MAŁE PIĘŚCI: SKANDAL

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2017-06-18

Błękit nieba nad Topolą był zbyt wyrazisty, jakby nieudolny fotograf przesadził z HDR-em. Słońce waliło po oczach bez litości. Biegański krążył między grillem i zagraconą halą, jedną ręką przewracał kaszankę, a drugą kończył montaż. ''Boże, daj nam siłę, by zgiąć karki niewiernych i przejść po nich do Ziemi Świętej''. Chrześcijański klan Biegańskich szykował się do kolejnej krucjaty w całkowitym spokoju. Jeszcze jedna biała kiełbasa, porcja sałatki, łyk zimnego browaru i wsiadamy do samochodów uzbrojeni po zęby. Jak pieprzona IRA.

Docieramy do Ostrowskiego Centrum Kultury tuż przed pokazem. Błysk fleszy na czerwonym dywanie, przemówienia dziękczynne i początek filmu. A raczej antyfilmu. Nie będę się tutaj wypowiadał na jego temat. To byłoby tak, jakby terrorysta miał recenzować swój samobójczy zamach. Ja już po prostu nie żyję. Pamiętam tylko, jak ludzie tratowali się nawzajem, uciekając w popłochu z kina. Jak Janek Jędrzejak, jeden z operatorów, groził nam nożem i wrzeszczał, że ''Piotrowsky'' to największe gówno, jakie w życiu widział. Żądał usunięcia swego nazwiska z napisów końcowych i odmówił udziału w spotkaniu twórców z nielicznymi widzami, którzy przetrwali całą projekcję. Kilka godzin później, gdy wycofaliśmy się do Topoli, na tyłach frontu zapłonęło ognisko. Papież wychylił szklankę balantajnsa i przemówił z głośnika JBL GO. Duc in altum! Dziś te jezusowe słowa kieruję do każdego i każdej z Was! Wypłyń na głębię! Zawierz Chrystusowi, pokonaj słabość i zniechęcenie... I na nowo wypłyń na głębię! Odkryj głębię własnego ducha. Wnikaj w głębię świata.

W tle słychać było wycie policyjnych syren. Biegański cicho szlochał.

Upłynęły cztery straszne dni i ukazała się pierwsza recenzja. Autor: ''Andrzej Marzec, doktor filozofii, redaktor Czasu Kultury oraz Notesu na 6 Tygodni. Etatowy recenzent i komentator festiwalu filmowego Berlinale''.

''Piotrowsky'' nokautuje, upomina się o rzadko portretowaną w kulturze porażkę, co więcej ukazuje ją jako niezbędny element skazanej na niepowodzenie, czyli zawsze kończącej się śmiercią ludzkiej egzystencji. Biegański posługujac się brudną, chropowatą estetyką kina niezleżnego, dekonstruuje mit kultury bokserskiej „od zera do bohatera”, idąc w ślady ''Wrestlera'' (2008) Darrena Aronofsky'ego, czy też ''Kozy'' (2015) Ivana Ostrochovsky'ego. Portretowane przez niego postaci starzeją się, są zniszczone czasem, życiem, używkami, mają problemy z wypowiadaniem się, jak gdyby mieli dosłownie rozpaść się na naszych oczach. Reżyser stroni od dawania złudnych nadziei, świadomie ucieka od estetyki piękna i podobnie jak jego główny bohater stara się być wierny przegranej. Walki bokserskie w „Piotrowskym” stają się metaforą zmagań z losem, czasem oraz siłami rozkładu, z którymi na co dzień staramy się zmierzyć. Eksperymentalny, niekonwencjonalny montaż (np. wyciemnienia, które symulują utratę przytomności przez boksera) podąża za rytmem trudnych do przewidzenia bokserskich walk, celowo nie ułatwia odbioru filmu, z którym należy stoczyć interpretacyjną walkę i wyjść z niej cało.

Wybiegłem z domu i przeszyłem powietrze gazetą, jakbym zadawał światu ostatni cios.

***

''Piotrowsky'', reżyseria: Marcin Biegański, premiera: sierpień 2017

OFICJALNY PROFIL FILMU >>>

POCZTÓWKI Z OSTROWA (cz. 2) >>>