PIĘCIU NAJWIĘKSZYCH MEKSYKAŃSKICH MISTRZÓW

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2017-05-07

Już dzisiaj w nocy na ringu w T-Mobile Arena w Las Vegas zostanie rozegrana świetnie się zapowiadająca bitwa dwóch meksykańskich wojowników, czyli Saula Alvareza (48-1-1, 34 KO) i Julio Chaveza Jr (50-2-1, 32 KO). Zarówno 26-letni Canelo jak i starszy o pięć lat "Cesarz" już mogą się pochwalić wieloma sportowymi sukcesami, popularnością i tysiącami wiernych fanów. Poniżej jednak przedstawiamy listę pięciu wspaniałych rodaków powyższych bohaterów, do których tym młodym wilkom jeszcze trochę brakuje. Oto ci, którzy już na stałe zapisali się na kartach nie tylko meksykańskiej, ale i światowej pięściarskiej historii.

5. Marco Antonio Barrera (67-7, 44 KO).
"Zabójca o twarzy dziecka" jak nikt zasługuje, aby znaleźć się na tej liście. Mistrz świata trzech kategorii, który zwyciężał najlepszych. Jego niezapomniane ringowe thrillery, jak chociażby te z Erikiem Moralesem (52-9, 36 KO), kolejnym wielkim meksykańskim bombardierem, przeszły do legendy zawodowego boksu. Barrera w trzech wojnach z "El Terrible" triumfował dwukrotnie, a zmazanie zera na koncie pewnego siebie Prince'a Naseema Hameda (36-1, 31 KO) to już majstersztyk. Prawdziwy meksykański walczak.

4. Juan Manuel Marquez (56-7-1, 40 KO).
Słynny "Dinamita" jako jeden z trzech zaledwie meksykańskich pięściarzy zdobywał mistrzowskie pasy w czterech dywizjach. Bohater z Mexico City, którego precyzyjne i mordercze kontry odczuła boleśnie cała światowa czołówka, nigdy nikomu się nie kłaniał i za każdym razem wchodząc do "klatki" dawał z siebie sto procent. Jednymi z najcięższych i zarazem najlepszych bojów, jakie stoczył Marquez, były niewątpliwie te z Mannym Pacquiao (59-6-2, 38 KO). To doskonały przykład mistrza, który za każdym razem, gdy wyląduje na deskach, wstaje z myślą by zwyciężyć. Uosobienie wojownika.

3. Salvador Sanchez (44-1-1, 32 KO).
Prawdopodobnie najbardziej utalentowany ze wszystkich meksykańskich czempionów. Gdyby nie tragiczna śmierć w wypadku samochodowym w wieku zaledwie 23 lat osiągnąłby o wiele, wiele więcej niż zdążył. Co ciekawe Sanchez nie prezentował w ringu typowego dla swoich krajanów agresywnego stylu walki, będąc prawdziwym czarodziejem defensywy. Oczywiście, gdy tylko pojawiała się okazja, król wagi piórkowej błyskawicznie strzelał jak z armaty, gasząc światło swoim przeciwnikom. O jego wielkich umiejętnościach niech świadczy fakt, że jako młody chłopak wykończył przed czasem takie ówczesne niepokonane gwiazdy jak Azumah Nelson (39-6-2, 28 KO) i Wilfredo Gomez (44-3-1, 42 KO).

2. Ruben Olivares (89-13-3, 79 KO).
Straszliwie bijący postrach wagi koguciej z 79. nokautami na koncie. Meksykańscy kibice pokochali go za to, że nigdy nie znał strachu i uwielbiał ringowe wojny, chociaż gdy trzeba było "El Puas" prezentował także świetne umiejętności techniczne. Lata jego świetności przypadały na lata 60. i 70., w czasie których aż roiło się od doskonałych zawodników. Wielu z nich brutalnie przekonało się o jego "killerskich" predyspozycjach. Pod koniec swojej kariery Olivares zdobył jeszcze tron kategorii piórkowej, ale to właśnie w limicie do 53,5kg wszyscy eksperci zgodnie uznają go za jednego z najlepszych pięściarzy w historii.

1. Julio Cesar Chavez (107-6-2, 86 KO).
Nie mogło być inaczej, bo przecież "Cesarz" jest tylko jeden. "Numero Uno" nie tylko wśród zakochanych w boksie meksykańskich fanów. Tego faceta pomiędzy linami cechowała mieszanka szaleństwa, nadludzkiej siły i odwagi. Jeden z najwspanialszych pięściarzy w historii bez podziału na kategorie, do którego wciąż należy nieprawdopodobny rekord 89 zwycięstw z rzędu ( w tym 0 porażek i 1 remis)! Chavez stawał oko w oko z takimi legendarnymi mistrzami jak Meldrick Taylor (38-8-1, 20 KO), Hector Camacho (79-6-3, 38 KO), Pernell Whitaker (40-4-1, 17 KO), czy Oscar De La Hoya (39-6, 30 KO). Jego firmową bronią były śmiercionośne ciosy na tułów. W czasie swojego sportowego szczytu był absolutnie nie do zatrzymania. Wojownik, który samym tylko spojrzeniem wzbudzał u rywali paniczny strach.