Wydawałoby się, że zawodowy pięściarz powinien być przyzwyczajony do widoku własnej krwi. Trener Manny'ego Pacquiao (59-7-2, 38 KO) stwierdził tymczasem, że Filipińczyk nie do końca potrafi sobie radzić, kiedy doznaje kontuzji.
Zderzenia głowami przyczyniły się do powstania dwóch rozcięć na twarzy 38-latka w trakcie niedzielnej walki z Jeffem Hornem (17-0-1, 11 KO) w Brisbane. Po pojedynku - przegranym przez "Pac Mana" kontrowersyjną decyzją sędziów - trzeba było na nie założyć siedemnaście szwów.
- Manny rzadko doznaje rozcięć, a kiedy już się jakieś przytrafi, to wpada w małą panikę. Nigdy sobie zbyt dobrze nie radził, kiedy miał zakrwawioną twarz. Każdy reaguje w takich sytuacjach inaczej - oznajmił Freddie Roach.
Szkoleniowiec zamierza wkrótce porozmawiać z Filipińczykiem nad jego przyszłością. Po niespodziewanej porażce prawdopodobnie doradzi mu, by zawiesił rękawice na kołku.
- Jak był kongresmenem, to nie miał aż tylu [politycznych] wyzwań, ale teraz, kiedy jest senatorem, to zupełnie inna osoba. Poświęca tej pracy mnóstwo czasu, a ciężko jest być jednocześnie i świetnym bokserem, i świetnym politykiem - mówi trener.