełni wykorzystywać właściwości butów, nie wystarczy trenować w nich przez pół roku. A przecież to tylko jeden z setek szczegółów, które tworzą między linami bokserską przewagę.

C jak ciosy na korpus, jeden z najważniejszych asów w rękawie Floyda. Najpierw wypada powiedzieć kilka słów o ciosach na korpus w MMA, które są używane rzadko i ostrożnie, głównie dlatego, że są to ciosy narażające zawodników na sprowadzenia i klincze. ''Mystic Mac'' – jak większość mistrzów mieszanych sztuk walki - atakuje tułów rywala kopnięciami, ręce służą mu w ataku do celowania w głowę. ''Money'' uczynił natomiast z ciosów na korpus wielofunkcyjną broń. Lewy prosty Floyda połączony z jednoczesnym obniżeniem pozycji - atakujący plexus solaris lub klatkę piersiową - rozbija koncepcję ofensywną rywala, paraliżuje jego ruchy jak pchnięcie nożem. Do tego dochodzą ciosy sierpowe w półdystansie, zazwyczaj bite po zwodzie i diabelnie skuteczne. 

D jak defensywa, być może największa różnica między Mayweatherem i McGregorem. Odmienna kontrola dystansu i rozmiar rękawic sprawiają, że garda McGregora nie przypomina w żaden sposób tradycyjnej gardy bokserskiej. Conor nie trzyma rąk przy głowie, wyciąga je daleko przed siebie i stara się zbijać lub przechwytywać nadchodzące ciosy i kopnięcia. Często polega też w obronie na swoich nogach, odskakując w linii prostej w bezpieczną strefę. Defensywa Mayweathera jest zupełnie inna. Choć równie chętnie korzysta on z pracy nóg, robi to zgodnie z bokserskim kanonem, stosując serie manewrów wymienionych w definicji hasła na literę B. Uzupełnia je dynamicznymi rotacjami i innymi unikami wykonywanymi za pomocą tułowia. Tego brakuje zawodnikom MMA, dla których zginanie się w pół nie jest użyteczne, a wręcz śmiertelnie groźne, zapraszające przeciwnika do kończącego kopnięcia w głowę.

Obrona McGregora sprawdza się poza bokserskim dystansem, w warunkach oktagonowych. Kiedy zatem Floyd będzie atakował w dystansie lub w półdystansie, Conor będzie miał kłopoty z efektywnym blokowaniem ciosów. Nie jest po prostu przyzwyczajony do takiej formy obrony. Poza tym nie potrafi amortyzować uderzeń, co w boksie stanowi jeden z fundamentów gry na wysokim poziomie. 

Na koniec warto przypomnieć, że defensywa Mayweathera nie opiera się tylko na sławnym shoulder rollu (tzw. skorupie filadelfijskiej, czyli oryginalnej odmianie obrony barkiem), który słabo sprawdza się w walkach z mańkutami. Przeciwko McGregorowi Floyd będzie używał konceptów obronnych opartych na szczelnej podwójnej gardzie (np. podczas pressingu) lub klasycznej gardzie amerykańskiej (np. w oczekiwaniu na okazję do kontry). Ta różnorodność wyznacza rozmiary przepaści, jaka dzieli defensywę Amerykanina od defensywy Irlandczyka.

E jak Elegele, Joseph, zdecydowanie najlepszy sparingpartner Mayweathera. Bardzo wysoki (184 cm) mańkut o bardzo dużym zasięgu (184 cm), rywalizujący w kategorii super półśredniej. Kawał świetnie wyszkolonego, mocno bijącego boksera. Swego czasu był jednym z najciekawszych amerykańskich prospektów, ale rozwój jego kariery zahamowały dwie kontrowersyjne porażki z Aaronem Martinezem i Javierem Moliną. Mimo to 31-letni ''Biggie Boi'' (16-2, 11 KO) wciąż należy do niewielkiej grupy pięściarzy, którzy są niebezpieczni dla każdego. Co ważne, jeżeli istnieje bokser potrafiący w jakimś stopniu imitować styl McGregora, jest nim właśnie Elegele, bijący w nietypowych płaszczyznach z dużą szybkością i z różnych pozycji. 

Oprócz toczenia bojów z Elegele, Mayweather sparuje z grupą młodych zawodników, wśród których wyróżniają się Daquan Mays (znany z występów w WSB, techniczny, szybki prospekt) i Maurice Lee (przeciętny boksersko, ale obdarzony znakomitymi warunkami fizycznymi zawodnik Mayweather Promotions). Mówi się także o sparingach z Errolem Spence'em, Adrienem Bronerem, a nawet Chrisem Eubankiem i Zabem Judah, lecz są to informacje niepotwierdzone. Można w każdym razie stwierdzić, że Floyd dysponuje szerszą i ciekawszą ekipą sparingpartnerów niż Conor, przynajmniej na papierze.

Nota bene - ''Money'' jest dzisiaj sam sobie trenerem, co było zresztą widoczne już w walce z Andre Berto. Floyd Mayweather Sr i Roger Mayweather od dawna nie mogą uchodzić za pełnoprawnych szkoleniowców Floyda. Czy będzie to miało wpływ na jakość przygotowań i taktykę? Moim zdaniem nie, gdyż etyka pracy Mayweathera, jego wiedza bokserska i zdolność dostosowania się do sytuacji w ringu są niezrównane. Tym niemniej obóz Conora wygląda na pewno bardziej nowocześnie, zwłaszcza pod względem przygotowania fizycznego. Mayweather stawia na sprawdzone, przeważnie old-schoolowe ćwiczenia; McGregor stosuje narzędzia i metody, których większość bokserów nie widziała na oczy, od urządzeń treningowych NASA w UFC Performance Institute do osławionych sesji z izraelskim ''nauczycielem ruchu'' Ido Portalem.

F jak Fizyczność, czyli niedoceniana broń Conora. Kibice boksu nie zdają sobie często sprawy, z jak mocnym człowiekiem mają do czynienia. McGregor posiada zarówno przewagę warunków fizycznych (zwłaszcza zasięgu, największego spośród wszystkich rywali Floyda), jak i ogólnej sprawności. Jest lepszym atletą, który wchodzi w swój prime, podczas gdy Floyd nie dokona już postępów. Może być jedynie coraz wolniejszy i słabszy. W dodatku w dniu walki będzie ważył 8-10 kilogramów mniej od McGregora, wnoszącego wówczas na wagę około 170 funtów. Czy umiejętności bokserskie pozwolą Floydowi na zniwelowanie przewagi fizyczności? Oto pytanie, na które nikt nie zna dzisiaj stuprocentowej odpowiedzi. A nie zapominajmy, że fizyczność wcale nie jest głównym atutem Irlandczyka. 

G jak gyaku-zuki, symbol zabójczej skuteczności króla UFC. Słynne uderzenie lewą ręką, łamiące zawodników MMA jak zapałki, łączy elementy techniki bokserskiej z esencjonalną techniką karate, przedstawioną McGregorowi przez Gunnara Nelsona niemal dekadę temu. Gyaku-zuki to cios prosty wyprowadzany tylną ręką z pozycji zenkutsu-dachi, którą McGregor zmodyfikował na potrzeby oktagonu. Irlandczyk wyprowadza swoje gyaku-zuki z dołu do góry, według dawnych prawideł, ale mocniej niż w oryginalnej wersji przenosi ciężar ciała na przednią nogę, co wymaga fantastycznego balansu. Tajemnicą ''Notoriousa'' jest również zdolność do zmiany tempa i płaszczyzny uderzenia w ostatniej chwili. Bokserskie gyaku-zuki jest bombą z opóźnionym zapłonem, wyrzucaną najczęściej w dystansie lub spoza dystansu. Jej siła pochodzi ze skrętu bioder i koordynacji całego ciała.

H jak honor i władza, czyli prawdziwa stawka tego pojedynku. W XX wieku rynek sportów walki należał do kartelu zwanego boksem. Rządzili nim promotorzy, szefowie federacji, prezesi stacji telewizyjnych. Bandyci w garniturach, korumpujący wszystkich zainteresowanych. Bokserów, sędziów, kibiców. Każdy, kto chciał coś znaczyć w tym biznesie, był żigolakiem na usługach bossów. Bokserzy przyjęli rolę płatnych zabójców, wciąganych do gry jako nastolatkowie. Trenowali i walczyli za brudną forsę, nierzadko tracąc zdrowie i życie w wewnętrznych wojnach między promotorami. Taki był los pięściarskich sicarios, którzy morderczym wysiłkiem wznieśli ringową przemoc na zupełnie nowy poziom. Niektórzy z nich - na czele z królem ery PPV, Floydem Mayweatherem - zdobyli fortuny i zdołali się w pewnym stopniu uniezależnić. Złoty wiek boksu kończył się tymczasem ogromnym kryzysem. Zżerany krwawymi podziałami kartel zaczął tracić szacunek, organizować coraz mniej ciekawe walki, okradać zwykłych ludzi z pieniędzy. Rozżaleni kibice domagali się zmian, a na horyzoncie wyrastał potężny rywal.

MAŁE PIĘŚCI: SICARIOS >>>

Suplement do ''Sicarios'': w grę wchodzi obecnie coś nieskończenie cenniejszego niż dominacja rynkowa. Mayweather rzuca na szalę honor boksu jako sztuki walki, kultowej ''sweet science''. Zdałem sobie sprawę, że zwycięstwo McGregora jest możliwe i byłoby dla pięściarstwa gorsze od poniżenia. Wyobrażacie sobie reakcję kibiców na wiktorię Irlandczyka? McGregor stałby się Bogiem, rządzącym duszami milionów. By przetrwać po takiej katastrofie, boks musiałby pochylić z pokorą głowę i zmienić się na zawsze, wyciągając wnioski z lekcji, jaką oznaczałaby supremacja stylu Conora. Czy dubliński rebeliant podpali świat i roztrzaska nasz sposób myślenia o sztukach walki?

I jak Irlandczyk - Chris Eubank Sr twierdzi, że McGregora stać na wygraną, ponieważ jest Irlandczykiem, a Irlandczyka nigdy nie wolno lekceważyć. Podobnych, całkowicie irracjonalnych argumentów, pojawia się coraz więcej. Niektórzy kibice MMA mówią nawet o przeznaczeniu, wyroku niebios, który spadnie wreszcie na Mayweathera, modelowego grzesznika naszych czasów. Rośnie też popularność opowieści o przenoszącej góry wewnętrznej sile Conora, porównywanej do siły mitologicznych postaci.

Mimo wszystko ze śmietnika opinii można wyłowić sporo pereł, analiz wskazujących na elementy, jakie mogą przechylić zwycięstwo na ''mistyczną'' stronę. Najbardziej trafia do mnie pozornie bełkotliwa i new-age'owa w najgorszym tego słowa znaczeniu analiza Robina Blacka, ekscentrycznego fanatyka mieszanych sztuk walki. Black zdaje się bredzić, kluczyć i popadać w przesadę (wprowadza na przykład do rozmowy o walce teorie bazujące na fenomenach polinezyjskich Indian i łazika południowego), by nagle eksplodować i ogłosić, że ''boks nie istnieje'', wskazując na ograniczony charakter myślenia tak zwanego ''eksperta''. Przyzwyczailiśmy się bowiem do żelaznego kanonu pięściarskiego, a każdy, kto próbuje go zakwestionować, otrzymuje miano laika. Pięściarze także tak myślą, nie dopuszczają do siebie nowych idei, stoją w miejscu... A może mają rację, może twierdzenia Blacka to wierutna bzdura, może konserwatyzm bokserskiego środowiska ma swoje głębokie uzasadnienie?

J jak Jack Slack, przykład eksperta skreślającego ''Notoriousa''. Slack wydał niedawno książkę o McGregorze i należy do elity specjalistów od MMA, pisze niesamowicie kreatywnie i ma nosa do typowania wyników walk. Nie ustrzegł się jednak przed wyszydzaniem starcia Mayweathera z McGregorem i patrzeniem z góry na ten ''szalony cyrk''. Podobnie postąpili: znakomity Conor Ruebusch, telewizyjny, ale znający się na boksie Max Kellerman i mainstreamowy Janusz Dan Rafael. Tych ludzi połączyło dziś lekceważenie, jeden z kardynalnych grzechów dziennikarzy sportowych.

K jak kontrola dystansu, odgrywająca kluczową rolę w pojedynku wszech czasów. Zbyt często zapominamy, że większość typowo bokserskich elementów nie ma w mieszanych sztukach walki racji bytu. Na różnice wpływają głównie dwie kluczowe kwestie, z których każda zasługuje na osobne opracowanie. Kwestia pierwsza to sprowadzenia do parteru, które wymuszają na strikerach MMA specyficzną kontrolę dystansu, znacząco odmienną od bokserskiej. 

MAŁE PIĘŚCI: BOKS À LA McGREGOR >>>

Suplement do ''Boksu à la McGregor'': bokserskie gyaku-zuki spoza dystansu to moim zdaniem największe wyzwanie, z jakim zmierzy się Mayweather w tej walce. Bokserzy są bowiem przyzwyczajeni do uderzeń zadawanych w dystansie, podczas gdy akcje McGregora bywają ich trawestacją. Conor doprowadził ''niepoważne'' idee do perfekcji, szybkie oswojenie się z nimi stanowi dla Floyda rzecz nadrzędną. 

L jak lewy prosty, narzędzie kontroli dystansu Mayweathera. Używa on lewego prostego rzadziej niż kiedyś, ale wciąż zadziwia paletą taktycznych rozwiązań. Wspomniany lewy prosty w korpus i jab na głowę we wszystkich odmianach (głównie zaczepny i stopujący) to specjalności szefa kuchni. Bardzo trudno go skontrować po takich ciosach, a ich statystyczna skuteczność jest niezrównana, dla przykładu w walce z Marquezem Floyd ulokował 60 procent jabów (185 celnych na 316 wyprowadzonych!). Prawdopodobnie właśnie jab przyniesie Floydowi najwięcej korzyści, oczywiście jeżeli zdoła zaadaptować się do stylu Conora. Irlandczyk nie może natomiast bazować tylko na lewym prostym mańkuta, im dłużej potrwa walka, tym bardziej potrzebna mu będzie praca przednią ręką. W oktagonie zastępowały ją kopnięcia, rozpraszające uwagę rywali i kontrolujące dystans. Tymczasem jab McGregora w warunkach ringowych jest jedną wielką niewiadomą.

M jak Malignaggi, Paulie, krótkotrwały sparingpartner Conora, były mistrz świata. ''Magic Man'' kapitalnie czyta boks i jest kopalnią wiedzy na temat jego tajników, ale sparingów z McGregorem będzie chyba długo żałował. Najpierw wyśmiewał umiejętności bokserskie Irlandczyka, twierdząc, że pokonałby go jedną ręką. Potem został zaproszony na sparingi, które McGregor zapowiadał jako wojnę. Na podstawie zdjęć i filmików wypuszczanych przez team ''Notoriousa'' trudno wydać jednoznaczną opinię o przebiegu potyczek, lecz na pewno Paulie nie był w nich stroną dominującą. Obrażony publikowaniem niekorzystnych dla niego materiałów, dumny brooklyńczyk opuścił obóz po dwóch sparingach (w tym jednym dwunastorundowym), narzekając w dziesiątkach wywiadów praktycznie na wszystko - od zachowania McGregora (''największy gnój, jakiego spotkałem''), przez warunki mieszkaniowe (''melina dla ćpunów''), do obserwującego rywalizację w gymie Dany White'a (''oszust''). Podaję tę operę mydlaną w dużym skrócie, bo poza zamętem niewiele wnosi. Mam nadzieję, że Paulie zrehabilituje się podczas komentowania walki dla Showtime. W tej chwili nadal gada jak najęty i traci wiarygodność, nawet jeśli naprawdę został skrzywdzony.

N jak nowicjusz, czyli McGregor w ringu. Jak powinien walczyć w swoim debiucie? Jak zdoła zniwelować przepaść w doświadczeniu i stricte pięściarskich umiejętnościach? Musi po prostu pozostać sobą, wykorzystać swój styl do maksimum. Nieprzypadkowo Team McGregor nie zdecydował się na zatrudnienie trenera boksu. ''Mystic Mac'' ma za sobą Johna Kavanagha i Owena Roddy'ego, trenerów, z którymi pracuje w MMA od samego początku. Ci ludzie stoją za najbardziej spektakularnym sukcesem sportowym ostatnich lat, są ''gotowi na oddanie za Conora życia'', mają analityczne podejście do każdego aspektu pojedynku i stawiają na nieustanny rozwój. Traktowanie ich z przymrużeniem oka byłoby niewybaczalnym błędem.

O jak ofensywa, pole do popisu dla obu mistrzów. O możliwościach McGregora w ataku trochę już powiedzieliśmy, skupmy się zatem na ofensywie dojrzałego Floyda. Jego ciosy nie nokautują od bardzo dawna - kontuzje dłoni i zmiany kategorii wagowych dają o sobie znać - ale moc uderzenia wciąż zatrzymuje zapędy rywali. Kluczem jest tutaj błyskawiczna precyzja. Prawe proste emerytowanego króla są według DeMarcusa Corleya jak ukąszenia węża - nie możesz się przed nimi obronić. Właśnie prawy prosty powinien być składnikiem kombinacji, które wpędzą McGregora w tarapaty. Prowokujący reakcję lewy-kontra prawym prostym-ofensywny klincz-lewy sierpowy na głowę-prawy prosty - tak spycha się mańkutów do obrony. Szerzej o tym w definicji hasła na literę S.

P jak praca nóg w ofensywie, kolejna fascynująca zagadka. Jak McGregor będzie szukał kątów natarcia? Myślę, że zacznie od wywierania presji: ruszy do przodu zmieniając pozycję, szukając okazji do przeskoku w prawo i ataku firmowym lewym lub serii zwodów i kontry po zejściu w lewo. Mayweather będzie z kolei krążył wokół rywala i czekał na dogodny moment do rozwinięcia ataku. Powyższego scenariusza nie da się oczywiście przewidzieć z dużym prawdopodobieństwem, równie łatwo wyobrazić sobie McGregora w pozycjach capoeiry, starającego się wytrącić Mayweathera z rytmu czymś kompletnie nieprzewidywalnym. ''Mystic Mac'' maluje w klatkach awangardowe obrazy. 

R jak rękawice, obsesja wielu fanów MMA. Wierzą oni, że siła ciosu Conora w ośmiouncjowych rękawicach zmiecie Floyda z powierzchni ziemi. Zapominają o faktach dotyczących jego kariery - Mayweather zakładał dziesięciouncjowe rękawice bodajże trzy razy na 49 walk. Osiem uncji to dla niego chleb powszedni. Przyjmował ''ośmiouncjowe'' ciosy na szczękę od Marcosa Maidany i Shane'a Mosleya. Czy McGregor potrafi uderzać równie mocno jak ci dwaj mordercy? Zapewne posiada potężny lewy prosty, ale co z sierpowymi, podbródkowymi, ciosami w tułów? Niewiele wiemy o realnej sile Irlandczyka między linami, wiemy natomiast, że Floyd hartował się w kilkunastu bojach ze ścisłym topem. 

S jak styl, czyli esencja wirtuozerii. Konfrontacja stylów wypada korzystnie dla Floyda - jestem prawie pewien, że Conor nie porzuci swojej tożsamości, nie zdecyduje się na swarmerski atak od pierwszej sekundy. Będzie raczej pozostawał w dystansie i poza dystansem, starając się zaskoczyć Mayweathera mocnymi ciosami. Nie zmienia to faktu, że potrzebuje presji, próby zamknięcia nieuchwytnego rywala w narożniku. Dystansowa i kontrbokserska natura stylu Conora (brak długich kombinacji) powinna jednak sprzyjać Floydowi, który czuje się jak ryba w wodzie w starciach o średnim i wolnym tempie. Sam zresztą doskonale opanował narzucanie stylu i sterowanie przebiegiem walki. Jeśli McGregor zacznie zbyt ostro i nieudolnie wcieli się w Maidanę, Floyd zareaguje absolutną kontrolą, uruchomi ciosy stopujące i zdusi w zarodku wszelką anarchię.

''Money'' twierdzi w wywiadach, że będzie zwalczał ogień ogniem, pójdzie do przodu i zepchnie Conora do defensywy. Wbrew pozorom może mówić prawdę. Przewaga zasięgu, jaką dysponuje Irlandczyk, sprawia, iż walka w półdystansie i zwarciu stanowi dla Floyda jedno z wyjść. Istnieje również kilka innych scenariuszy, które mogą spowodować takie rozwiązanie:

- bokserska słabość Irlandczyka, różnica klas widoczna od pierwszego gongu

- zaskakująco dobra kontrola dystansu w wykonaniu McGregora

- agresywny styl walki, jaki zdarzało się Floydowi prezentować w walkach z mańkutami (koronnym przykładem jest walka z Zabem Judah)

- niemoc Conora w półdystansie i zwarciu, którą Floyd odkryje w początkowej fazie pojedynku

Walka z bliska wydaje się więc istotna, szczególnie w przypadku dłuższej rozgrywki. Nieprzypadkowo Floyd zwraca uwagę na brudny styl Irlandczyka, prezentowany w filmikach ze sparingów. Amerykanin wysyła do sędziego sygnał: McGregor chce walczyć nieczysto, faulować i wywoływać chaos. Moim zdaniem Robert Byrd nie pozwoli mu na zbrutalizowanie pojedynku, będzie raczej chronił Mayweathera i tolerował akcje na granicy przepisów, jakich ''Money'' ma w swoim arsenale co niemiara. Pamiętajmy, że Floyd i Showtime są głównymi organizatorami tego wielkiego skoku na forsę z PPV, grają w jednej drużynie od lat. Sędzia zostanie uczulony na zagrożenia wynikające z obecności nowicjusza w bokserskim ringu. Widzieliśmy już poza tym, na co pozwalają amerykańscy sędziowie swoim zawodnikom w walkach o wielką stawkę. A stawka jest przecież dzisiaj większa niż kiedykolwiek.

T jak timing, tajemnica nokautów McGregora. Każdy kibic boksu zna potęgę timingu Floyda, niewielu rozpoznaje skalę talentu, jakim dysponuje Conor. Nawet niechętni mu sparingpartnerzy - Paulie Malignaggi i Chris Van Heerden - przyznają, że jego timing jest wyborny. W odpowiednim momencie uderza bez wysiłku i wahania, precyzyjnie i mocno. Nie potrzebuje wkładać w uderzenia maksimum siły, timing robi robotę. Czasami wystarczy otarcie skroni, by przeciwnik padł (oczywiście mowa tu o nokautach w czterouncjowych rękawicach). Czy Floyd zdoła zaburzyć timing Irlandczyka i wybić mu z głowy myśl o nokaucie? Czy trafiany w szczękę McGregor utrzyma intensywność i koncentrację? 

U jak uprzedzenia, których pełne są głowy kibiców. Wymieńmy parę podstawowych przykładów: 

- ''Ta walka to cyrk, kibice powinni zbojkotować tych pajaców'' - nikt ci nie każe oglądać, ale zrozum/nie zapominaj, że zobaczymy starcie ludzi, którzy wspięli się w sztukach walki na Mount Everest. I choćby z tego powodu zasługują na szacunek. Poza tym i tak będziesz oglądać.

- ''Boks i MMA to dwa różne światy, nie powinno się ich konfrontować.'' - to już od dawna nie jest prawda. W MMA jest coraz więcej technicznego boksu (vide McGregor, Jędrzejczyk, Miocic, Holm), a konfrontacja tych sportów była nieunikniona (vide ''Sicarios'').

- ''McGregor jest tworem marketingowym, napompowanym balonem'' - właśnie dlatego przewidział, że skończy Jose Aldo w pierwszej rundzie. I zrobił to w 13 sekund.

- ''Floyd tylko ucieka, nie potrafi podjąć męskiej walki'' - jeżeli nie rozumiesz, na czym polega ''sweet science'', to wracaj do szkoły.

W jak wytrzymałość, niedoceniana broń Mayweathera. Mówię tu przede wszystkim o wytrzymałości psychicznej, zdolności do zachowania najostrzejszej koncentracji od pierwszej do ostatniej rundy. Mózg Floyda nigdy się nie męczy, dlatego popełnia on w ringu tak mało błędów i stopniowo odsłania swoje atuty, rosnąc na tle zmęczonego mentalnie i fizycznie rywala. Iloraz pięściarskiej inteligencji, jaki posiada ''Money'', pozwala mu na wykonanie niezbędnych korekt z morderczą skutecznością. Widzieliśmy te korekty w walkach Mayweathera z mańkutami światowej klasy, zobaczymy je zapewne i dziś. Jeśli zaś chodzi o wytrzymałość czysto fizyczną, to Mayweather zawsze uchodził za freaka, nie wykazywał oznak zmęczenia i mimo 40 lat na karku nie powinien mieć problemów z kondycją. Jest zbyt cierpliwy i wyrachowany, zbyt dobrze oddycha. Martwiłbym się raczej o kondycję Conora, który bywał śmiertelnie wykończony w oktagonie. Co prawda teraz nie musi walczyć w parterze i kopać, ale średnie tempo bokserskie różni się od średniego tempa w MMA. W pięściarstwie jest mniej okazji do odpoczynku, co podkreślają zawodnicy z doświadczeniem w obu sportach.

Y jak yass, cytując jednego z ojców założycieli: Dla mnie grać taki jazz «po bożemu», taki czysty jazz to był zupełny andron... Ja po prostu wstydziłbym się grać taką muzykę (...) - mówił w wywiadzie dla PR II Polskiego Radia. - W latach 80. jazz był absolutnie antypatyczny... Jazz był passé... Jazz nie kojarzył się z niczym świeżym. Nie wiadomo w ogóle czemu ci goście grali te standardy, czemu nikt ich nie słuchał, czemu ich muzyka nie miała związku z ideami wysokimi. Ten jazz kojarzył się ze szczękaniem sztućcami, z klimatami typu: 20 standardów na krzyż, wszystko w szybkim tempie, trudne przebiegi harmoniczne, których nikt nie kumał, pięć osób na sali...

Z jak zwycięzca, czyli Mayweather. Pierwsza runda będzie bardzo napięta, okaże się, co naprawdę potrafi w ringu Conor. Oczekuję po nim rewolucyjnego podejścia, radykalnej próby zmienienia porządku rzeczy. Tego wymaga się od geniusza, jakim irlandzki mańkut o niewyparzonej gębie niewątpliwie jest. Rewolucja będzie jednak miała niewiele szans. Naprzeciw ''Notoriousa'' stanie inny geniusz, czarny car Ameryki. Najpierw rozpracuje uderzenia spoza dystansu, zminimalizuje ryzyko i siłę młodszego rywala. Potem przejdzie do pracy nad korpusem, z minuty na minutę osiągając coraz większą przewagę taktyczną. Kiedy poczuje się bezpiecznie, ruszy do regularnej ofensywy, trafiając mocnymi ciosami z obu rąk. Na koniec rozbije McGregora w drugiej połowie walki, dając świadectwo swojej przytłaczającej wyższości. Conor błyśnie kilkoma szalonymi sztychami, ale polegnie w nierównym boju, dając milionom kibiców niespotykane wcześniej emocje. Nie ma bowiem nic piękniejszego i straszniejszego niż śmierć rebelianta.

UPDATE: tekst skończyłem w niedzielę, pewien, że nikt nie podejmie rękawicy. Aż tu nagle w środę ukazał się wieloryb autorstwa Bartłomieja Stachury, naczelnego portalu lowking.pl. Ogromne, wspaniałe zwierzę, które pochłonęło i wysrało płotki polskiego dziennikarstwa bokserskiego. Tekstu ''Abecadła'' już nie zmieniałem, choć po tym, co zrobił Stachura, kusiło mnie, by dodać parę rzeczy. Cieszę się w każdym razie, że uniknąłem losu płotek.