ALEŻ WOJNA! HORN SENSACYJNIE POKONAŁ NA PUNKTY PACQUIAO!

Marcin Olkiewicz, Informacja własna

2017-07-02

Manny Pacquiao (59-7-2, 38 KO) miał zdaniem wielu ekspertów łatwo poradzić sobie z Jeffem Hornem (17-0-1, 11 KO), a tymczasem Filipińczyk nie dość, że cierpiał w ringu katusze, to po dwunastu emocjonujących rundach przegrał jednogłośnie na punkty.

STATYSTYKI CIOSÓW >>>

Na stadionie w Brisbane zasiadło niemal pięćdziesiąt tysięcy ludzi, toteż atmosferę mieliśmy naprawdę gorącą. Faworyt gospodarzy rozpoczął bardzo agresywnie, spychając swoimi atakami niejednokrotnie "Pacmana" do głębokiej defensywy i już pierwsze starcie należało zapisać na jego konto. O dziwo w kolejnych rundach Australijczyk ani na chwilę nie zwalniał tempa - nadal to on był stroną atakującą, a Manny przez długi czas nie potrafił złapać dystansu i znaleźć właściwego rytmu walki.

KONFLIKT W DRUŻYNIE >>>

W szóstej rundzie obaj panowie przypadkowo zderzyli się głowami, przez co u Filipińczyka pojawiło się rozcięcie. Dla Horna była to woda na młyn. Do końca tego starcia "Szerszeń" ciągle już przeważał i wydaje się nawet, że na kilkadziesiąt sekund przed gongiem jednym z ciosów "podłączył" swojego rywala. W kolejnym starciu znowu to samo - kolejne zderzenie głowami i kolejne rozcięcia u Pacquiao, którego twarz zaczęła przypominać z każdą kolejną chwilą krwawą maskę. Z biegiem czasu coraz wyraźniej było widać, że "Pacman" dał sobie narzucić w ringu warunki rywala, i to było jego głównym problemem. Ponadto mimo że Filipińczyk od czasu do czasu karcił rywala dobrymi kontrami, to optyczną przewaga należała raczej do robiącego dużo szumu swoimi chaotycznymi atakami Horna.

PACQUIAO: POWAŻNIE ZASTANOWIĘ SIĘ NAD EMERYTURĄ >>>

W rundach ósmej i dziewiątej Pacquiao wrócił jednak do gry z podwójną siłą. Manny kilka razy celnie trafił przeciwnika i tym razem to reprezentant gospodarzy był w tarapatach, o mało nie przegrywając tej walki przed czasem. Kiedy się jednak wydawało, że za moment obrońca tytułu zakończy robotę, to Australijczyk jakimś cudem przetrwał kryzys i w ostatnich dwóch starciach ponownie rzucił się do szalonego ataku. Do końca walki obaj pięściarze raczyli kibiców doskonałymi wymianami, a po ostatnim gongu trudno jednoznacznie było wskazać zwycięzcę. Sędziowie tego problemu nie mieli. Punktowali oni 117-111, 115-113, 115-113 na korzyść reprezentanta gospodarzy, który tym samym został nowym mistrzem świata federacji WBO w wadze półśredniej. Co dalej? Bezpośrednio po zakończeniu walki Manny Pacquiao zadeklarował, że skorzysta z klauzuli rewanżowej. Pytanie tylko, czy wobec porażki z takim pieściarzem jak Horn genialny przecież swego czasu Filipińczyk nie powinien pomyśleć o zawieszeniu rękawic na kołku...

MAYWEATHER JR - MIĘDZY WIERSZAMI, OSKARŻA PACQUIAO O DOPING >>>