MIKE TYSON WSPOMINA CUSA D'AMATO: GDYBY ŻYŁ DŁUŻEJ...

Redakcja, AM New York

2017-06-01

Kariera Mike'a Tysona (50-6, 44 KO) miała wiele upadków i wzlotów, ale kibice do dziś spekulują, co by było, gdyby Cus D'Amato żył trochę dłużej?

Legendarny trener i odkrywca talentu "Żelaznego" zmarł na krótko przed tym, jak jego pupil sięgnął w listopadzie 1986 roku po pierwszy z pasów mistrza świata królewskiej kategorii. Potem Mike je wszystkie zunifikował. Ale gdy związał się z promotorem Donem Kingiem, jego kariera zaczęła napotykać na coraz poważniejsze zakręty. Aż w końcu poległ - najpierw w ringu, a później poza nim. Czy z D'Amato w narożniku i na sali życie oraz kariera "Najgroźniejszego człowieka na świecie" potoczyłyby się inaczej?

- Cus był znakomitym psychologiem. Nikt poza nim tak naprawdę mnie nie znał i nie wiedział, jak wyzwolić we mnie to, co najlepsze. On wiedział jak ze mną rozmawiać. Sprawiał, że kochałem trenować. Gdyby żył dłużej, na pewno nie związałbym się z Donem Kingiem. On mnie ocalił i dał lepsze życie - wspomina najmłodszy w historii mistrz świata wagi ciężkiej.

- Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy z Cusem panowałbym przez kolejne dziesięć bądź piętnaście lat. Ale na pewno był wielki w tym co robił. Nie mogę tego nawet opisać, on był darem od niebios - dodał Tyson.